Patronus w kształcie rysia od razu zniknął, gdy powiadomił o upadku Ministerstwa Magii. Harry przerażony spojrzał na obronne zaklęcia otaczające Norę. Powoli się kryszyły, ukazując grupę śmierciożerców odzianych w czarne szaty. Tym razem żaden z nich nie miał białej maski. Byli pewni siebie.
Potter rzucił zaklęcie w pierwszego lepszego napastnika i wbiegł w tłum, chcąc odnaleźć przyjaciół. Goście weselni szybko się deportowali, więc Wybraniec miał coraz większe pole widzenia. Podniósł wzrok na dom Weasleyów, gdy usłyszał głośny krzyk. Ginny stała na werandzie i walczyła z jakimś śmierciożercą. Ewidentnie sobie nie radziła.
Brunet zmienił kierunek. Popędził do siostry Rona, wpadając po drodze na najróżniejsze osoby. Nawet zahaczył ramieniem o Syriusza, który dzielnie stawiał czoła dwóm wrogom i w dodatku zmusił ich do defensywy. Od snu z udziałem Lupina stał się niezwykle energiczny i wesoły.
- Ginny, padnij!- krzyknął okularnik, a jego głos przedarł się przez huk wysadzanej zastawy stołowej i przekleństwa śmierciożerców.
Rudowłosa posłusznie rzuciła się na ziemię, a mężczyzna, który ją zaatakował natychmiastowo został ogłuszony przez Pottera. Nagle Harry poczuł dłoń na ramieniu i skręt przy pępku. Nawet nie zauważył, kto dokładnie go deportował. Nastawił się bojowo. Co jak jakiś śmierciożerca zabrał Wybrańca do swego pana?
Okularnik złapał nadgarstek potencjalnego wroga i wykręcił mocno, aby napastnik padł na ziemię. Ku jego zdumieniu na stercie gałęzi wylądował nie kto inny jak Draco Malfoy. Włosy miał dłuższe niż przed rozłąką. Mógł na spokojnie upiąć niskiego kucyka. W sumie Harry nie ustępował mu w tej kwestii.
- Co ty...- szepnął brunet, czując, że mięśnie odmawiają mu posłuszeństwa. Nie mógł ruszyć ciałem, mimo iż nie dostał żadnym zaklęciem. Był po prostu zszokowany.
- Harry!- usłyszał krzyk Granger za plecami, ale nie odwrócił się.
Ślizgon wstał i otrzepał starannie ubranie. Poprawił włosy. Spojrzał na Wybrańca lekko wystraszonym wzrokiem. Wiele razy układał w głowie przemowę dla Pottera, ale jak ustał przed nim twarzą w twarz, zapomniał wszystkiego.
Stali w lesie przy małym stawie. W powietrzu unosił się przyjemny zapach rosy, a ciszę przerywała kukułka chowająca się gdzieś w koronach drzew. Hermiona stała przy pieńku z Ronem. Również nie wiedzieli, co się dzieje i dlaczego zdrajca zabrał ich z miejsca bitwy.
- Widziałem zdjęcie domu Weasleya w gazecie plotkarskiej na temat waszej trójki, dlatego no... Nie zastałem was w domu Syriusza i pomyślałem... Najpierw deportowałem Weasleya i Granger, a potem... Wyglądasz źle... Jak się czujesz?- powiedział Draco, który z trudem potrafił złożyć sensowną wypowiedź.
- To pierwsze, co mówisz po tym, co zrobiłeś?!- huknął Gryfon i potrząsnął dość agresywnie blondynem.
- Nie rób tak, to boli- warknął Malfoy. Odsunął się szybko od Pottera, myśląc intensywnie nad kolejnymi słowami- Kocham cię, Harry.
- To dlaczego to zrobiłeś?! Wiesz, że przez ciebie umarło paru uczniów?!
- Ja... Voldemort powiedział, ża zabije moich rodziców.
- Wiedziałeś, że Dumbledore umrze! Pozwoliłeś im go zabić!- krzyczał okularnik, dając upust gromadzonym od dłuższego czasu emocjom.
- Tak, pozwoliłem.
- Dumny z siebie jesteś?! Zadowoliło cię to?!
Draco stracił cierpliwość. Złapał Gryfona za koszulę i popchnął na stary dąb. Wybraniec zamrugał szybko oczami. Nie spodziewał się, że Ślizgon kiedykolwiek mógłby zrobić coś takiego.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...