123

3.6K 331 418
                                    

  Harry kompletnie się rozchorował po akcji nad jeziorem. Nabawił się kaszlu i gorączki. Leżał całe dnie w łóżku, popijając herbatę z miodem. Nie przepadał za tym smakiem, ale chciał jak najszybciej wrócić do zdrowia i odwiedzić skarbiec Bellatriks.

- I widzisz? Trzeba było od razu wracać do obozu- powiedział Draco, gdy Potter już łyknął leki.

- Trzeba było samemu skoczyć skoro z ciebie taki prawdziwy i umięśniony mężczyzna- warknął brunet i zamknął oczy.

- Utopiłbym się. Poza tym ty jesteś od gryfońskiej roboty, ja pracuję głową- oznajmił arystokrata z lekkim uśmiechem.

- Za dużo gadasz. Połóż się obok.

Malfoy zajął swoje miejsce i przytulił spoconego przez gorączkę Wybrańca. Okularnik skorzystał z okazji, umieszczając swoją dłoń na pośladku Ślizgona. Blonydn wywrócił oczami i położył głowę na klatce piersiowej Pottera, chcąc wsłuchać się w bicie jego serca.

- Szkoda, że ściąłeś włosy. Długie były słodkie- odezwał się Harry, gdy zaczął miętolić w palcach czuprynę ukochanego.

- Ciężko o nie dbać w takich warunkach. Zapuszczę znowu, gdy już pokonamy Sam Wiesz Kogo.

- Trzymam za słowo.

***

    Nagle ściana wybuchła, a siła eksplozji odrzuciła przyjaciół na parę metrów. Gryfon przetoczył się na bok i złapał Draco za nadgarstek. Przyciągnął go do siebie, ratując od trafienia zaklęciem oszałamiającym. Ksenofilius Lovegood cofnął się pod ścianę. Wychudzony, zmęczony i zmartwiony wyglądał jak siedem nieszczęść. Ściskał różdżkę. Nie chciał zdradzić Pottera, ale kochał swoją córkę nad życie i stawiał ją na piedestale.

Nagle połowa sufitu się zapadła, przykrywając przyjaciół gruzem i jakimiś szmatami. Słyszeli krzyki śmierciożerców oraz rzucane zaklęcia. Przyjście do domu Ksenofiliusa było błędem. Pierwsza spod dachówek wyczłapała się Hermiona i pomogła Wybrańcowi. Na końcu wyszedł Draco kompletnie przerażony zaistniałą sytuacją.

Na pierwszem piętrze wylądowali trzej śmierciożercy. Od razu rzucili w ich stronę serię zaklęć, które Potter zgrabnie zablokował tarczą. Weasley za to starał się zatrzymać wrogów, którzy wbiegali po schodach. Granger odskoczyła na bok i rzuciła na pana Lovegood zaklęcie zapomnienia, aby ten nie zdradził Voldemortowi, co było przyczyną wizyty.

Draco po ocknięciu się z szoku złapał nadgarstek szatynki, a potem przyciągnął do siebie Rona i Harry'ego. Deportowali się. Uderzyli w ziemię zdobioną przebiśniegami. Byli posiniaczeni, ale nikt nie odniósł żadnych poważnych ran.

- Dlaczego gdziekolwiek się nie ruszymy to ktoś lub coś musi nas atakować?!- krzyknął arystokrata i kopnął leżącą przy ognisku menaszkę.

- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?- spytał Weasley z lekkim rozbawieniem.

- I raczej się nie przyzwyczaję. Harry, wszystko okej?

- Powienienem o to zapytać naszą delikatną księżniczkę- zaśmiał się Potter i wstał z ziemi. Otrzepał brudne w kurzu i wapnie spodnie.

- Bardzo zabawne. Dowiedzieliście się tego, czego chcieliście?

- W sumie to było warto- mruknęła Hermiona, wytrzepując z włosów biały proszek.

- Jak kokaina.

- Skąd wiesz jak wygląda kokaina?- spytał brunet i wlepił wzrok w blondyna.

Ślizgon uśmiechnął się tajemniczo. Wszedł do namiotu, ściągając po drodze czarną, skórzaną kurtkę. Jakimś cudem przekonał się do mugolskich ubrań z rynku. Głównie ze względu na to, że nie miał innego wyboru.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz