137

3.2K 305 730
                                    

    Dni mijały, a stan Pottera był wciąż stabilny. Nie mogli cieszyć się spacerami przez coraz brzydszą pogodę, ale za to spędzali ze sobą wiele czasu na rozmowach, dokuczaniu czy graniu w jakieś gry. Próbowali nawet w szachy, ale zbyt wiele czasu mijało na tłumaczeniu Harry'emu, gdzie stoją pionki po każdym ruchu.

- Widziałeś moją różdżkę?- spytał brunet, szukając dłońmi zagubionego przedmiotu na pościeli. Musiał przyznać, że znalezienie czegoś na ślepo graniczyło z cudem.

- Po co ci?- spytał Malfoy.

- Czuję się z nią pewniej.

- Przecież jesteś tu bezpieczny. Już dawno po wojnie. 

- Nadal nie czuję się dobrze, gdy jej nie mam.

Draco wywrócił oczami i wziął różdżkę z biurka. Wiele przeszła od dnia, w którym Wybraniec ją kupił. Oczywiście Bliznowaty schował zgubę od razu do kieszeni. Mimo wszystko wolał zachować ostrożność. Miał dziwne natręctwa. Między innymi nigdy nie zasypiał sam, gdy arystokrata przed wyjściem nie sprawdził dwa razy, czy drzwi są zamknięte na klucz. W dodatku na otwartej przestrzeni pozostawał w stanie gotowości i upewniał się, że łatwo może wyjąć różdżkę. Był weteranem, nic dziwnego.

- Jutro poprawadzą z tobą wywiad. Dasz radę?

- No pewnie- powiedział zielonooki i położył dłoń na ramieniu blondyna. Od razu wkarabanił się na jego kolana.

- Nie za wygodnie?

- Poczytaj mi książkę o tamtej dziewczynie z lasu.

- Dobrze, dobrze- mruknął Draco i wziął z szafki nocnej grube tomiszcze.

***

   I przyszło Boże Narodzenie, a wraz z nim ponury zazwyczaj dworek nabrał ciepła i dziwnej radości. Oczywiście Harry nie mógł zobaczyć licznych ozdób czy krzątających się w kuchni skrzatów, ale czuł przyjemną, rodzinną atmosferę.

Zszedł na parter, trzymając się dość mocno poręczy. Bał się upadku. Malfoyowie musieli wymienić dywan, ponieważ pod podszewami było dziwnie miękko. Ruszył w stronę jadalni, jeżdżąc palcami po pięknej tapecie w salonie. Nagle ktoś się na niego rzucił, wywalając na podłogę.

Potter sięgnął po różdżkę, ale wtedy usłyszał dobrze znany mu śmiech Abraxasa. Blondyn przytulał go mocno. Brunet ledwo łapał powietrze. Głaskał młodszego przyjaciela po głowie i również pozwolił sobie na cichy śmiech.

- Dawno cię nie widziałem- powiedział chłopak i pomógł wstać Wybrańcowi- Czytałem wywiad w gazecie.

- Dużo nakłamali, jak zwykle.

- Napisali, że jesteś w opłakanym stanie, ale wyglądasz dużo lepiej niż w dzień bitwy... niż w sumie zawsze w szkole.

- Dziękuję.

- No i coś nawymyślali o twoich wielkich planach ślubu z Draco i tak dalej.

- To dlatego, że Draco wspomniał o tym, że po prostu chcemy spokoju z dala od ludzi- zaśmiał się Potter- Reporterka chyba wzięła to jako tajną informację o ślubie.

- Zaczynają już krążyć plotki, że z Draco jest coś nie tak. Parę osób go widziało i rozpowiada teraz, że jest blady jak ściana i małomówny.

- Nie mówię zbyt wiele, aby nie zobaczyli kłów- usłyszeli głos wcześniej wspomnianego. Malfoy schodził po schodach z lekkim uśmiechem. Tęsknił za kuzynem.

- No tak... Wampir. Gryziesz Harry'ego w dupę?- spytał Abraxas i już po chwili oberwał od bruneta w tył głowy- Jak ty trafiłeś na ślepo?

- Mam lokalizator głupoty- powiedział Wybraniec.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz