114

3.8K 323 433
                                    

- Tak, panie?- spytał Severus, gdy został w pomieszczeniu sam na sam z Voldemortem.

Jadalnię oświetlał blask ognia w kominku i świec pod sufitem. Ściany zdobiły wielkie portrety. Każda osoba na płótnie miała jasne oczy i blond włosy. Na stole nie leżała nawet serweta. Wił się po nim wąż, który niedawno pożywił się jakimś niewinnym mugolem. Niedźwiedzie futro na podłodze pokryte było błotem. Snape słyszał stąd krzyki więźniów, które dla Czarnego Pana stanowiły najpiękniejszą muzykę.

- Czy oni nie mogą opanować swoich zapędów?- warknął pod nosem Severus. Miał dość gwałtów i tortur. Śmierciożercy byli obrzydliwy. Kiedyś, przed upadkiem Voldemorta, mieli jeszcze jakieś zahamowania, ale teraz ofiarą padały nawet piętnastoletnie dziewczyny. Snape wręcz nie mógł się doczekać widoku tych ludzi za kratami w Azkabanie.

- Niech się wyszaleją na tych szlamach- powiedział spokojnie Czarny Pan i zaczął obracać między palcami ciemną różdżkę. Badał uważnie czerwonymi jak krew oczami twarz Severusa w poszukiwaniu choćby cienia wątpliwości czy kłamstwa- Jak wygląda sprawa z młodym Malfoyem?

- Powoli przechodzi na naszą stronę, ale na razie bym go nie wtajemniczał.

- Musimy znaleźć drugą część Malfoyów. Kiedyś dzielnie nam służyli, a teraz nagle zniknęli. Draco ma kontakt z tym...

- Abraxasem- podpowiedział Snape- Nie, nie ma. Podejrzewam, że cała rodzina wyjechała gdzieś do Włoch. Mają tam rezydencję. Niestety jej lokalizacja jest tajemnicą dla mnie i nawet dla Lucjusza.

- Szkoda- mruknął Voldemort i przeniósł wzrok na węża- Czekam na Draco z otwartymi ramionami. Byłby dla nas cenny ze względu na relację z Potterem.

***

   Harry leżał na łóżku i wpatrywał się w ścianę. Były na niej pozostałości po licznych plakatach. Ron oznajmił, że wyrósł z takich rzeczy. Pozrywał wszystko dwa dni temu i wyrzucił do kosza. Wybrańca bardzo zdziwiło zachowanie rudzielca, który przecież zawsze z niesamowitym zapałem opowiadał o ulubionych drużynach quidditcha.

Potter miał całe mokre włosy i plecy od potu. Znowu przyśnił mu się koszmar. Nie mógł więc odpocząć nawet we śnie. Zaczynał być zmęczony, bardzo zmęczony. Miał dość życia, ciągłej walki i problemów. 

Tęsknił za Draco, ale ilekroć o nim myślał, narastała w nim złość. Nie mógł uwierzyć, że chłopak go okłamywał i przyczynił się do śmierci Dumbledore'a. Przecież ten mężczyzna był jedyną osobą, która równała się poziomem z Voldemortem. Walczyli jak równy z równym. Zabicie dyrektora Hogwartu było jak strzelenie sobie w kolano.

Wyjął z kieszeni złotego znicza, którego dostał w testamencie od Albusa i zaczął nim obracać w dłoniach. Oddałby wiele, aby cofnąć się w czasie. Porozmawiałby wtedy z Draco i nigdy nie przyjąłby żadnego kłamstwa. Myślał, że Malfoy po prostu ukrywa coś wstydliwego. Nie miał pojęcia, że Ślizgon borykał się z czymś takim.

Harry westchnął głośno. Nie mógł określić, co dokładnie czuje do arystokraty. Złość? Współczucie? Nienawiść? Miłość? Tęsknotę? Na pewno chciałby cofnąć się do lata, gdy byli wspólnie na pizzy. Mieli święty spokój, cieszyli się sobą, cieszyli się... wolnością...

***

   Abraxas usiadł przy stole. Podziękował grzecznie mamie, gdy nałożyła mu naleśnika i zaczął się zajadać kolacją. Był częścią szczęśliwej, pięcioosobowej rodziny. Wiedział, że go kochają, a on kocha ich.

Niestety miał wyrzuty sumienia. Wszyscy w Wielkiej Brytanii walczyli z Voldemortem, a on siedział w domku nad morzem i się obijał. Nie należał do osób odważnych czy specjalnie zaprawionych w boju, ale nienawidził być gorszym. Zawsze pragnął zawidnieć w książkach historycznych jako bohater.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz