Pierwszy tydzień unikania wszystkich członków rodziny wychodził mu nawet nieźle. Siedział w swoim pokoju, udając, że nie zdążył się jeszcze rozpakować, a posiłki robił sobie w nocy, gdy wszyscy spali. Z toalety korzystał jak najrzadziej mógł, zazwyczaj wtedy, gdy w domu była tylko Petunia i jej gruby synalek. Zdążył nawet odrobić jedną z prac domowych i wysłać dwa listy. Musiał przyznać, że wykorzystał ten tydzień bardzo dobrze i nie zmarnował ani godziny. Chciał koniecznie zająć czymś ręce i umysł, aby nie myśleć o wuju i tym, że ten zboczeniec śpi w pokoju obok niego.
- Trzymaj, żarłoku- szepnął Harry, dając swojej sowie kawałek ciasteczka. Przez najbliższe dwa miesiące będzie to jego jedyny normalny rozmówca, który nie rzuci w niego wałkiem lub nie pobije z kolegami dla zabawy.
Wstał powoli z krzesła. Kompletnie zdrętwiały mu nogi od parogodzinnego siedzenia przy biurku. Czuł się jak urzędnik państwowy, który musiał od rana wypełniać ważne dokumenty. Poprzysiągł sobie, że nigdy nie będzie pracował w takich warunkach. Może zostanie sławnym graczem quidditcha?
Chciał już wyjść z pokoju, gdy usłyszał ciche pukanie w szybę. Obejrzał się przez ramię. Jego oczom ukazała się Rose z paczuszką przywiązaną do prawej nóżki. Otworzył okno, a mała sówka wleciała do pokoju i usiadła obok klatki Hedwigi, skrzecząc wesoło. Potter pogłaskał ją po główce i odwiązał paczuszkę.
- Dzięki, mała- powiedział, a zwierzak zamachał skrzydłami jakby w odpowiedzi.
Harry dał jej kawałek ciasteczka w nagrodę i zabrał się za otwieranie przesyłki. W środku była starannie złożona kartka, co już wskazywało na to, że nadawcą na pewno nie jest Ron i dwie paczki fasolek wszystkich smaków. Potter rozłożył powoli list.
Z tej strony mama Rona. Mam nadzieję, że masz się dobrze, kochanie. Widziałam twojego wuja na peronie. Nie wygląda na miłego faceta. Jesz dużo? Zawsze jesteś taki jakiś wychodzony, dziubasku. Nie wychodź na słońce, bo dostaniesz udaru, a wy podobno tam w mugolskim świecie macie niezbyt skutecznych lekarzy. Podobno leczycie złamania w miesiąc! Okropne! Wpadaj do nas kiedy zechcesz!
Z pozdrowieniami i całuskami,
Molly
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i schował list do szuflady, gdzie znajdowały się wszystkie inne. Planował kiedyś z nich album. Wziął kartkę i od razu zabrał się za odpowiedź. Pani Weasley to była złota kobieta z równie złotym sercem.
Dziękuję Pani za fasolki i miłe słowa. Tak, jem dużo, a przynajmniej się staram. Czasem zapominam o posiłakch, gdy odrabiam lekcje. Chcę zrobić wszystko teraz, aby mieć potem wolny miesiąć. Bardzo się cieszę, że Pani do mnie napisała. Nie wychodzę na słońce. Na pewno skorzystam z Pani zaproszenia. Uwielbiam Pani rodzinę, zawsze panuje u Was ciepła i kochająca atmosfera.
Proszę pozdrowić wszystkich,
Harry
PS. Przesyłam też mały mugolski prezent dla Pani męża.
Chłopak złożył karteczkę prosto na miarę swoich możliwości i wsadził ją do pudełeczka, gdzie wcześniej był list pani Molly i dwa opakowania fasolek. Na karteczce położył długopis i opakowanie kleju. Wszystko starannie zawiązał sznurkiem. Napoił i nakarmił Rose, po czym przytwierdził przesyłkę do jej nóżki. Sówka tylko pomachała skrzydłami i wystrzeliła jak z procy. Harry wpatrywał się w zwierzę aż nie zniknęło za ostatnim domkiem na Privet Drive.
***
Pewnej niedzieli Harry usłyszał głośne wołanie wuja, więc niechętnie zwlekł się na parter. Nagle jakby rozbolały go plecy, a temperatura spadła o dobrych dziesięć stopni. Wszedł powoli do salonu, chowając trzęsące się dłonie w kieszeniach. Bał się bardziej niż przy spotkaniach z Voldemortem.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...