- Ej, ludzie!- krzyknął Harry i wszedł na stolik. Wszyscy w pokoju wspólnym zamilkli i utkwili wzrok w Potterze- Doszły mnie słuchy, że Abraxas Malfoy jest nieakceptowany przez wielu z was jako Gryfon. Czy to zachowanie, za które pochwaliłby was Godryk Gryffindor? Czy Gryfoni powinni gnębić Gryfonów? Czy te zachowanie można uznać jako przykładne? Znęcanie się nad jedenastolatkiem ze względu na jego nazwisko powinno się utrwalić w tradycji Gryffindoru? Jesteśmy do groma jasnego Gryfonami czy Ślizgonami?! Śmiejemy się ze Slytherinu, a sami nie jesteśmy lepsi! Nie mogę teraz z dumą mówić innym, że jestem z Gryffindoru. Nie mogę znieść widoku smutnego, blondwłosego chłopaka, który jest przykładnym, pomocnym i miłym uczniem! Wstyd mi za was! Wstyd mi za to, że należę do domu pełnego nienawiści!
Potter spojrzał na ludzi, którzy za wszelką ceną unikali jego spojrzenia. W pomieszczeniu panowała gęsta atmosfera, a cisza wręcz dobijała. Nagle ktoś zaczął klaskać. Harry wychwycił wzrokiem Ginny. W ślady dziewczyny poszła reszta. Fred i George weszli na stolik i zajęli miejsce po obu stronach bruneta. Gdy brawa się skończyły, jeden z bliźniaków zabrał głos:
- Abraxas, jesteś tu?
Malfoy nieśmiało podszedł do prowizorycznej sceny. Unikał kontaktu wzrokowego. Wyglądał na niezwykle zawstydzonego. Wpatrywał się w podłogę i dłonie miał splecione za plecami. Harry musiał przyznać, że chłopak wygląda jak te idealne dzieci z reklam.
- Czy ktoś chciałby powiedzieć coś do naszego przyjaciela? A może: ,,Wypad z naszego domu, śmieciu"?- spytał wyzywająco Fred.
- Nie? Nikt się nie przyzna?- dodał George- Pamiętajcie, że jesteśmy bliźniakami Weasley i mamy uszy wszędzie. Wiemy, kto to zrobił. Jak te osoby nie przeproszą Abraxasa do dwudziestej drugiej to osobiście doniesiemy wszystko McGonagall. To tyle. Dziękujemy!
Harry i rudzielce zeszli ze stołu. Dopiero po minucie niezręcznej ciszy uczniowie wrócili do swoich zajęć, a pokój wspólny wypełnił gwar rozmów.
- Serio wiedzieliście o dręczeniu? Nie zareagowaliście?- spytał wkurzony Potter.
- Nie wiedzieliśmy- odpowiedzili szeptem bliźniacy.
- To czemu... em...
- Wszyscy nam uwierzyli, więc winowajcy przeproszą Abraxasa. Każdy boi się McGonagall- wyjaśnił George.
- A po twojej pięknej przemowie raczej nie będzie więcej gnębienia w tym domu- dodał Fred.
***
Harry spojrzał na Hermionę jak na wariatkę i wyjął z kartonu jedną z odznak. Na niebieskiej plakietce widniał czarny napis ,,WESZ". Granger stała dumna naprzeciw przyjaciół, a jej szata ozdobiona była już dwiema takimi odznakami.
- O co chodzi?- spytał niepewnie Ron, jakby dziewczyna miała go uderzyć za odezwanie się.
- Stowarzyszenie WESZ, czyli Stowarzyszenie Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych- odpowiedziała z uśmiechem córka mugoli.
- Od kiedy taka organizacja istnieje?
- Od dzisiaj.
- Jak na to wpadłas?- spytał Harry i schował jedną z odznak do kieszeni szaty.
- Dzisiaj na śniadaniu zobaczyłam, jak niektórzy uczniowie nie szanują ciężkiej pracy skrzatów i biorą tylko po kęsie każdego dania, a resztę zostawiają. Brudzą, wylewają napoje. Jak świnie.
- Ilu masz członków?- dopytywał Potter.
- Trzech, ale zaraz zbierzemy więcej, prawda chłopcy?
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...