- Miecz jest w Dolinie Godryka- odezwał się nagle Draco, przerywając ciszę.
- Dlaczego tak uważasz?- spytał Harry. Jedli właśnie kanapki z masłem i jakimś serkiem śmietankowym.
- Groby twoich rodziców, nazwa miecza... Poza tym mieszka tam Bathilda, autorka tego życiorysu Dumbledore'a. Możliwe, że przekazano jej miecz.
- Ty to jednak czasem używasz głowy- mruknął Ron, gdy już przełknął wielki kęs pajdy chleba.
- Miałem drugi najlepszy wynik z egzaminów, a ty co? Gówno- powiedział agresywnie Malfoy. Od rana męczył go zły humor.
- Nie zaczynajcie- wtrącił się Potter- To co? Nie traćmy czasu. Bierzcie, co musicie i zaczynamy kolejną przygodę.
***
Pojawili się na pokrytej czerwonymi, pomarańczowymi i żółtymi liściami alejce. Była noc, więc niebo zdobiło wiele gwiazd. Niedawno padał deszcz, na jezdni znajdowały się liczne kałuże. Pachniało petrichorem i wypiekami. Po obu stronach ulicy stały domki pomalowane na ciepłe kolory. Tylko gdzieniegdzie paliło się światło. Latarni było niewiele, więc większość podwórka tonęła w mroku.
Przyjaciele ruszyli przed siebie. Weszli na rondo, które stanowiło centrum całej miejscowości. Z tego punktu widoczne były wszystkie ulice niewielkiego miasteczka. Harry mimowolnie zaczął sobie wyobrażać jak biega tymi alejami goniony przez ojca lub lepi bałwana w parku z mamą.
- Możemy zajść na cmentarz?- spytał cicho Potter, czując dziwne zawstydzenie.
- Pytasz weterynarza czy wsadzał palca w dupę psa?- odpowiedział Draco i spojrzał na znaki. Ruszył uliczką oznakowaną małym rysunkiem kapliczki.
- Nie zwracamy zbyt na siebie uwagi w tak dużej grupie? Może powinniśmy się rozdzielić.
- Racja, Harry. Idź z Malfoyem, ja z Ronem poszukam domu Bathildy.
- Dziękuję- mruknął brunet i złapał ukochanego za dłoń. Szli dalej skąpaną w półmroku uliczką, czując na karkach jesienny, chłodny wiatr.
- Będziesz musiał mnie przedstawić.
- Tata już cię zna i wie o naszym związku- westchnął Wybraniec, mając na myśli walkę na cmentarzu z Voldemortem, podczas której z James jawnie wyraził swoją rozpacz wobec wyboru syna.
- Oh... A no tak, opowiadałeś. Nie mamy znicza, ani kwiatka...
- Oj tam, wybaczą nam.
Przeszli przez żelazną bramę, która zapiszczała, gdy ją uchylili. Harry wszedł pierwszy i zaczął szukać wzrokiem miejsca pochówku rodziców. Znalazł go dość szybko. O dziwo na cmentarzu nie leżały liście, jakby jakaś magiczna siła chroniła tę ziemię przed nieubłaganą jesienią.
- Żyli dwadzieścia jeden lat- szepnął Malfoy, gdy odczytał napisy wyryte na białej płycie.
Wybraniec zwiesił wzrok. Nie mógł patrzeć na imiona rodziców. Czuł dziwny ból i lekkie wyrzuty wobec świata, że tak to się musiało potoczyć, ale najbardziej nienawidził Czarnego Pana. To on był przyczyną całego cierpienia w życiu Gryfona.
- Witam, państwo Potter. Nazywam się Draco Lucjusz Malfoy i jestem chłopakiem waszego synka. Jest irytujący i ciągle pakuje się w kłopoty bez wyraźnej przyczyny.
- Ej!
- Ale jest bardzo dobrym człowiekiem, odważnym i oszczędnym, co najważniejsze. W końcu nie chcę, aby mój przyszły mąż roztrwonił cały majątek Malfoyów.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...