- Uciekajcie, dzieci!- krzyknął Syriusz, walcząc z dwoma śmierciożercami na raz. Draco chętnie skorzystałby z propozycji, ale dobrze wiedział, że Harry nie zostawi Zakonu Feniksa.
Młody Malfoy westchnął i rzucił zaklęcie petryfikujące na jednego z przeciwników Blacka. Przez ułamek sekundy zobaczył wdzięczne spojrzenie chrzestnego Pottera. Ślizgon westchnął. Chował się za łukiem, starając się nie przyciągnąć uwagi żadnego wroga.
Był tchórzem, a zaklęcia uśmiercające latały po sali jakby ich używanie było całkiem normalne. Nie chciał umierać. Skoro Zakon Feniksa kazał im uciekać to powinni uciekać, a nie zgrywać bohaterów. Niestety Harry miał to do siebie, że przekładał honor nad życie i na pewno nie ucieknie z pola walki.
Blondyn wziął kilka głębszych wdechów i włączył się do bitwy. Oczywiście nie robił tego otwarcie. Co jakiś czas wychylał się zza kamiennego łuku i rzucał pojedyncze zaklęcia, aby schować się nim jakiś śmierciożerca go zobaczy.
Za to w Hermionę coś wstąpiło. Walczyła jakby robiła to od lat. Tak bardzo weszła w rytm, że radziła sobie bez problemu z ojcem Draco. Była inteligentna, bystra, miała nawet dobry refleks i szybko analizowała sytuację.
Dużo gorzej radził sobie Ron. Znał o wiele mniej zaklęć, a raczej nagle o wszystkich zapomniał. Stał obok Neville'a i obaj walczyli z jakimś śmierciożercą. Nie szło im zbyt dobrze. Na szczęście z pomocą przybyła Tonks, która od tyłu zaatakowała wroga.
Harry za to praktycznie przywarł do pleców Syriusza i bronił jego tyłów. Black walczył z dziwną uciechą. Co chwilę rzucał w stronę chrześniaka jakieś słowa pochwały, podnosząc tym morale Pottera.
Z zakonu pierwszy odpadł Moody. Trafiony jakim zaklęciem spadł z podestu i skaleczył się poważnie w głowę. Tonks chwilę później wylądowała na drugim końcu pomieszczenia. Straciła przytomność.
- Już niewiele ich zostało!- krzyknął Lupin.
Ron i Neville stracili wsparcie członka zakonu, a poza tym musieli bronić Luny, która nie mogła zbyt szybko się przemieszczać z powodu skręconej kostki. Zostali trafieni zaklęciami petryfikującymi.
Hermiona zdawała się być już zmęczona. Nie miała takiej formy jak na przykład Harry, który grał w quidditcha. Na szczęście z pomocą przyszedł Lupin. Bardzo lubił Granger i nie zamierzał jej zostawiać samej z Malfoyem.
- Weźcie kulę!- krzyknął ojciec Draco, widząc, że sytuacja jest coraz gorsza. Od razu większość śmierciożerców rzuciła się w stronę Harry'ego. Ten jednak wyjął z kieszeni przepowiednię i rozejrzał się po sali.
- Hermiona!- krzyknął i rzucił przedmiot do dziewczyny. Szatynka złapała kulę w ostatniej chwili. Wrogowie od razu zmienili kierunek i zaczęli biec w stronę Gryfonki.
- Syriusz!- krzyknęła dziewczyna, podając przepowiednię kolejnej osobie.
- Kingsley!
- Lupin!
- Harry!
- Draco!
Kula latała po pomieszczeniu od rąk do rąk. W pewnym momencie Bellatriks straciła cierpliwość. Wystawiła różdżkę, a przedmiot poleciał w jej stronę. Potter bardziej odruchowo niż specjalnie złapał przepowiednię dokładnie tak samo jak łapał znicza na meczach.
- Nie dostaniecie tego, skurwysyny!- krzyknął i rozbił tak porządany przez Voldemorta obiekt o posadzkę. Przez chwilę wszyscy zamarali. Zapanowała cisza.
Nagle śmierciożercy jakby rażeni prądem zaczęli miotać zaklęciami w każdą stronę. Harry aż musiał paść na ziemię z Hermioną, aby nie zostać trafionym zaklęciem. Nie zauważył nawet, że w kamiennym łuku pojawił się dziwny, szary okrąg.
- Dumbledore!- krzyknął Ron, którego ktoś musiał odczarować. Potter podniósł wzrok.
