9

9.2K 639 1.5K
                                    

- Draco, boli cię?- spytała po raz setny Pansy.

- Przecież już ci mówiłem. Zamknij się i daj mi odpocząć- odpowiedział blondyn i upił łyk soku dyniowego.

- Ten brutal nie powinien nas niczego uczyć. Przecież to zwykły gajowy...

- Mówiłem, abyś się zamknęła!- krzyknął Malfoy i trzasnął kubkiem w szafkę nocną.

   Spojrzał gniewnie na przyjaciółkę. Poczuł jednak wstyd, gdy zobaczył w kącikach jej oczu słone łzy. Parkinson wpatrywała się w swoje dłonie.

- Nie chciałem krzyczeć na ciebie. Po prostu jestem zmęczony- starał się wytłumaczyć swoje zachowanie.

- Rozumiem...

- W dodatku zdenerwował mnie Potter.

- Dlaczego?- spytała Pansy. Oczy miała już suche, a na jej twarzy wypisana była ekscytacja. Draco zastanawiał się zawsze, czy wszystkie dziewczyny jak Parkinson lubią plotki i obgadywanie.

- Jakim prawem śmiał mnie dotknąć?

- Wykrwawiłbyś się.

   Ślizgon wywrócił tylko oczami i przeniósł wzrok na okno. Było już ciemno. Draco nagle zapragnął położyć się w swoim dormitorium i poczytać ,,Przygody Johna Lee". Blondyn podziwiał tego czarodzieja czystej krwi, który musiał ukrywać się w świecie mugoli.

- Słuchasz mnie?- usłyszał cichy głos Pansy.

- Możesz powtórzyć?

- Dlaczego Potter ci pomógł? Przecież cię nienawidzi.

- On aż za bardzo lubi być bohaterem- powiedział i głośno prychnął- Uwielbia być widziany w oczach innych jako miłosierny, pomagający wrogom Wybraniec.

- Niech przypadkiem się nie zesra z tej swojej sławy- wysyczała Parkinson.

- Mam nadzieję, że nie będę musiał mu dziękować.

- Ja też.

- Głupi okularnik.

- Idę spać- oznajmił Draco i spojrzał znacząco na Pansy.

- Em... dobranoc- powiedziała i wstała z krzesła- Uważaj tylko na rękę.

- Ja zawsze uważam.

***

  Harry spojrzał spod byka na Ślizgona, który ustawił swój kociołek tuż obok niego. Było to aż za bardzo podejrzane.

- Panie profesorze!- krzyknął po chwili Malfoy- Bo ja nie dam rady z pocięciem korzonków stokrotek...

- Potter ci pomoże- powiedział sucho Snape.

- No nie...- mruknął pod nosem Harry, ale posłusznie wziął nóż. Wolał nie podpadać nauczycielowi eliksirów. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż czyszczenie trzy godziny kociołków w ramach szlabanu.

- Przecież nic ci nie jest, Malfoy- syknął głośniej brunet i zabrał się za krojenie składników.

  Blondyn tylko zachichotał i oparł się o ławkę. Przeczesał dłonią włosy, co wywołało u Parkinson dorodny rumieniec. Tymczasem Gryfon patrzył na niego spod byka.

- Z obraniem figi też sobie nie poradzę...

- Przestań jęczeć- burknął Harry. Niestety nie zauważył stojącego tuż obok profesora.

- Potter, niewychowany dzieciaku, tak trudno ci pomóc koledze?- spytał Snape swoim najbardziej jadowitym tonem.

- Przepraszam, panie profesorze- odpowiedział z trudem Gryfon i wziął do ręki figę. Czuł, że pomagając udającemu blondynowi, traci na honorze.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz