124

3.3K 315 712
                                    

    Harry nie miał jak podziwiać starannie wykończonej rezydencji Mafoyów. Spuchnięte powieki pozwalały mu dojrzeć tylko kamienną podłogę. Czuł chłód bijący od ścian dworku. Najpewniej dawno nikt nie palił w piecu. Słyszał ciche rozmowy oraz liczne kroki.

- Szlama! Zdrajca krwi! Draco, ty też?! I...- krzyknęła Bellatriks z niezwykłą radością- Potter? Gdzie twoja blizna? Kto ci tak buźkę zepsuł?

- Ta szlama rzuciła na niego jakieś zaklęcie- odpowiedział przywódca szajki, która ich schwytała.

- Nie mówcie tak o niej- warknął Ron i przywalił tyłem głowy prosto w nos jakiegoś szabrownika. Mężczyzna krzyknął z bólu.

- Oho! Ktoś tu ma jeszcze dużo energii!- zaśmiała się Lestrange- Zabierzcie go do lochów...  Jesteście pewni, że to Potter?

- Jak dwie krople wody. Zobacz- oznajmił lider bandy i włożył na nos Gryfona okulary- Widzisz?

- Faktycznie- ucieszyła się czarownica. Zakręciła się wokół własnej osi, zamiatając podłogę czarną suknią. Śmiała się głośno, przyprawiając zebranych o ciarki na plecach.

Nagle w kominku zapalił się ogień, oświetlając ponury salon z wielkim, kryształowym żyrandolem. Obok źródła ciepła stały dwie kanapy, a między nimi ciemny stolik ze srebrnymi zdobieniami. Na podłodze leżał piękny dywan sprowadzany specjalnie z Brazylii. Okna zasłaniały ciężkie kotary. Śmierciożercy najwyraźniej woleli siedzieć w ciemnych pomieszczeniach.

- Greyback, Luther zapłaci ci przy wyjściu. Odejdź- zarządziła Bellatriks.

- Nie. Chcę osobiście przekazać Pottera Czarnemu Panu. Schwytanie go to nasza zasługa- powiedział całkiem pewnym głosem mężczyzna.

- Ty wiesz kim ja jestem?! Wiesz?! Jak śmiesz mi się sprzeciwiać?! A to...- kobieta zastygła i podeszła szybkim krokiem do jednego z szabrowników- Co to?!

- Miecz- odpowiedział wysoki blondyn z brudną twarzą. Wyglądał na dość przygłupiego- Moje. Znalazłem.

- Skąd go masz?! Skąd?! Oddawaj?!

- Nie, należy mi się jako zapłata.

- Głupcze! Crucio!- huknęła Lestranger, a mężczyzna upuścił broń Godryka i zaczął wić się na ziemi, krzycząc z bólu.

- Zabrać tych debili na plac! Won! Nie chcę ich widzieć!

   Grupka śmierciożerców podbiegła i siłą wyprowadziła szabrowników z dworku. Czarownica podniosła miecz. Obejrzała go dokładnie i dziwną czułością położyła na stoliku między kanapami.

- W szkole jest podróbka! Przeklęty Dumbledore!

- Ciociu...- zaczął spokojnie Draco- Udawaj, że nas tu nie było i...

- Chyba sobie śnisz! Przyniosłeś nam wstyd! Ty i twoja rodzina! Uciekliście jak tchórze, zdradziliście Czarnego Pana!- krzyknęła i schowała twarz w dłoniach. Wzięła głębszy wdech- Draco, ciocia jest zawiedziona. Odprowadźcie tę trójkę do celi, a ja sobie pogadam z kochanym Draco jak rodzina z rodziną. Zapewnię cię, że rozdzice pożałują swojej ucieczki.

- Nawet się nie waż- warknął Harry.

- Spokojnie, kochanie. Na ciebie przyjdzie kolej. Wezwę Pana, gdy twoja buźka się już naprawi- zaśmiała się czarownica- Na co czekacie?! Zabrać ich!

Śmierciożercy chwycili przyjaciół pod pachy i zaczęli ciągnąć w stronę długiego korytarza. Potter wyrywał się, rzucał, kopał, a nawet gryzł, ale mężczyźni zdawali się być jak z kamienia, nawet nie zwracali na Gryfona uwagi.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz