Harry kompletnie się rozchorował po akcji nad jeziorem. Nabawił się kaszlu i gorączki. Leżał całe dnie w łóżku, popijając herbatę z miodem. Nie przepadał za tym smakiem, ale chciał jak najszybciej wrócić do zdrowia i odwiedzić skarbiec Bellatriks.
- I widzisz? Trzeba było od razu wracać do obozu- powiedział Draco, gdy Potter już łyknął leki.
- Trzeba było samemu skoczyć skoro z ciebie taki prawdziwy i umięśniony mężczyzna- warknął brunet i zamknął oczy.
- Utopiłbym się. Poza tym ty jesteś od gryfońskiej roboty, ja pracuję głową- oznajmił arystokrata z lekkim uśmiechem.
- Za dużo gadasz. Połóż się obok.
Malfoy zajął swoje miejsce i przytulił spoconego przez gorączkę Wybrańca. Okularnik skorzystał z okazji, umieszczając swoją dłoń na pośladku Ślizgona. Blonydn wywrócił oczami i położył głowę na klatce piersiowej Pottera, chcąc wsłuchać się w bicie jego serca.
- Szkoda, że ściąłeś włosy. Długie były słodkie- odezwał się Harry, gdy zaczął miętolić w palcach czuprynę ukochanego.
- Ciężko o nie dbać w takich warunkach. Zapuszczę znowu, gdy już pokonamy Sam Wiesz Kogo.
- Trzymam za słowo.
***
Nagle ściana wybuchła, a siła eksplozji odrzuciła przyjaciół na parę metrów. Gryfon przetoczył się na bok i złapał Draco za nadgarstek. Przyciągnął go do siebie, ratując od trafienia zaklęciem oszałamiającym. Ksenofilius Lovegood cofnął się pod ścianę. Wychudzony, zmęczony i zmartwiony wyglądał jak siedem nieszczęść. Ściskał różdżkę. Nie chciał zdradzić Pottera, ale kochał swoją córkę nad życie i stawiał ją na piedestale.
Nagle połowa sufitu się zapadła, przykrywając przyjaciół gruzem i jakimiś szmatami. Słyszeli krzyki śmierciożerców oraz rzucane zaklęcia. Przyjście do domu Ksenofiliusa było błędem. Pierwsza spod dachówek wyczłapała się Hermiona i pomogła Wybrańcowi. Na końcu wyszedł Draco kompletnie przerażony zaistniałą sytuacją.
Na pierwszem piętrze wylądowali trzej śmierciożercy. Od razu rzucili w ich stronę serię zaklęć, które Potter zgrabnie zablokował tarczą. Weasley za to starał się zatrzymać wrogów, którzy wbiegali po schodach. Granger odskoczyła na bok i rzuciła na pana Lovegood zaklęcie zapomnienia, aby ten nie zdradził Voldemortowi, co było przyczyną wizyty.
Draco po ocknięciu się z szoku złapał nadgarstek szatynki, a potem przyciągnął do siebie Rona i Harry'ego. Deportowali się. Uderzyli w ziemię zdobioną przebiśniegami. Byli posiniaczeni, ale nikt nie odniósł żadnych poważnych ran.
- Dlaczego gdziekolwiek się nie ruszymy to ktoś lub coś musi nas atakować?!- krzyknął arystokrata i kopnął leżącą przy ognisku menaszkę.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?- spytał Weasley z lekkim rozbawieniem.
- I raczej się nie przyzwyczaję. Harry, wszystko okej?
- Powienienem o to zapytać naszą delikatną księżniczkę- zaśmiał się Potter i wstał z ziemi. Otrzepał brudne w kurzu i wapnie spodnie.
- Bardzo zabawne. Dowiedzieliście się tego, czego chcieliście?
- W sumie to było warto- mruknęła Hermiona, wytrzepując z włosów biały proszek.
- Jak kokaina.
- Skąd wiesz jak wygląda kokaina?- spytał brunet i wlepił wzrok w blondyna.
Ślizgon uśmiechnął się tajemniczo. Wszedł do namiotu, ściągając po drodze czarną, skórzaną kurtkę. Jakimś cudem przekonał się do mugolskich ubrań z rynku. Głównie ze względu na to, że nie miał innego wyboru.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...