- Malfoy?! Co ty tu robisz?!
- Harry, ciszej- syknęła Hermiona.
-Zobaczyłem jak się wymkacie i naturalnie ruszyłem za wami, aby opowiedzieć wszystko ze szczegółami naszym kochanym nauczycielom.
- Wracaj do zamku. To nie twoja sprawa, dupku- warknął Potter i zaczął wspinać się po starych, trzeszczących schodach, które w każdej chwili mogły ulec zawaleniu.
- No tak. Zapomniałem, że Cudowny Chłopiec lubi zgrywać tragicznego bohatera, który wszystkie cierpienia tego świata znosi samotnie.
- Lepiej tu zostań, Malfoy- powiedziała Hermiona i ruszyła za brunetem.
- Czy to nie jest przypadkiem Wrzeszcząca Chata?- spytał lekko przestraszony blondyn.
Harry rozejrzał się uważnie. Wszędzie były jakieś śmieci, okna ktoś zabił deskami, a meble wyglądały jak po ataku wściekłego wilczura. Tepety schodziły ze ścian płatami, a w podłodze brakowało pojedynczych desek.
- Rzeczywiście- szepnęła Granger, wyciągając różdżkę przed siebie.
- Duchy nie zapaliły świec. Tu jest człowiek- oznajmił Harry, pokazując na świeczniki.
- Black- bardziej stwierdził niż spytał Ślizgon.
Brunet jakby rażony prądem popędził na piętro, z którego dochodziły niewyraźne głosy. Miał szansę dorwać mężczyznę, który zdradził jego rodziców. Marzył o tym od paru miesięcy. Chciał wiedzieć, czy opłacało mu się dokonać tak haniebnego czynu, czy dostał to, czego chciał, czy jest z tego dumny, czy ma jakiekolwiek sumienie.
- Debilu, co wyrabiasz?!- krzyknął Malfoy i popędził za Gryfonami. Nigdy nie przepadał za Potterem, ale wolał nie być krytykowanym za zostawienie okularnika w kryjówce mordercy. Poza tym dobrze wiedział, że Cudowny Chłopiec jakoś wywinie się z opresji, a dzięki temu Malfoy mógł cieszyć się sławą, nic nie robiąc. Układ idealny.
Wpadli do oświetlonego jedną świeczką pomieszczenia. Ron siedział na ziemi oparty o wielkie, zakurzone łoże. Jego noga wykrzywiona była pod dziwnym kątem, a w dłoniach trzymał rozstrzęsionego Parszywka.
- O matko, Ron, nic ci nie jest?- spytała dziewczyna, kucając obok przyjaciela.
- Jak się czujesz?- wtrącił się Harry.
- To pułapka, debile!- krzyknął Malfoy, ale było już za późno.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Uczniowie jak jeden mąż zwrócili głowy w stronę wysokiej postaci w kącie pokoju. Gdyby nie świecące czystym szaleństwem oczy, uznaliby, że to manekin lub trup. Postać miała długie do pasa, pokręcone włosy i szeroki uśmiech ukazujący pożółkłe zęby. Wycelował w nich różdżką Rona.
- Expelliarmus!- krzyknął, pozbawiając ich jakiejkolwiek broni.
- Kurwa...- szepnął pod nosem Ślizgon i dyskretnie schował się za Hermioną- To wykurwiony Suriusz, kurwa, Black, ja pierdolę.
- Byłem pewny, że od razu pobiegniesz ratować przyjaciela, nie myśląc nawet o zawołaniu nauczyciela. Jesteś jak twój ojciec- odezwał się mężczyzna. Miał głos tak ochrypły, jakby nie używał go od lat- To bardzo ułatwia sprawę, jestem ci za to wdzięczny.
- Jak śmiesz go wspominać?!- huknął Potter i ruszył w stronę Blacka. Miał zamiar go zabić, choćby tylko przy pomocy rąk.
- Co ty wyprawiasz?- spytała Hermiona i złapała go za ramię. Pomógł jej Ślizgon, który również mocno przytrzymywał bruneta.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...