125

3.5K 329 774
                                    

    Harry mieszał łyżeczką herbatę już od dwunastu minut. Nie miał pojęcia, co robić. Granger uświadomiła mu, że ma tysiące żyć na głowie, ale mimo to Potter wciąż chciał uratować Draco. Wiedział, że to za duże ryzyko, że może umrzeć, a wtedy połowa czarodziejów się podda, zginą niewinni. Wybraniec nigdy nie chciał być symbolem nadziei, ale niestety to jego krzyż, który musi dźwigać.

Podupadało mu już zdrowie psychiczne. Ciągłe decydowanie między większym a mniejszym złem pozostawiało piętno na jego duszy. Czuł, że coraz bardziej stacza się w ciemność. Z dnia na dzień ma więcej czarnych myśli. Widzi w snach scenariusze, w których zabija Glizdogona czy Bellatriks bez żadnego zawahania. Słyszy szept Voldemorta powtarzający, że wszystko jest złudne i bezsensowne. Może to i prawda...

- Harry, zwrócono ciało Luny jej tacie- szepnęła Hermiona, wchodząc do kuchni. Był wczesny ranek. Pachniało morską bryzą, a wiatr poruszał dzwoneczkami zawieszonymi na werandzie.

- Jak zareagował?

- Nienawidzi nas, Sam Wiesz Kogo, śmierciożerców... Ogółem świata. Powiedzieli mi, że podobno tłuk czołem o ziemię, krzycząc, że się zabije. Wyrwał sobie trochę włosów. Śmierć żony i dziecka to dla niego koniec świata.

- Pewnie popełni samobójstwo- mruknął cicho Potter i z dziwną obojętnością upił łyk zimnej już herbaty.

- Na razie nie możemy odbić Draco. Jest w siedzibie śmierciożerców. Umarłoby zbyt wielu ludzi, a będąc szczerą... Draco nie jest dla nas tak ważny jak ty albo na przykład Syriusz. Sporo członków Zakonu Feniksa mu nie ufa. Nikt nie skoczy dla niego w środek ula.

- Jest ważny jako moje wsparcie moralne. Bez niego znowu się staczam, Hermiono. Znowu zaczyna mnie ciągnąć do ciemności.

- Zbyt wiele myślisz, znajdźmy zajęcie. Może... Harry!- dziewczyna złapała ramiona wijącego się z bólu Wybrańca- Co się dzieje?!

- On... ma... ma...

- Co ma?!

- Czarna Różdżka!

Granger otworzyła szeroko oczy i zastygła. Voldemort znalazł to, czego tak bardzo pragnął. Dzięki tak potężnej broni mógł bez problemu stawić czoła całemu legionowi. Nagle Hermiona poczuła dziwny stracha. Stała się taka maleńka przed tym, z kim walczy. Czy Potter też tak się czuje? Taki maleńki i... słaby?

Wybraniec starał się za wszelką cenę odsunąć od siebie niezwykłą ekscytację i radość Czarnego Pana. Nienawidził połączenia między nimi. Na szczęście w wyrzucaniu Voldemorta z głowy robił się coraz lepszy i udało mu się osiągnąć zamierzony efekt po dość krótkim czasie starań.

Odetchnął z ulgą. Ogarnął wzrokiem zbity kubek. Wstał, rzucając krótkie spojrzenie wciąż zszokowanej szatynce i posprzątał po sobie. Zaciął się ostrym kawałkiem porcelany, ale jakoś specjalnie go to nie ruszyło. Był przyzwyczajony do bólu.

- Musimy wrócić do poszukiwania horkruksów. Kolejny jest w skarbcu Bellatriks.

- Jak masz tam zamiar się dostać?

- Wiesz, gdy ona tańczyła przy naszym schwytaniu, zgubiła całkiem sporo włosów...

- Chcesz mi powiedzieć, że wzięłaś te włosy tak sobie bez przyczyny?...

- Nie, po ostatniej akcji w ministerstwie zbieram włosy każdego, kto się może przydać. Miałam w torebce jeszcze włosy Syriusza, Draco, twoje, Rona, pana Artura, Snape'a, jakiś dwóch śmierciożerców i paru przypadkowych ludzi, aby w razie czego zgubić pościg.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz