101

4.9K 338 511
                                    

    Draco spojrzał na ojca chrzestnego pytająco. Snape wydawał się być zdenerwowany od samego rana. Mężczyzna zatrzasnął na Ronem drzwi i podszedł szybkim krokiem do chrześniaka.

- Musisz zabić Dumbledore'a własnoręcznie- oznajmił Severus, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Ślizgona zamurowało. Miał nadzieję, że profesor znajdzie jakieś wyjście z sytuacji, że Malfoy nie będzie zmuszony rzucić w kogoś zaklęciem uśmiercającym. Prawdą jest, że miał ochotę zabić Vernona i pewnie nawet nie drgnęłaby mu powieka, ale dyrektor w przeciwieństwie do zboczonego wuja nie zrobił mu ani nikomu z jego bliskich krzywdy.

- Ale zrobimy tak, że rozbroisz Dumbledore'a i będziesz chciał go zabić. W drodze do niego potkniesz się, przewrócisz, a on zabierze ci różdżkę. Będziesz bezradny, więc wkroczę ja i zabiję Dumbledore'a.

- To wszystko nie ma sensu!- krzyknął Ślizgon- Sam Wiesz Kto ciągle będzie mnie szantażował rodzicami i będzie chciał coraz więcej! W końcu będzie kazał mi przyprowadzić Harry'ego. Nie ugnę się. Zginie Dumbledore, a mi to nic nie da.

- Da więcej czasu dla twoich rodziców. Chcą uciec i zaszyć się w jakimś bezpiecznym miejscu. Dumbledore i tak umiera. Widziałeś jego dłoń. To się rozprzestrzenia. Oczywiście moje eliksiry są na tyle genialne, że skutecznie spowalniają proces, ale Dumbledore i tak w końcu umrze. Musimy go poświęcić, aby twoi rodzice przeżyli.

- Moi rodzice chcą od niego odejść?...- spytał zszokowany arystokrata i oparł się o biurko. Nie mógł uwierzyć, że Lucjusz Malfoy, który widział w Voldemorcie swoją przyszłość pragnie z tego zrezygnować dla syna.

- Tak, więc masz współpracować. Aha, i bądź łaskaw zachować to w tajemnicy. Jeszcze nam brakowało, aby pan Potter znowu wsadzał nosa w nie swoje sprawy. Zniszczyłby cały plan, zgrywając bohatera- warknął Snape- Możesz iść.

Draco z uśmiechem na ustach wyszedł z pomieszczenia. Było mu szkoda Dumbledore'a, to oczywiste, ale nie był z tym człowiekiem jakoś blisko, poza tym parę razy zalazł mu za skórę. Za to rodzice zawsze stali u chłopaka na wysokim szczeblu w drabinie wartości, był szczęśliwy, że postanowili dołączyć do Ślizgona.

- A ty co taki wesoły?- spytał Harry, które nagle pojawił się obok blondyna. Szarooki podskoczył.

- A ty co tak wyskakujesz jak striptizerka z gaci?

- Mamy przerwę między lekcjami... To może jakiś buziaczek?- zaproponował brunet z dwuznacznym uśmiechem.

- Jeszcze się pytasz?- warknął Malfoy i wciągnął ukochanego do jednej z wielu sal.

Złączyli swoje usta, nie przejmując się ciemnością panującą w pomieszczeniu. Draco oparł się o ścianę i położył chłodną dłoń na delikatnej szyi Pottera. Wybraniec z kolei głaskał lekko rumiany od niskiej temperatury policzek Ślizgona.

***

   Harry już drugą godzinę słuchał szlochu Hagrida. Jego przyjaciel, Aragog, zachorował. Podobno jest już w fatalnym stanie, a gajowy przeczuwa, że wkrótce umrze. Draco za to nie miał kompletnie pojęcia, dlaczego trio postanowiło go zabrać ze sobą. Siedział z boku i starał się rozbić ciastko o ciemny stół.

- Jak on nie rozpierniczył sobie jeszcze zębów, jedząc takie rzeczy?- pomyślał Ślizgon. Upił łyk herbaty i natychmiastowo na jego twarzy zawitał grymas obrzydzenia.

Był przyzwyczajony do herbat wyższej jakości, a ta Hagrida smakowała jakby ktoś zalał podejrzane zioła z bazarku wodą po parówkach. Malfoy niezauważalnie wylał napój do doniczki z jakimś niesamowicie kolorowym kwiatem. Kompletnie nie słuchał o czym rozmawia reszta osób obecnych w chacie.

Nagle kolorowy kwiat zaczął się wysuszać i kurczyć. Po chwili została z niego sama łodyga i porozrzucane dookoła, suche płatki. Draco przyłożył dłoń do ust i zerknął na innych, aby upewnić się, że tego nie zauważyli. Miał szczęście.

Wziął pierwszą lepszą szmatę i zarzucił ją na zwłoki rośliny. Przygryzł wargę. Stary koc na doniczce nie wyglądał zbyt naturalnie. Chłopak jednak szybko wpadł na pomysł, aby na miejscu zbrodni postawić wazę z jakimiś obrzydliwymi owocami. Tak też zrobił.

Teraz na doniczce przykrytej kocem stało wielkie naczynie. Wyglądało to jeszcze bardziej podejrzanie niż wcześniej. Malfoy westchnął i odwrócił wzrok. Może Hagrid nie zauważy małej zmiany w umeblowaniu chaty.

- Możemy już wracać? Robi się ciemno i zimno- wtrącił się do rozmowy blondyn. Nienawidził jesieni i nie miał zamiaru iść w totalnych ciemnościach po mokrej trawie.

- Oh, przepraszam- szepnął Hagrid, gdy zobaczył na zegarze, że jest już czterdzieści minut po dziewiętnastej. Gajowy wysmarkał nos w ogromną chusteczkę, która mogłaby służyć jakiemuś dwulatkowi za koc i wstał z miejsca, wywalając przy tym krzesło.

- Jak słoń w składzie porcelany- pomyślał Malfoy, który jakoś nie mógł przemóc się do polubienia mężczyzny.

Trio wstało, a Ślizgon poszedł w ich ślady. Jako pierwszy wyszedł z chaty. Z ulgą wciągnął w nozdrza świeże powietrze. Była to miła odmiana po dziwnym zapachu utrzymującym się w domu Hagrida.

***

   Harry zaczytywał się wieczorami w notatkach Księcia Półkrwi. Były właściciel podręcznika nie tylko poprawiał teskt, ale też spisywał na marginesach własne zaklęcia. Potter użył paru i wyniki były niezwykle zadowalające. Raz w środku nocy niechcący wyczarował Ronowi kozie rogi, a innym razem sprawił, że Dean obudził się lewitując głową do dołu.

   Oczywiście Hermiona szybko zauważyła skąd Wybraniec bierze nowe zaklęcia. Nie byłaby sobą, gdyby nie poruszyła tego tematu w pokoju wspólnym przy okazji wspólnego odrabiania lekcji.

- Nie powinieneś próbować nieznanych zaklęć na kolegach- oznajmiła nagle Granger, przybierając ostry wyraz twarzy niczym McGonagall.

- Spokojnie.

- Ten Książę jest jakiś podejrzany, poza tym nie ma tych zaklęć w podręcznikach i książkach, więc on sam je wymyślił, a jak coś pójdzie nie tak?

- To był tylko dowcip- jęknął Harry, wiedząc, że dziewczynie chodzi głównie o akcję z Deanem.

- Dowcip? Wiszenie głową w dół pod sufitem? Co za człowiek marnuje swój czas i energię na wymyślanie takich zaklęć?

- Zawsze narzekasz- mruknął Ron- To tylko zabawa. Spokojnie. Jak na razie to same psikusy. Książę chyba był podobny charakterem do Freda i Georga, ale mądrzejszy od nich. To nic groźnego.

- Jeszcze się doigracie- warknęła Hermiona- Nie powinno się rzucać zaklęć, gdy nie wie się jaki jest ich skutek do cholery jasnej.

Weasley i Potter spojrzeli na siebie w szoku. Czy Granger właśnie przklnęła? Co się dzieje z tym światem? Dziewczyna westchnęła i poprawiła włosy. Wróciła do odrabiania lekcji. Udawała, że rozmowa sprzed chwili nie miała miejsca.

- A co jak to śmierciożerca?- rzuciła nagle sztynka po dwudziestu minutach.

- Kto?

- Ten Książę.

- Zawsze musisz powiedzieć ostatnie słowo?- jęknął Ron.

- Śmierciożerca nie nazwałby się Księciem Półkrwi. Prędzej zrobiłby coś z czystą krwią- westchnął Harry.

- Albo nazwałby się Super Ninja, Wojownik Cienia... Kojarzy wam się ktoś?- zaśmiał się rudzielec, mając na myśli Draco, któremu nie spodobała się nazwa Gwardia Dumbledore'a.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz