Draco wyrwał się ze wspomnień Pottera spocony i zdyszany. Bazyliszek i otyły mężczyzna wyryją mu się w pamięci na długie lata. W dodatku dementorzy okazali się być naprawdę straszni. Chłopak nie miał pojęcia, że trzy czwarte najgłębszych wspomnień Chłopca, Który Przeżył to same koszmary, wtedy nie dotknąłby go kulką. Czuł w buzi strasznie gorzki smak, jakby rozgryzł dwadzieścia nasion gorczycy. Zerwał się z ziemi i odkręcił kran. Zaczął energicznie wypłukiwać usta. Najwyraźniej po użyciu magiczne kulki się roztapiają.
Stwierdził, że woda nic nie pomaga, więc ruszył w stronę drzwi. W swoim kufrze ma od groma słodyczy. Po prostu zagryzie ohydny smak cukrem. Idąc pustymi korytarzami, czuł lekki strach. W końcu po zobaczeniu Bazyliszka, dementora, pedofila, młodego Voldemorta i jego brzydką podobiznę na tyle głowy profesora miał prawo dostać gęsiej skórki.
Drżała mu dłoń, a wzrok latał po ścianach korytarza. Nadal czuł na sobie obrzydliwe łapska grubego mężczycny. To było o wiele za dużo na jego trzynastoletni umysł. Był w tym wspomieniu ledwie dwie minuty, a miał wrażenie jakby minęła godzina. Nigdy nie zapomni bólu rozrywającego jego ciało i zdartego gardła, z którego nie może wydobyć się żaden krzyk.
Nagle zdeżył się z czymś, a raczej z kimś. Była to Granger, wielkozębna szlama i kujonka. Obok niej rudy przydupas Weasley, zdrajca czystej krwi.
- Patrz, jak łazisz, Malfoy- syknął.
- To wy biegliście, nie ja- powiedział twardo blondyn- Szukacie Pottera?
- Co ci do tego?
- Wyrażaj się ładniej, to powiem, gdzie jest.
- Nie chcemy twojej pomocy, szczurze- burknął rudzielec.
- Zamknij się, Ron. Ustaliliśmy, że nie będziesz się odzywał. Malfoy, powiesz nam, gdzie jest Harry?... pro...szę?
- Ciężko ci to przechodzi przez gardło, co szlamo?- spytał z kpiną Ślizgon. Naprawdę nie przepadał za tą dwójką- Poszedł w stronę biblioteki.
- Dziękuję- mruknęła niewyraźnie Granger i pociągnęła Weasleya za sobą.
Ślizgon wywrócił oczami. Zszedł szybkim krokiem do lochów. Niestety nie zdążył zjeść batonika, ponieważ zaczepił go profesor Snape, opiekun jego domu, chrzestny i dobry przyjaciel pani i pana Malfoy.
- Draconie, chodź do mojego gabinetu.
***
- Ten przeklęty tchórz!- krzyknął Ron, rzucając list od ministerstwa do ognia.
- Mój Hardodziobek...- jęknął Hagrid i ponownie wydmuchał nos w chusteczkę wielkości bluzki Harry'ego.
- Spokojnie, musisz po prostu wygłosić dobrą mowę obronną i...
- Nie rozumiesz, Hermiona! Wszyscy z komisji to pachołki Malfoyów!
- Ron, uspokój się- powiedział z pozoru spokojny Potter, w środku wręcz się gotował ze złości.
- A Dumbledore?- rzuciła cicho Granger.
- Ma tera na łbie własne problemy. I tak dużo dla mnie zrobił...
- Spokojnie. Mam wiele książek o atakach magicznych zwierząt na ludzi i ich rozprawach sądowych. Na pewno znajdę coś podobnego do tego przypadku.
- Czego ty nie masz?- spytał zdzwiony Ron.
- A raczej... Czego nie czytałaś?- dodał Harry.
- Czuję się teraz tak samo zdruzgotany, jak w Azkabanie...
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Sonstiges,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...