Dursley był dyrektorem firmy Grunnings. Miał pieniądze, ludzie go szanowali i nikt by nie pomyślał, że ten mężczyzna może zgwałcić dziecko, nawet jego żona. Petunia zawsze ufała wybrankowi serca. Harry lubił w duchu naśmiewać się z tej głupiej blondynki. Ile ona nie wiedziała o Vernonie...
Nie chcieli utrzymywać kontaktu z Potterami, dlatego pojawienie się ich syna przed drzwiami było dla nich ogromnym szokiem. Pan Dursley doszedł do wniosku, że Harry musiał zrekompensować mu te wszystkie lata utrzymywania. Mężczyzna nie wiedział, dlaczego chłopiec tak go podniecał i wolał tego nie wiedzieć. Gdy Potter miał sześć lat, Vernon zadowalał się tylko molestowaniem go, ale szybko zapragnął czegoś więcej.
Nie zdziwił dyrektora Grunnings widok wychodzące z domu zielonookiego czarodzieja, którego podpatrzył przez niewielkie okienko w łazience. Od początku wiedział, że nikt normalny nie zostałby w tym domu, ale w tym był problem... Harry nie był normalny. Od małego wokół niego działy się dziwne rzeczy i może właśnie to podniecało Vernona. Taka nienormalność przyprawiająca o ciarki była po prostu przyciągająca.
Żałował jednak tego, że zapewne nie zobaczy więcej tego chłopaka. Spodobał mu się, a teraz zniknie na zawsze. Mężczyzna jednak wiedział, że w pracy też jest wiele młodych chłopaków, którzy pragną pieniędzy. Niestety żaden nie będzie tak wyjątkowy jak Harry, tak nienormalny...
***
Brunet spojrzał na pająka. Nie bał się go, bo w komórce pod schodami było ich pełno. Przypomniało mu się akurat jego całe dotychczasowe życie u Dursley'ów. W tym znęcanie się Dudleya i molestowanie wujka. Zawsze był traktowany jak popychadło. Dla syneczka Vernona przypominał worek treningowy, dla Petunii sługusa, a dla pana domu obiekt do rozładowywania napięcia seksualnego.
Przy starym budynku, który niegdyś był spożywczakiem z niebywale tanimi słodyczami stał czarnowłosy chłopiec. Jego jasne, zielone oczy, które tylko znawca mógł określić mianem trawiastych wpatrywały się tępo w czarne trampki, których podeszwa była popękana w paru miejscach. Za duża bluzka zakrywała siniaki na szczupłym ciele. Wyglądał jak biedne dziecko na zdjęciach pomocy społecznej.
Kompletnie różnił się od Dudleya, który był aryjskiej urody. Ważył zapewne trzy razy więcej od Pottera. Harry nazywał go prosiakiem w peruce, co często było przyczyną rozwalonego nosa lub bicia pasem przez ciotkę.
Harry zdał sobie sprawę jak bardzo życie jest niesprawiedliwe. Od małego miał przerąbane i właśnie wtedy, gdy wychodził na prostą znowu coś musiało się stać. Najpierw Piers Poliss, przyjaciel wieprza, przywalił mu w brzuch, a na drugi dzień przeleciał go jego własny wuj.
Brunet przeczesał dłonią czarne włosy, które kiedyś odrastały mu od razu po ścięciu, co wywoływało u Dursley'ów istny napad szału. Usiadł na krawężniku, co od razu uznał za okropny błąd, bo straszny ból rozlał się po jego ciele.
Nie miał jednak siły wstawać. Schował twarz w dłonie i po prostu się rozpłakał. Miał dość wszystkiego. Miał dość tego, że jest bohaterem, miał dość sławy, miał dość wujostwa, miał dość dorosłych, miał dość magii, miał dość nawet życia. Musiał jednak to przełknąć, bo zależało mu na kimś i dobrze wiedział, że to jedyna osoba, która daje mu trochę nadziei.
***
Siedział tak drugą godzinę. Mimo iż były wakacje, wilgotne powietrze zdążyło przyprawić go o gęsią skórkę, a może to był chłód w jego sercu? W każdym razie intensywanie myślał, jak ma się dostać do chociażby Dziurawego Kotła. Potrzebował transportu.
Jeśli go pamięć nie myliła, to za trzy dni są jego urodziny. Przypomniały mu się czasy, gdy dostawał od wuja jakieś stare śmieci. Czy to dziurawe skarpetki, czy wygięty wieszak... Zaśmiał się ponuro. Teraz miał przyjaciół, którzy dawali mu hojne ,,upominki". Szczególnie Hermiona... Zawsze otrzymywał od niej parę grubych tomów, które nie wyglądały na jakieś tanie.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...