Do pomieszczenia wszedł dyrektor Hogwartu. Twarz miał pobladłą. Widniał na niej potężny grymas gniewu. Śmierciożercy spojrzeli na przybyłego mężczyznę i rzucili się do ucieczki, ale staruszek ani myślał dać im uciec.
- Atakować moich uczniów! Co ten Tom sobie wyobraża?!- ryknął, powalając jednym machnięciem różdżki aż trójkę przeciwników.
- Jesteśmy uratowani- westchnęła z ulgą Hermiona.
Harry rozejrzał się uważnie w poszukiawniu Draco. Z ulgą zobaczył, że chłopak stoi przy łuku, obserwując jak Dumbledore rozprawia się z kolejnymi śmierciożercami.
Syriusz i Bellatriks zdawali się nie zauważyć przybycia jednego z najpotężniejszych czarodziejów. Walczyli między sobą zażarcie. Żadna ze stron nie chciała odpuścić. Oboje mieli szydercze uśmiechy. Rzucali co chwilę w swoją stronę obelgi. Wyglądali jak bijący się w salonie kuzyni niż jak ludzie, którzy walczą między sobą na śmierć i życie.
Nagle jedno z czerwonych zaklęć trafiło mężczyznę prosto w pierś. Syriusz otworzył szeroko oczy. Chwilę później zdumienie zastąpił grymas bólu. Wszystko działo się jakby w zwolnionym czasie. Black leciał w stronę dziwnego, szarego okręgu w łuku.
- Syriuszu!- krzyknął Potter, mknąc w stronę ojca chrzestnego. Jego nogi zdawały się być cięższe z każdym krokiem.
***
- A jak załatwimy Voldemorta to zamieszkamy razem?- spytał Harry, siedząc z Blackiem na kanapie.
- No pewnie. Zrobię ci najlepszy pokój na świecie. Dostaniesz dziesięć mioteł.
- Po co mi aż tyle?- zaśmiał się Gryfon.
- Każda jest inna. Jedna szybsza, inna bardziej stabilna, a jeszcze inna bardziej zwrotna. Poza tym będziesz mógł zabierać przyjaciół.
- Rozumiem. Też się ze mną przelecisz na miotle?
- Dawno nie latałem- westchnął Syriusz- Ciekawe czy nadal pamiętam jak.
- Nie gadaj bzdur. Latanie jest jak chodzenie. Nie da się tego zapomnieć.
- Może masz rację. Jesteś z Malfoyem w związku?
- A ty znowu to samo- mruknął Harry, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Cieszył się, że ojciec chrzestny przejmuje się życiem prywatnym bruneta.
- Dlaczego? On pewnie się tylko tobą bawi. Malfoyowie tacy są. Dupki z nich.
- Ej, Draco taki nie jest. Jest wredny, tchórzliwy, lubi się kłócić, stawiać na swoim, ciężko u niego z sprzeciwieniem się ojcu, ocenia ludzi po krwi i majątku, ale akceptuję te cechy. Staram się go zmenić, bo poza tym ma wiele dobrych cech.
- Jakie na przykład?- spytał Syriusz i zmróżył oczy.
- Jest emocjonalny, kochliwy, zawsze mi pomaga. Zazwyczaj wtedy udaje, że robi to z litość albo pomaga mi z ukrycia. Jest też dość opiekuńczy, ma dystans do siebie. Nie rób takiej miny, też na początku nie mogłem uwierzyć, ale naprawdę nie przejmuje się naszymi kłótniami, gdy jakoś brzydko go nazwę. No i jest bar...
- Wystarczy. Niech ci będzie. Jak cię skrzywdzi, daj znać. Nawalę mu.
***
Potterowi przemknęły wszystkie rozmowy, przytulaski i żarty z Syriuszem. Nie wiedział czym jest szare koło w łuku, ale miał złe przeczucia. Co jest po drugiej stronie? Przecież Black dostał zaklęciem, które nie powinno go zabić. Ale co się stanie jak mężczyzna wpadnie do tej masy? Co to jest i do czego służy?
Nie tylko on się przejął sytuacją. Lupin również pomknął w stronę przyjaciela. Jednak Potter go nie widział. Zdawało się Gryfonowi, że tylko on pędzi na ratunek Syriuszowi, że wszystko zależy od niego, że jest w tym sam.
Nie zdąży dobiec, nie zrobi tego na czas, dzieliło ich zbyt wiele. Nie uda mu się.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...