104

4.2K 358 421
                                    

   Hermiona naprawdę obraziła się na Rona i zaprosiła na przyjęcie McLaggena. Był to chłopak, który przegrał z Weasleyem starcie o pozycję obrońcy  Gryffnidoru. Oczywiście przegrał przez ciche zaklęcia, które rzucała Granger.

Siedziała na łóżku i czytała list od Kruma. Chłopak dość szczegółowo opisał swój ostatni mecz. Na końcu zadał chybe ze sto pytań:

Jesteś zdrowa? Jak oceny? Podobno wybiera się na bal, masz już sukienkę? Przeczytałaś książkę, którą ci poleciłem?... ...

Gryfonka z czystej ciekawości zaczęła liczyć ilość znaków zapytania w tekście. Otworzyła szeroko oczy, gdy zatrzymała się przy liczbie dwadzieścia osiem. Miała na to wszystko odpowiedzieć? Westchnęła głośno. Postanowiła nie tracić czasu i odpisać na długi list Kruma.

Uśmiechała się pod nosem. Czuła się niezwykle ważna. Pierwszy raz ktoś spoza rodziny aż tak się o nią martwił. Ciepło rozlało się po jej sercu.

***

   Harry spojrzał na Draco i stanął jak wryty. Chłopak wyglądał jak prawdziwy książę. Czarny garnitur z równie ciemną koszulą i zielonym krawatem pasował do Ślizgona idealnie. Jeszcze bardziej podkreślał białą skórę, jasne oczy i blond włosy, od których Gryfon nie mógł oderwać wzroku. Oczywiście fryzura była jak zwykle nienaganna. Lekko zaróżowione usta wydawały się błyszczeć.

- Wyglądasz cudownie- wydukał brunet, który nagle poczuł się dziwnie zdołowany swoim wyglądem.

Gryfon miał na sobie również czarny garnitur z białą koszulą. Ostatni guzik rozpiął, więc nie włożył żadnego krawata czy muszki. Ciemne jak krucze pióra włosy jak zwykle sterczały we wszystkie strony. Harry przed wyjściem z dormitorium starał się je choć trochę ułożyć, ale udało mu się tylko poskromić wicherek na tyle głowy. Okulary wyczyścił starannie, więc odbijała się nich twarz Draco.

- Ty też. Jak taki typowy podrywacz z okładek książek- zaśmiał się Malfoy, pokazując na rozpięte guziki przy szyi zielonookiego.

- Źle się czuje w krawacie- oznajmił Potter i złapał ukochanego za dłoń. Ruszyli w stronę gabinetu Slughorna sporo spóźnieni.

Pomieszczenie wydawało się być trzy razy większe niż zazwyczaj. Najpewniej była to sprawka jakiś wymyślnych czarów, aby pomieścić wszystkich gości. Chłopcy zamrugali parę razy. Byli w szoku ile znanych osobistości pojawiło się w Hogwarcie. Harry nie miał kompletnie pojęcia jakim cudem weszli do zamku niezauważeni przez wścibskich uczniów.

Minister to był pikuś przy znanych graczach quidditcha, którzy najbardziej zaciekawili Pottera. Draco zaświeciły się oczy, gdy dostrzegł w tłumie ulubionego pisarza powieści fantastycznych, w których tak się zaczytywał, gdy spędzał wakacje w domu.

- Oni wszyscy byli uczniami Slughorna- szepnęła Hermiona, która niewiadomo jak pojawiła się za ich plecami.

- Serio?- spytał zdumiony brunet. Puścił dłoń Malfoya, gdy zauważył, że ten nie może ustać w miejscu. Zgodnie z jego oczekiwaniami blondyn od razu popędził w stronę pisarza bez żadnego skrępowania.

- Nie będziesz zazdrosny?- zaśmiała się Granger i podała okularnikowi jakiś niebieski napój w kryształowej szklance.

- Nie. Ten facet ma może z trzydzieści pięć lat, więc jest za stary dla Draco. A gdzie twój towarzysz?

- Unikam go. Chyba zrozumiał moje zaproszenie na imprę jako pozwolenie na flirt. Widzę w jego oczach, że czeka na idealny moment, aby mnie pocałować. 

- Ojoj, trzeba było pomyśleć- zaśmiał się Harry i upił łyk dziwnego napoju. Od razu poczuł smak waty cukrowej, który pieścił jego kubki smakowe. Potter uśmiechnął się zadowolony. W życiu nie pił czegoś tak słodkiego i smacznego.

   Nagle dopadł go Slughorn w towarzystwie jakiegoś starszego i niskiego faceta. Hermiona szybko się zmyła. Gryfon ze sztucznym uśmiechem odpowiadał zadawkowo na rzucane pytania. Wzrokiem błądził po sali, podziwiając przepiękne płatki śniegu wirujące pod sufitem i niesamowite rzeźby lodowe pod oknami.

Nie było widać gwieździstego nieba przez grubą, czarną kotarę. W gabinecie znajdowało się około sto osób. Każdy pogrążony był w rozmowie lub tańcu. Z niewiadomego źródła wybrzmiewała muzyka klasyczna. Atmosfera stała się zadziwiająco ciepła. Ludzie wyglądali przeróżnie. Niektórzy mieli na sobie pstrokate szaty, inni garnitury, a jeszcze inni piękne suknie.

Harry przeprosił profesora i drugiego rozmówcę. Szybkim krokiem udał się do szwedzkiego stołu w nadziei, że nikt nie zaczepi go, gdy będzie miał usta wypchane przystawkami. Nagle ktoś go chwycił za ramię i wyciągnął na środek pomieszczenia. Potter wywrócił oczami, gdy poczuł perfumy Draco.

- Nie myśl, że daruję ci taniec- powiedział cicho blondyn.

- Nie umiem tańczyć- mruknął lekko zawstydzony brunet.

- Będziemy tylko kręcić się w kółko, dobrze?

- Dobrze.

Jednak nawet taka prosta czynność sprawiała zielonookiemu trudność. Ruszał się jak robot, spięty, bez grama gracji. Za to każdy ruch arystokraty był płynny, wyuczony. W takich chwilach żałował, że Ślizgon jest z innej klasy społecznej. Gryfon nienawidził, gdy zawstydzał go własny brak obycia.

- Uśmiechnij się, masz piękny uśmiech to go pokazuj- odezwał się blondyn, widząc, że Harry czuje się niekomfortowo.

- Co ty taki milutki dzisiaj?

- Świąteczna magia- mruknął cicho szarooki.

- Słyszałem, że niezwykle poprawiłeś się z eliksirów- usłyszeli głos Severusa.

Potter podskoczył i odsunął się lekko od blondyna. Snape zmierzył Gryfona podejrzliwym wzrokiem.

- Jakoś nie wykazywałeś takich umiejętności na moich lekcjach- kontynuował wypowiedź były nauczyciel eliksirów.

- Może pan ich nie dostrzegał- odpyskował Wybraniec, przybierając wrogie nastawianie.

- A może jesteś w posiadaniu jakiś ściąg, Potter- warknął Severus.

Brunet miał czasem wrażenie, że jedynym celem tego mężczyzny jest przyłapanie Harry'ego na robieniu czegoś niezgodnego z zasadami i udowodnienie wszystkim, że Potter nie jest tak idealny jakim go malują. Niestety, a może i stety, niezwykle rzadko dopinał swego.

- Nie jestem- odpowiedział pewnie Gryfon. Dobrze wiedział, że kłamie, ale miał nadzieję, że Snape tego nie zauważy.

- Chcesz być aurorem, tak?- zaśmiał się Severus i niespodziewanie przeniósł wzrok na Draco- A więc przyszliście jako para...

Potter ścisnął dłoń Malfoya, potwierdzając tym samym przypuszczenie profesora. Wybraniec rzucał nauczycielowi nieme wyzwanie.

- Cudownie- dodał po chwili mężczyzna z jadem w głosie- Jutro napewniej wszystkie gazety obiegnie ta informacja. 

- I tak wszyscy wiedzą o naszym związku- odezwał się Ślizgon.

- Racja, pan sławny Potter nie lubi mieć prywatności. Najlepiej, aby każdy pisał, co Wybraniec zjada na śniadanie i jakiego koloru jest jego gówno.

Chłopcy zastygli. Najwyraźniej Severus wstał dzisiaj lewą nogą. Snape ostatni raz omiótł ich wzrokiem. Zarzucił do tyłu czarną szatą i odszedł, aby obserwować uczniów w poszukiwaniu potencjalnych kandydatów do szlabanu.

- To było mocne- mruknął po długiej ciszy Draco.

- Racja. To co? Nażremy się jak prosiaki i uciekniemy do wieży astronomicznej?

- Jeszcze pytasz? To jasne jak lampy na sali operacyjnej.

- Co?...- spytał zdumiony porównaniem Harry.

- Co?...- powtórzył Malfoy, udając, że nie ma pojęcia, o co chodzi ukochanemu.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz