86

5K 438 547
                                    

  Weszli do gabinetu dyrektora bez pukania. Dumbledore skupił na nich wzrok. Nie dało się wyczytać z jego twarzy żadnych emocji. Obok stała McGonagall ze ściśniętymi wargami. Harry już był pewien, że dostanie ostry ochrzan.

Dopiero po chwili zauważył Knota, który wpatrywał się w ogień w kominku. Kingsley Shacklebolt i Percy Weasley wyglądali jak typowi ochroniarze w filmach. Mieli na sobie czarne szaty i krzyżowali ręce na klatce piersiowej.

- Kogo my tu widzimy...- warknął Korneliusz.

Potter obdarzył go jak najbardziej nienawistnym spojrzeniem potrafił. Nie czuł strachu, a raczej dziwną satysfakcję. Miał dość oskarżeń o kłamstwo. Voldemort powrócił i jakiś tam minister nie powstrzyma go przed głoszeniem prawdy.

- I pan Malfoy?- bardziej spytał niż oznajmił Knot. Poprawił nerwowo szatę w turkusowe kropki i podszedł do nich powolnym krokiem- Nie spodziewałem się, że ty też bierzesz w tym udział. Będę musiał przekazać to Lucjuszowi.

- A proszę- warknął Draco i przeczesał palcami włosy. Przybrał minę zniesmaczonego księcia, która zawsze wychodziła mu bezbłędnie.

- Wiecie może, dlaczego tu jesteście?

- Nie- od razu odpowiedział brunet. Widział twardy wzrok dyrektora i Dumbledore'a. Wiedział, że musi kłamać.

- Nie jesteś świadom, że złamałeś któryś z punktów regulaminu?

- Regulaminu szkolnego? Nie- zielonooki patrzył prosto w oczy Knota.

- A żadnego z dekretu ministerstwa?

- Nie, ministrze- kontynuował kłamstwo Gryfon.

- Wiesz, że wykryto w tej szkole nielegalną organizację uczniowską?

- Ojoj, to okropne- powiedział Draco z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.

- Ministrze, powinniśmy wezwać tutaj informatora- wtrąciła się Umbridge. Jej skrzeczący głos wywołał na twarzy Pottera wyraz obrzydzenia.

- Słusznie- zgodził się Korneliusz.

Dyrektor kiwnął głową. Nauczycielka obrony przed czarną magią zaśmiała się głośno i wyszła z gabinetu. Atmosferę można było kroić nożem. McGonagall westchnęła i oparła się o biurko. Potter słyszał głośny oddech wystraszonego Rona. Najprawdopodobniej bał się bardziej reakcji mamy niż wyrzucenia ze szkoły.

Brunet zerknął na swojego chłopaka. Draco wyglądał na niezwykle dumnego, jak prawdziwy arystokrata. Zadarł wysoko głowę, a wzrok utkwił w ministrze. Jego oczy były zimne, oceniające, krytykujące.

Gryfon przejechał palcami po dłoni blondyna. Chciał go przytulić. Potrzebował ciepła, czegokolwiek. Nie lubił zrzucać swoich problemów na innych, ale w tej sytuacji bardzo chciałby to zrobić.

  Usłyszeli jak za ich plecami otwierają się drzwi. Obejrzeli się. Bardzo chcieli wiedzieć, kto postanowił wydać Gwardię Dumbledore'a. Nie spodziewali się jednak, że będzie to Ginny.

- Ty?!- krzyknął zszokowany Harry. Draco wyglądał jakby chciał uderzyć młodszą dziewczynę.

- Ministrze, to Ginerva Weasley. Córka Artura Weasleya.

- Znam twojego ojca- powiedział z wielką radością Knot- Jest dobrym pracownikiem. Powiem mu jakim dobrym dzieckiem jesteś. Twój brat, Percy, też dobrze pracuje- wzrok Korneliusza spoczął na Ronie- Szkoda, że niektóre dzieci nie są tak grzeczne.

- Ginny... ale...- szepnął rudzielec i spuścił wzrok- Moja siostrzyczka?

   Dziewczyna uparcie unikała z nimi kontaktu wzrokowego. Wyglądała na wystraszoną.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz