W rodzinnym domu Blacków od rana słychać było krzyki, a w powietrzu unosiły się liczne zapachy przeróżnych dań. Pani Weasley uczyła Tonks robienia racuchów. Syriusz, bliźniaki i pan Artur sprzątali jadalnę, a Ginny i Hermiona wieszały przepiękne ozdoby. Święta zapowiadały się bajecznie. Nawet pogoda była łaskawa i zrzuciła grubą warstwę śniegu.
- Draco... Czy ty sprzątałeś kiedykolwiek?- spytał Harry, widząc jak chłopak czyści miotłą stolik kawowy w salonie.
- Niektórych w tym biednym towarzystwie stać na skrzaty domowe i służbę- oznajmił z dumą Ślizgon, zerkając z ukosa na poprawiającego nakrycie Rona.
- Masz jakiś problem, Malfoy?- warknął rudzielec i wlepił wrogi wzrok w blondyna.
- Znowu się zaczyna- jęknął Harry i zdzielił Draco oraz Weasleya po głowie ścierką.
- Za co? To on zaczął- powiedział przyjaciel Pottera, mając w tym wiele racji.
- To ty na mnie krzywo spojrzałeś, widziałem to- odezwał się Ślizgon.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Pomarańczowe pasy na pięknych dywanach wydłużyły się aż do ściany, odkrywając każdą, nawet najmniejszą dziurkę czy przebarwienie. Firanki lekko się bujały przez wietrzyk wkradający się do pomieszczenia dzięki uchylonemu oknu. Salon przestał być tak posępny. Nawet portret naburmuszonej kobiety nad kominkiem nabrał jakiegoś ciepła.
- Dzieci, przebrać się! Szybciutko!- usłyszeli lekko ochrypły, ale wciąż donośny głos Molly- Zaraz wigilia!
***
Każdy przyzna, że rozpakowywanie prezentów jest jedną z najbardziej lubianych czynności w życiu człowieka. Ludzie mają wtedy wrażenie, że są dla kogoś ważni, ktoś o nich pomyślał, ktoś się postarał, komuś zależało. Nic dziwnego, że wszyscy siedzieli w salonie jak na szpilkach.
Zamiast choinki mieli wysoki kwiat niewiadomego pochodzenia, ale nie przeszkadzało im to w najmniejszym stopniu. Po chwili do salonu wkarabanił się Syriusz w stroju Mikołaja. Snape zaśmiał się drwiąco. Pojawienie się tego mężczyzny było prawdziwym cudem, ponieważ nikt nie przypuszczał, że wiecznie zrzędliwy, niemiły i dokuczliwy nauczyciel obrony przed czarną magią wpadnie na wspólne rozdawanie prezentów. Zdziwienie potęgowała nieobecność Dumbledore'a, który prędzej spędziłby z nimi Święta niż Severus.
- Ho ho ho!- krzyknął Black niezrażony pełnym kpiny wzrokiem Snape'a.
- Ile perezntów- powiedziała zdziwiona Ginny, gdy ujrzała ogromny wór na plecach Syriusza.
- Czy mamy tu jakieś niegrzeczne dzieci?
- Draco zasługuje na klapsa- szepnął Harry do ucha blondyna za co natychmiastowo oberwał łokciem w żebra. Jęknął z bólu, zwracając na siebie uwagę zebranych.
Ojciec chrzestny bruneta rozsiadł się wygodnie w fotelu i wyjął pierwszy pakunek. Kolorowy papier był nałożony makabrycznie, a taśma odstawała z każdej strony. Syriusz ledwo powstrzymał śmiech, którego nie szczędzili sobie bliźniacy.
- To jest dla...- oznajmił Black i zaczął wzrokiem szukać imienia- Hermiony.
Granger nie zraziła się okropnym wyglądem prezentu. Z uśmiechem wstała i wzięła delikatnie karton. Usiadła na kanapie i zaczęła rozpakowywać podarunek pod czujnym wzrokiem wszystkich zebranych. Po chwili pokazała gruby i dość nieudolnie uszyty szalik. Był czerwony z zielonymi końcówkami.
- Starałem się- mruknął cicho Ron. Jego uszy mocno się rumieniły. Wlepiał wzrok w podłogę.
- Jest śliczny i bardzo miękki- powiedziała Hermiona i aby potwierdzić swoje słowa, zatopiła twarz w bawełnie. Gryfonka najwyraźniej zapomniała, że jeszcze tydzień temu była obrażona na Wealseya.
![](https://img.wattpad.com/cover/185526237-288-k49832.jpg)
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...