10

8.9K 626 712
                                    

- Harry...- zaczęła Hemriona.

- Nie- urwał chłopka i nakreślił parę liter na pergaminie.

- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Powiedz nam prawdę.

- Nie.

- Harry..- tym razem spróbował Ron- Nam możesz zaufać i...

- Uderzył mnie kiedyś- wypalił brunet, co w sumie było prawdą.

- Mocno?- spytała zaniepokojona Hermiona.

- Nie. Tylko raz, dawno. To taki uraz z dzieciństwa i tyle.

- Na pewno?- dopytywał Weasley.

- Tak.

- Spodziewałam się czegoś gorszego, ale to i tak okropne- wyznała Gryfonka- Pomóc ci z pracą domową?

- Oczywiście- odpowiedział Ronald.

- Nie tobie, idioto. Harry?

- Możesz ją sprawdzić w sumie. Dziękuję- odrzekł Potter i podał jej pergamin.

***

   Oliver Wood uśmiechnął się do jakiejś blondwłosej dziewczyny, która natychmiast pokryła się rumieńcem. Fred przyłożył teatralnie dłoń do czoła i westchnął, a George zaczął go wachlować jakimś pergaminem z wielką, czerwoną literką ,,D".

- Tym razem wygramy. W następnym roku już nie będę prowadził naszej drużyny, ktoś zajmie moje miejsce, dlatego to moja ostatnia szansa na poprowadzenie Gryffindoru do zdobycia Pucharu Quidditcha. Mamy najlepszych, najszybszych, najzwinniejszych, najsilniejszych, najostrzejszych graczy i nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Wygramy to!

- Ale Oliver... Ja tylko zapytałem, w kogo walnąć tłuczkiem...- powiedział rozbawiony Fred.

- Mamy genialne ścigające, wyśmienitych pałkarzy i szukającego, który nigdy nas nie zawiódł...

- Oraz zarąbistego superobrońcę- przerwał mu George.

- Rzecz w tym- ciągnął Wood- że pokonanie nas jest niemożliwe.

- Czyżby narcyzm?- spytał jeden z Weasleyów piskliwym głosem.

Oliver spojrzał groźnie na bliźniaków. Fred od razu pokazał oskarżycielsko palcem na Alicję Spinnet. Dziewczyna oburzona trzasnęła go w dłoń.

- Idziemy na trening- zarządził kapitan i już po chwili siedmiu graczy Gryffindoru stało na wilgotnej murawie.

Zimny wiatr przyprawił Pottera o gęsią skórkę, ale chłopak bardzo się cieszył, że w końcu może pograć w quidditcha. W powietrzu czuł się bezpieczny, wolny. Miał wrażenie, że tylko w górze to on sam decyduje o swoim życiu, że nikt nie powie mu, jak ma skręcić i kiedy zniżyć lot. Towarzyszyli mu wiatr i miotła, której bezgranicznie ufał, była przedłużeniem jego ciała, zaufanym przyjacielem.

Jego nogi oderwały się od murawy i poszybował, słysząc wesołe okrzyki przyjaciół z drużyny. Zmysły mu się wyostrzyły, słyszał dokładnie rozkazy kapitana, bicie własnego serca i szum jesiennego wiatru, widział wszystkich graczy.

Wood wypuścił znicza. Harry zanurkował i rzucił się w pogoń za małą, złotą, niepozorną kuleczką, która niewiele znaczyłaby dla mugola, ale dla niego była tym, czym skarb dla pirata, złote runo dla Jazona czy nowa zagadka dla Sherlocka... była największym pragnieniem...

***

   Krzywołap przeciągnął się i wszedł na kolana Harry'ego. Ułożył się wygodnie. Potter tylko westchnął i wrócił do odrabiania pracy domowej. Nie przepadał za tym kotem, ale Hermiona patrzyła mu na ręce. Wredny sierściuch dwa dni temu prawie rozszarpał Parszywka, ale na szczęście Ron zdążył złapać kocura za ogon i odciągnąć go od biednego szczura.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz