59

5.9K 504 485
                                    

  Harry szedł w stronę Wielkiej Sali jak na ścięcie. Nie miał za grosz poczucia rytmu. Taniec był dla niego trudniejszy niż wszystkie bitwy razem wzięte. Ginny starała się go uspokoić, gadając jakieś głupoty, ale niezbyt jej to wychodziło.

Potter podniósł wzrok i nagle jakby świat się zatrzymał. Naprzeciwko niego stał Draco w towarzystwie Pansy. Miał na sobie piękną wyjściową szatę z przebłyskami ciemnej zieleni. Włosy nie wyglądały na wysmarowane żelem, układały się jakby naturalnie na boku. Tylko podkrążone oczy zdradzały, że Malfoy nie jest żadnym bóstwem a zwykłym człowiekiem.

Gryfon poczuł, że zaczynają go palić policzki. Draco prawie zawsze ubierał się elegancko, ale tym razem przeszedł samego siebie. Harry odwrócił wzrok, gdy Ślizgon spojrzał prosto w jego oczy. Nie chciał zawstydzić się jeszcze bardziej. Było to żenujące i pewnie przyciągnęłoby uwagę wielu uczniów.

   Malfoy przejechał wzrokiem po Potterze i uśmiechnął się pod nosem. Miał wielką ochotę pogratulować zielonookiemu zmiany wizerunku z bezdomnego na czarodzieja z wyższej klasy społecznej. Blondyn po dokładnym obejrzeniu ubrania Gryfona zaczął przypatrywać się jego lekko rumianej twarzy.

Czarne włosy zdążyły już się rozwalić, niszcząc tym samym poważny wygląd chłopaka. Oczywiście Draco od razu zaliczył to do plusów, a nie do minusów. W zielonych oczach odbijał się blask świec, a lekko zaróżowione usta były zaciśnięte, najpewniej ze stresu.

Malfoy wbił paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Chciałby złapać bruneta za ramię i zaciągnąć do jakiejś pustej klasy. Niestety musieli wytrzymać parę godzin bez odzywania się do siebie. Ślizgon szybko odwrócił wzrok, aby nie ulec pokusie. 

- Panie Malfoy, możemy pogadać?- usyłaszał za swoimi plecami głoś Moody'ego.

- Tak, profesorze- odpowiedział cicho. Nadal miał w pamięci fretkę, w którą przemienił go nauczyciel obrony przed czarną magią.

- Teraz?!- krzyknęła oburzona Pansy.

- Teraz. Jak kochasz to poczekasz- syknął mężczyzna.

Arystokrata powoli obrócił się. Moody zaczął iść przed siebie, więc Ślizgon uznał, że powinien za nim podążyć. Czuł na sobie wzrok Pottera. Z jednej strony mu to schlebiało, ale z drugiej pogłębiało tęsknotę za dotykiem Gryfona. W końcu nie mieli zbyt wiele okazji, aby być sam na sam.

   Zatrzymali się przed salą lekcyjną. Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Draco zrobił to samo. Nie miał bladego pojęcia, czego może chcieć od niego profesor tuż przed rozpoczęciem balu. Nic ostatnio na diabła nie zrobił, uważał na lekcjach i nie dostał żadnej złej oceny.

- Blisko jesteś z Potterem, co?- spytał Moody i wyjrzał przez okno.

- Co?- wydusił zdziwiony Ślizgon.

- Nie udawaj Greka. Ja widzę wszystko- powiedział. Pokazał na magiczne oko, które kręciło się szybko dookoła własnej osi.

- Ja... em...- blondyn kompletnie nie widział, jak wyjść z tej dziwnej sytuacji. Co obchodziło profesora życie miłosne uczniów?

- Dobrze, dobrze. Kontynuujcie swoją relację. Bardziej się staraj. Dobre posunięcie. Przewyższych swojego ojca.

- Co? O co dla profesora chodzi?- Draco zaczął coraz bardziej się niepokoić.

- Rozkaz z góry. Jesteśmy w tej samej drużynie, jesteśmy śmierciożercami.

- Nie mam z nim nic wspólnego!- zaprzeczył szybko Ślizgon.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz