34

6.5K 540 550
                                    

    Nawet Harry nie spodziewał się, że Weasleyowie wpadną do mugolskiego domu przez kominek, a co dopiero Dursleyowie. Vernon prawie upadł wraz z fotelem, a Petunia złapała się za serce, tracąc wszystkie kolory z twarzy. Nawet róż na policzkach nie poprawił jej wyglądu. Przypominała trupa w kostnicy. Dudley chciał wtopić się w ścianę, a aby nikt nie wyczarował mu znowu świńskiego ogonka, trzymał dłonie na swoim tłustym zadzie. Po chwili jednak zauważył, że nie stanie się jednością ze ścianą, więc chyłkiem wyślizgnął się z salonu.

- Witam. Najpewniej są państwo wujostwem Harry'ego. Miło poznać, Artur Weasley.

Łysiejący, wysoki i chudy mężczyzna wyciągnął dłoń do swojego totalnego przeciwieństwa, czyli niskiego, grubego Vernona. Dursley nie odpowiedział, wgapiając się tępo w rozwalony kominek.

- A, przepraszam bardzo za wybuchnięcie państwa kominka elektrycznego. Nie przyszło mi do głowy, że wylot może być zamurowany, a skoro już się przeleportowaliśmy to nie mogliśmy wyjść, ale niech się pan nie martwi. Naprawię ten kominek, jak wyślę chłopców, a potem sam się deportuję. To i tak cud, że zdołałem z kolegą podłączyć kominek mugola do sieci Fiuu.

- Tato, oni chyba nie za bardzo kumają- szepnął Fred, pokazując dyskretnie głową na dygoczącą Petunię. Pan Weasley uśmiechnął się słabo i rozejrzał po salonie, jakby szukał tematu do rozmowy, ale po chwili zrezygnował z tego pomysłu.

- Harry, kufer gotowy?- spytał i utkwił wzrok w telewizorze Vernona. Wuj zawsze chwalił się nim wszystkim znajomym.

- Tak. Już po niego idę, jest na górze.

- My go weźmiemy- powiedzieli bliźniacy i wyszli z salonu. Wiedzieli, gdzie jest sypialnia Pottera po tym, jak pomogli mu uciec w środku nocy latającym autem.

- Em... to wszystko u was działa na elektryczność? Wtyczki? Uwielbiam wtyczki i baterie, zbieram je. Mam już sporą kolekcję. Żona mówi, że mam bzika, ale to po prostu hobby. Wy na przykład, w sensie mugole, zbieracie kamienie. To równie dziwaczne. Wracając, mam już ponad sto baterii różnej wielkości i kształtu z różnych stron świata. Nie podrużuję zbyt wiele, ale mam syna, którego celem jest odwiedzenie wszystkich krajów na świecie.

   Normalnie Dursleyowie od razu zainteresowaliby się tematem. W końcu nie każdego stać na podróżowanie po całym świecie. Niestety Weasley nie był mugolem, więc nie mógł liczyć na jakiekolwiek zainteresowanie czy nawet kiwnięcie głową. 

Sytuację uratował Dudley, który wpadł do salonu, nadal trzymając się za tyłek. Zaraz za nim weszli bliźniacy ze złośliwymi uśmieszkami, które starali się za wszelką cenę powstrzymać. Harry wiedział, że zrobili albo zrobią coś na diabła. Tłusty kuzyn Pottera schował się za Petunią, która z kolei chowała się za Vernonem.

- Oh, a ty pewnie jesteś kuzynem Harry'ego- zagaił miło i powoli ojciec Rona, najpewniej myśląc, że Dudley jest w jakimś stopniu niepełnosprawny umysłowo- Jak udały ci się wakacje, chłopcze?

  Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Syn Dursleyów wydał z siebie tylko cichy pisk. Pan Weasley podrapał się po karku i wyjął różdżkę. Wujostwo bruneta cofnęło się dwa kroki.

- Incedio!- zawołał rudy mężczyzna, a w kominku buchnął ogień, skwiercząc wesoło, jakby palił się już od dawna. Weasley wrzucił do niego trochę proszku z purpurowej sakiewki, a ogień zmienił barwę na zieloną.

- Oh!- krzyknął George, gdy wypadło mu z kieszeni przynajmniej półtorej tuzina cukierków. Były to ogromne krówki zapakowane w pstrokatych papierkach.

- Pomogę- powiedział ochoczo Fred i zaczął zbierać smakołyki.

  Ron, który do tej pory większą uwagę zwracał na Dursleyów i dziwny według niego wystrój salonu, spojrzał się na Pottera wyraźnie czymś rozbawiony. Harry rozejrzał się uważnie. Jedna z krówek została obok kanapy. Fred najpewniej zostawił ją specjalnie, a to oznacza, że Dudley, który jest na diecie od miesiąca, żywiąc się tylko owocami i warzywami, rzuci się na słodycz, gdy tylko ją zobaczy.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz