11

8.9K 587 684
                                    

   Harry odstawił kubek i spojrzał na druzgotka, który wygrażał mu pięścią, pływając między wodorostami w dużym akwarium. Był obślizgły i zieloy.

- Dlaczego profesor nie pozwolił mi walczyć z boginem?- spytał spokojnie Potter.

- Huh? Myślałem, że to oczywiste- odpowiedział wyraźnie zaskoczony.

- Dlaczego?- powtórzył brunet.

- No cóż, Harry... Bogin prawie wygrał. Byłem przekonany, że przy tobie przybierze postać Voldemorta i miałem go wcześniej od ciebie zabrać.

Zielonooki zaskoczony prawie rozlał herbatę. Lupin był drugą osobą, która wymówiła imię Voldemorta zamiast zwyczajnego Sam Wiesz Kogo. Pierwszą był dyrektor Dumbledore.

- Rzeczywiście myślałem najpierw o nim... potem o dementorze...

- Ta postać, Harry... Postać, która się pojawiła to twój wuj?

   Zapadła głucha cisza. Słychać było tylko pluskanie wody w akwarium i jakieś gdaczenie z jednego z kufrów. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął Snape z wielkim kuflem, z którego lekko się dymiło. Mistrz eliksirów spojrzał podejrzliwie na Lupina i Pottera.

- Ah, Severusie... Kiedyś zawału dostanę przy twoim wielkim wejściu- zaśmiał się profesor.

- Na to liczę- mruknął pod nosem Snape.

- Właśnie oglądałem z Harrym druzgodka- powiedział Lupin beztrosko i spojrzał na swojego ucznia.

Potter był w innym świecie. Wpatrywał się w kubek. Nauczyciel obrony przed czarną magią przypomniał mu o straszliwej nocy, o której zaczął powolutku zapominać. Chciał wrzucić te wspomnienie do odchłani swoich myśli i nigdy go nie wyciągać. Było zbyt silne, aby pozbyć się go na zawsze.

- Fascynujące- rzekł Snape, nie patrząc jednak na druzgotka, a na młodego ucznia- Może dla Pottera też się ten wywar przyda, czy jeszcze go nie zaraziłeś?

- Nie trzeba- odpowiedział nauczyciel obrony przed czarną magią- Dziękuję za pomoc.

- Nie ma za co- rzucił i wyszedł z pokoju.

- Harry, wszystko dobrze? Harry?- spytał Lupin, potrząsając ramieniem chłopaka.

Gryfon wzdrygnął się i spojrzał lekko przestraszony na profesora. Mężczyzna zabrał dłoń, a na jego twarzy pojawiła się szczera troska.

- Ten wuj... Dlaczego go się boisz bardziej od dementorów?

- Ja... Po prostu... On... Kiedyś... Em... Mieszkam z wujostwem od małego. Nie za bardzo mnie lubią. To taki  uraz z dzieciństwa- odpowiedział zakłopotany.

- Harry...

- Tak?

- Może zech... ekhem... Idź do przyjaciół. Pewnie wrócili już z Hogsmeade.

- Dobrze- mruknął zielonooki i wstał- Dziękuję za herbatę.

- Nie ma za co- odpowiedział z uśmiechem profesor.

***

Harry opowiedział przyjaciołom podczas drogi na ucztę o wizycie u Lupina, skupiając się tylko na dziwnym elisksirze od Snape'a. Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk i powiedziała:

- Ale jeśli on... chciałby otruć Lupina... to nie zrobiłby tego w obecności ucznia, co nie?

- Z tym człowiekiem jest wszystko możliwe- odezwał się Ron.

   Weszli do sali. W powietrzu unosiły się setki świecących dyń z wydrążonymi najróżniejszymi wzorami. Między nimi latały nietoperze. Stoły wręcz uginały się od ciekawych potraw.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz