- Draco, boli cię?- spytała po raz setny Pansy.
- Przecież już ci mówiłem. Zamknij się i daj mi odpocząć- odpowiedział blondyn i upił łyk soku dyniowego.
- Ten brutal nie powinien nas niczego uczyć. Przecież to zwykły gajowy...
- Mówiłem, abyś się zamknęła!- krzyknął Malfoy i trzasnął kubkiem w szafkę nocną.
Spojrzał gniewnie na przyjaciółkę. Poczuł jednak wstyd, gdy zobaczył w kącikach jej oczu słone łzy. Parkinson wpatrywała się w swoje dłonie.
- Nie chciałem krzyczeć na ciebie. Po prostu jestem zmęczony- starał się wytłumaczyć swoje zachowanie.
- Rozumiem...
- W dodatku zdenerwował mnie Potter.
- Dlaczego?- spytała Pansy. Oczy miała już suche, a na jej twarzy wypisana była ekscytacja. Draco zastanawiał się zawsze, czy wszystkie dziewczyny jak Parkinson lubią plotki i obgadywanie.
- Jakim prawem śmiał mnie dotknąć?
- Wykrwawiłbyś się.
Ślizgon wywrócił tylko oczami i przeniósł wzrok na okno. Było już ciemno. Draco nagle zapragnął położyć się w swoim dormitorium i poczytać ,,Przygody Johna Lee". Blondyn podziwiał tego czarodzieja czystej krwi, który musiał ukrywać się w świecie mugoli.
- Słuchasz mnie?- usłyszał cichy głos Pansy.
- Możesz powtórzyć?
- Dlaczego Potter ci pomógł? Przecież cię nienawidzi.
- On aż za bardzo lubi być bohaterem- powiedział i głośno prychnął- Uwielbia być widziany w oczach innych jako miłosierny, pomagający wrogom Wybraniec.
- Niech przypadkiem się nie zesra z tej swojej sławy- wysyczała Parkinson.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał mu dziękować.
- Ja też.
- Głupi okularnik.
- Idę spać- oznajmił Draco i spojrzał znacząco na Pansy.
- Em... dobranoc- powiedziała i wstała z krzesła- Uważaj tylko na rękę.
- Ja zawsze uważam.
***
Harry spojrzał spod byka na Ślizgona, który ustawił swój kociołek tuż obok niego. Było to aż za bardzo podejrzane.
- Panie profesorze!- krzyknął po chwili Malfoy- Bo ja nie dam rady z pocięciem korzonków stokrotek...
- Potter ci pomoże- powiedział sucho Snape.
- No nie...- mruknął pod nosem Harry, ale posłusznie wziął nóż. Wolał nie podpadać nauczycielowi eliksirów. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż czyszczenie trzy godziny kociołków w ramach szlabanu.
- Przecież nic ci nie jest, Malfoy- syknął głośniej brunet i zabrał się za krojenie składników.
Blondyn tylko zachichotał i oparł się o ławkę. Przeczesał dłonią włosy, co wywołało u Parkinson dorodny rumieniec. Tymczasem Gryfon patrzył na niego spod byka.
- Z obraniem figi też sobie nie poradzę...
- Przestań jęczeć- burknął Harry. Niestety nie zauważył stojącego tuż obok profesora.
- Potter, niewychowany dzieciaku, tak trudno ci pomóc koledze?- spytał Snape swoim najbardziej jadowitym tonem.
- Przepraszam, panie profesorze- odpowiedział z trudem Gryfon i wziął do ręki figę. Czuł, że pomagając udającemu blondynowi, traci na honorze.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...