Draco spojrzał na ojca chrzestnego pytająco. Snape wydawał się być zdenerwowany od samego rana. Mężczyzna zatrzasnął na Ronem drzwi i podszedł szybkim krokiem do chrześniaka.
- Musisz zabić Dumbledore'a własnoręcznie- oznajmił Severus, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Ślizgona zamurowało. Miał nadzieję, że profesor znajdzie jakieś wyjście z sytuacji, że Malfoy nie będzie zmuszony rzucić w kogoś zaklęciem uśmiercającym. Prawdą jest, że miał ochotę zabić Vernona i pewnie nawet nie drgnęłaby mu powieka, ale dyrektor w przeciwieństwie do zboczonego wuja nie zrobił mu ani nikomu z jego bliskich krzywdy.
- Ale zrobimy tak, że rozbroisz Dumbledore'a i będziesz chciał go zabić. W drodze do niego potkniesz się, przewrócisz, a on zabierze ci różdżkę. Będziesz bezradny, więc wkroczę ja i zabiję Dumbledore'a.
- To wszystko nie ma sensu!- krzyknął Ślizgon- Sam Wiesz Kto ciągle będzie mnie szantażował rodzicami i będzie chciał coraz więcej! W końcu będzie kazał mi przyprowadzić Harry'ego. Nie ugnę się. Zginie Dumbledore, a mi to nic nie da.
- Da więcej czasu dla twoich rodziców. Chcą uciec i zaszyć się w jakimś bezpiecznym miejscu. Dumbledore i tak umiera. Widziałeś jego dłoń. To się rozprzestrzenia. Oczywiście moje eliksiry są na tyle genialne, że skutecznie spowalniają proces, ale Dumbledore i tak w końcu umrze. Musimy go poświęcić, aby twoi rodzice przeżyli.
- Moi rodzice chcą od niego odejść?...- spytał zszokowany arystokrata i oparł się o biurko. Nie mógł uwierzyć, że Lucjusz Malfoy, który widział w Voldemorcie swoją przyszłość pragnie z tego zrezygnować dla syna.
- Tak, więc masz współpracować. Aha, i bądź łaskaw zachować to w tajemnicy. Jeszcze nam brakowało, aby pan Potter znowu wsadzał nosa w nie swoje sprawy. Zniszczyłby cały plan, zgrywając bohatera- warknął Snape- Możesz iść.
Draco z uśmiechem na ustach wyszedł z pomieszczenia. Było mu szkoda Dumbledore'a, to oczywiste, ale nie był z tym człowiekiem jakoś blisko, poza tym parę razy zalazł mu za skórę. Za to rodzice zawsze stali u chłopaka na wysokim szczeblu w drabinie wartości, był szczęśliwy, że postanowili dołączyć do Ślizgona.
- A ty co taki wesoły?- spytał Harry, które nagle pojawił się obok blondyna. Szarooki podskoczył.
- A ty co tak wyskakujesz jak striptizerka z gaci?
- Mamy przerwę między lekcjami... To może jakiś buziaczek?- zaproponował brunet z dwuznacznym uśmiechem.
- Jeszcze się pytasz?- warknął Malfoy i wciągnął ukochanego do jednej z wielu sal.
Złączyli swoje usta, nie przejmując się ciemnością panującą w pomieszczeniu. Draco oparł się o ścianę i położył chłodną dłoń na delikatnej szyi Pottera. Wybraniec z kolei głaskał lekko rumiany od niskiej temperatury policzek Ślizgona.
***
Harry już drugą godzinę słuchał szlochu Hagrida. Jego przyjaciel, Aragog, zachorował. Podobno jest już w fatalnym stanie, a gajowy przeczuwa, że wkrótce umrze. Draco za to nie miał kompletnie pojęcia, dlaczego trio postanowiło go zabrać ze sobą. Siedział z boku i starał się rozbić ciastko o ciemny stół.
- Jak on nie rozpierniczył sobie jeszcze zębów, jedząc takie rzeczy?- pomyślał Ślizgon. Upił łyk herbaty i natychmiastowo na jego twarzy zawitał grymas obrzydzenia.
Był przyzwyczajony do herbat wyższej jakości, a ta Hagrida smakowała jakby ktoś zalał podejrzane zioła z bazarku wodą po parówkach. Malfoy niezauważalnie wylał napój do doniczki z jakimś niesamowicie kolorowym kwiatem. Kompletnie nie słuchał o czym rozmawia reszta osób obecnych w chacie.
Nagle kolorowy kwiat zaczął się wysuszać i kurczyć. Po chwili została z niego sama łodyga i porozrzucane dookoła, suche płatki. Draco przyłożył dłoń do ust i zerknął na innych, aby upewnić się, że tego nie zauważyli. Miał szczęście.
Wziął pierwszą lepszą szmatę i zarzucił ją na zwłoki rośliny. Przygryzł wargę. Stary koc na doniczce nie wyglądał zbyt naturalnie. Chłopak jednak szybko wpadł na pomysł, aby na miejscu zbrodni postawić wazę z jakimiś obrzydliwymi owocami. Tak też zrobił.
Teraz na doniczce przykrytej kocem stało wielkie naczynie. Wyglądało to jeszcze bardziej podejrzanie niż wcześniej. Malfoy westchnął i odwrócił wzrok. Może Hagrid nie zauważy małej zmiany w umeblowaniu chaty.
- Możemy już wracać? Robi się ciemno i zimno- wtrącił się do rozmowy blondyn. Nienawidził jesieni i nie miał zamiaru iść w totalnych ciemnościach po mokrej trawie.
- Oh, przepraszam- szepnął Hagrid, gdy zobaczył na zegarze, że jest już czterdzieści minut po dziewiętnastej. Gajowy wysmarkał nos w ogromną chusteczkę, która mogłaby służyć jakiemuś dwulatkowi za koc i wstał z miejsca, wywalając przy tym krzesło.
- Jak słoń w składzie porcelany- pomyślał Malfoy, który jakoś nie mógł przemóc się do polubienia mężczyzny.
Trio wstało, a Ślizgon poszedł w ich ślady. Jako pierwszy wyszedł z chaty. Z ulgą wciągnął w nozdrza świeże powietrze. Była to miła odmiana po dziwnym zapachu utrzymującym się w domu Hagrida.
***
Harry zaczytywał się wieczorami w notatkach Księcia Półkrwi. Były właściciel podręcznika nie tylko poprawiał teskt, ale też spisywał na marginesach własne zaklęcia. Potter użył paru i wyniki były niezwykle zadowalające. Raz w środku nocy niechcący wyczarował Ronowi kozie rogi, a innym razem sprawił, że Dean obudził się lewitując głową do dołu.
Oczywiście Hermiona szybko zauważyła skąd Wybraniec bierze nowe zaklęcia. Nie byłaby sobą, gdyby nie poruszyła tego tematu w pokoju wspólnym przy okazji wspólnego odrabiania lekcji.
- Nie powinieneś próbować nieznanych zaklęć na kolegach- oznajmiła nagle Granger, przybierając ostry wyraz twarzy niczym McGonagall.
- Spokojnie.
- Ten Książę jest jakiś podejrzany, poza tym nie ma tych zaklęć w podręcznikach i książkach, więc on sam je wymyślił, a jak coś pójdzie nie tak?
- To był tylko dowcip- jęknął Harry, wiedząc, że dziewczynie chodzi głównie o akcję z Deanem.
- Dowcip? Wiszenie głową w dół pod sufitem? Co za człowiek marnuje swój czas i energię na wymyślanie takich zaklęć?
- Zawsze narzekasz- mruknął Ron- To tylko zabawa. Spokojnie. Jak na razie to same psikusy. Książę chyba był podobny charakterem do Freda i Georga, ale mądrzejszy od nich. To nic groźnego.
- Jeszcze się doigracie- warknęła Hermiona- Nie powinno się rzucać zaklęć, gdy nie wie się jaki jest ich skutek do cholery jasnej.
Weasley i Potter spojrzeli na siebie w szoku. Czy Granger właśnie przklnęła? Co się dzieje z tym światem? Dziewczyna westchnęła i poprawiła włosy. Wróciła do odrabiania lekcji. Udawała, że rozmowa sprzed chwili nie miała miejsca.
- A co jak to śmierciożerca?- rzuciła nagle sztynka po dwudziestu minutach.
- Kto?
- Ten Książę.
- Zawsze musisz powiedzieć ostatnie słowo?- jęknął Ron.
- Śmierciożerca nie nazwałby się Księciem Półkrwi. Prędzej zrobiłby coś z czystą krwią- westchnął Harry.
- Albo nazwałby się Super Ninja, Wojownik Cienia... Kojarzy wam się ktoś?- zaśmiał się rudzielec, mając na myśli Draco, któremu nie spodobała się nazwa Gwardia Dumbledore'a.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Losowe,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...