Draco wpatrywał się zmęczonym wzrokiem w stronę. Literki mu się zlewały. Czytał od pięciu minut ten sam wers. Wywrócił oczami i westchnął. Zostawił ,,Dziwne zwyczaje mugoli" w spokoju. Wziął z szafki nocnej kubek z już zimną herbatą.
- To może niech sam zdecyduje, tępy dziadygo!- krzyknęła Narcyza. Była piętro niżej w bawialni, ale Draco i tak mógł usłyszeć jej obelgi skierowane w stronę Lucjusza.
Nagle odechciało mu się herbaty. Wstał i najzwyczajniej w świecie wyleciał na miotle z pokoju. Miał na sobie tylko czarne spodnie od garnituru i białą koszulę, dlatego zimny wiatr od razu przeszył go na wskroś. Wzdrygnął się i wylądował parę ładnych metrów przed rezydencją.
Zostawił miotłę i rozejrzał się dookoła. Wszedł do starej szopy. Zaczął szukać wśród gratów piłeczek golfowych. Każda potrafiła przeleportować kogoś na ulicę Nokturmu. Po paru minutach odnalazł jedną wzrokiem. Szybko ją ujął. Poczuł dziwny skręt w okolicach pępka i już był na miejscu.
Nie wtapiał się w tłum. Jasnowłosy chłopiec w czystej koszuli ewidentnie wyróżniał się na tle zaniedbanych, ubranych w łachmany, czasem bezdomnych wariatów, którzy oferowali mu dziwne i podejrzane mikstury. Oczywiście nie zawracał sobie głowy takimi nędznikami i najzwyczajniej w świecie ich ignorował lub gromił wzrokiem.
Już chyba z przyzwyczajenia oglądał się za Świętą Trójcą, która zawsze niszczyła mu plany, a przecież teraz nie robił nic nielegalnego. Najbardziej denerwował go piegowaty przydupas Pottera, który nie miał w sobie na tyle godności, aby sprzeciwić się rodzicom. Draco nigdy nie założyłby używanej szaty. To by było dla niego uwłaczające. W sumie szlama nie była lepsza. Malfoy miał pewność, że jest kujonką, bo chce nadrobić braki w pochodzeniu. Dziecko mugoli.
Jeszcze jest pan Potter, którego wielbią nawet duchy w kiblach. Sławny Harry, jedyny ocalały w rodzinie po ataku Voldemorta, chłopiec, który wyrwał się ze szponów Śmierci! Mały, czarnowłosy chudzielec, który nosi okropne okulary i jeszcze gorsze ciuchy. Egoistyczne dziecko, które nie przyjęło wyciągniętej dłoni Draco. Wnerwiający chłopak z ciętym językiem. Wszyscy, łącznie z dyrektorem, liżą mu stopy, bo jego przeznaczeniem jest walka z Voldemortem.
Blondyn zacisnął smukłe palce na rękawie koszuli. Samo myślenie o Złotym Chłopcu przyprawiało go o ból głowy, a co dopiero zobaczenie Pottera na korytarzu szkolnym lub zatłoczonym peronie. Wszak mógł ujrzeć wiele innych znajomych twarzy, ale zawsze musiał natrafić wzrokiem na wychowanka mugoli.
Wszedł do sklepu, na którego szyldzie nie było już widać nawet cienia po nazwie. Do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach mięsa i jakiś chemikaliów. W pomieszczeniu było względnie jasno. Zagracone regały były przykryte kurzem, a za obdartą ladą siedziała tłusta kobieta, która przez różowe włosy przypominała raczej prosiaka.
Chłopak wziął z półki rzecz, która wpadła mu w oko ostatnim razem, ale matka zdecydowanie nie zgodziła się na zakup ,,takiego szajsu". Draco wziął szklaną kulkę do ręki i obejrzał ją. Miała jedną rysę, ale raczej nie powinno to przeszkadzać w jej użyciu.
- Jest jednorazowa?- spytał się, mimo iż znał odpowiedź.
- Tak- praktycznie wymruczała różowowłosa, pochylając się nad ladą.
Malfoy długo się nie zastanawiał i wyłożył pieniądze na pulpit. Uradowana kobieta zaczęła liczyć monety. Chciała zacząć rozmowę, ale Draco schował kulkę do kieszeni spodni i wyszedł z budynku. Od razu skierował się w stronę jednej z kawiarni. Nie była zbyt znana, ale chłopak bardzo za nią przepadał.
Wszedł do środka i od razu poprawił mu się humor. Zapach najróżniejszych ciast i delikatnej kawy wypełniał lokal, a mili kelnerzy przechadzali się miedzy stolikami. Draco zajął swoje ulubione miejsce obok zdjęć ukraińskiego ministra magii wraz z uroczą małżonką.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...