Harry siedział przy kominku i słuchał od pięciu minut kazania Hermiony na temat szukania Blacka. Uznała, że po wczorajszej rozmowie dorosłych, Gryfon zechce dokonać zemsty i wcale się nie myliła. Ron tylko potakiwał co drugie słowo.
- Rozumiemp zapewnił ją Potter znudzony wykładem.
- Ej, Malfoy pewnie o wszystkim wie. Mówił na eliksirach o zemście- zauważył Ron
- Gadał głupoty. Nie nakręcajcie się.- Ja tylko tak se przypomniałem i...- zaczął rudzielec, ale ostry wzrok Harmiony skutecznie zamknął mu jadaczkę.
- Ojciec musiał mu wszystko powiedzieć. W końcu był z Blackiem w jednej drużynie- syknął okularnik.
- Harry!
- No co?! Czego ode mnie oczekujesz?! Mam żyć sobie spokojnie ze świadomością, że za murami tego zamku jest zabójca moich rodziców?! Że to przez niego skończyłem u wujostwa?! Że to przez tego zdrajcę wuj mnie...
Zamilkł.
- Harry...- szepnęła Hermiona, a w jej oczach zalśniły łzy- Nie rób głupot. Nie jesteś łowcą, a zwierzyną... Jesteś jeszcze dzieckiem, Harry... Nie możesz...
- Zabiłem Bazyliszka!
- Od potworów są gorsi tylko zepsuci ludzie!- krzyknęła córka mugoli. Miała serdecznie dość głupoty swoich przyjaciół- Przestań być idiotą i skup się na tym, aby przeżyć! Nie po to matka oddała za ciebie życie!
Cisza.
O szybę uderzały płatki śniegu pchane zimnym wiatrem.
Ogień skwierczał.
Gdzieś w oddali wył Kieł, a serce młodego Pottera biło energicznie, nie odczuwając zmęczenia.
- Harry... My ciebie kochamy. Boli cię śmierć rodziców, mimo iż ich nie pamiętasz... Pomyślałeś o nas? Znamy się długo, mamy naprawdę wiele pięknych i strasznych wspomnień. Chcesz to zaprzepaścić, bo jakiś szaleniec wyszedł z Azkabanu?
- Nie jakiś szaleniec. Zabójca moich rodziców.
- To nic nie zmienia!
- Zmienia, idiotko!- huknął brunet. Poczuł na policzku pięść Rona. Nie było to mocne uderzenie, ale odrzuciło jego głowę w bok. Spojrzał zszokowany na przyjaciela. Ile jeszcze razy dostanie w twarz w tym roku szkolnym?
- Nie musisz się wyżywać na osobach, które cię kochają- powiedział Weasley lekko rozstrzęsionym głosem.
- Przepraszam- mruknął Potter, zdając sobie sprawę, że przesadził- Muszę chwilę pobyć sam.
Minął Rona i podszedł do obrazu. Chwilę się zawahał. Chciałby jeszcze raz przeprosić, powiedzieć, że żałuje, ale w jego gardle stanęła gula. Wyszedł z pokoju wspólnego. Zignorował durnego rycerza z obrazu wyzywającego go na pojedynek i zszedł po schodach. W zamku było niezwykle pusto i cicho.
Zdziwił go widok Malfoya. Powinien być w domu. Przecież rodzina zawsze czekała na niego z otwartymi ramionami, rozpieszczając go. Spojrzeli na siebie. Stali tak dobrą minutę, nim Harry się nie odezwał:
- Dlaczego nie wyjechałeś?
- A ty?
- Mów pierwszy.
- Nigdy nie mówię pierwszy- burknął blondyn.
- Gdzie twoi koledzy?
- W domach. A te twoje przydupasy?
- Są w zamku- powiedział Potter, nie wiedząc, dlaczego jeszcze się nie zwyzywali.
- No to idź do nich, a nie pałętasz się, gdy Black może być chociażby za tym filarem. Ewentualnie znów zasłabniesz na widok dementora.
- Miłych ferii- syknął brunet i ruszył w stronę biblioteki.
- E, Potter.
- Czego?- odwrócił się na pięcie.
- Wyglądasz jak głodzony szczur.
- Lepszy szczur od ciebie.
- Powiedz to moim fankom, a zabiją cię na miejscu- zaśmiał się Ślizgon.
- Mam ich więcej od ciebie.
- Chyba fanów a nie fanki, bo wyglądasz na geja- zaszydził i uderzył bruneta w ramię.
Harry odsunął się od niego szybko i pokazał środkowy palec. Blondyn skierował się w stronę łazienki prefektów. Brunet nie miał pojęcia, czego ten idiota może tam szukać i nie wiedział, czy chce wiedzieć.
Blondyn przekręcił zamek. Nie chciał, aby ktoś mu przeszkodził. Spojrzał na okno. Błonia były skąpane w śniegu, a gruby pies gajowego ganiał jakieś ptaki. Draco usiadł na ziemi przy ogromnej wannie prefektów i spojrzał na trzymaną w dłoni kulkę. Był to wczesny prezent świąteczny od jego dalekiej ciotki, zapewne usłyszała przy stole, jak opowiadał o owym magicznym przedmiocie dla swojej mamy. Musiał przyznać, że trafiony w dziesiątkę, ponieważ ostatnio zgubił podobną.
-Zaraz zobaczymy, co masz w tej durnej głowie, Potter- szepnął i oblizał wargi.
Wsadził kulkę do buzi. Zamknął oczy, starając się skupić na magicznym przedmiocie. Gdy przez parę minut nic się nie działo, zacisnął wkurzony zęby na kulce. Ta pękła, zostawiając w jego ustach kwaśny posmak. Poczuł nagły odrzut w tył. Upadł na zimną posadzkę. Miał wrażenie, jakby spadał z wysokiego klifu. Nie mógł otworzyć oczu, aby wybudzić się z tego dziwnego stanu.
Nagle pojawił się w dziwnym pokoju z obsranymi kwiatową tapetą ścianami. Gruby mężczyzna oglądał dziwny kwadrat z zamkniętym w środku mugolem.
- Harry, czego tu szukasz? Zrób mi kawę- burknął grubas.
Ciało Dracona ruszyło mimowolnie do kuchni. Blondyn był dziwnie niski. Dopiero wtedy, gdy zobaczył w szklance swoje odbicie zrozumiał, że jest w ciele mniej więcej siedmioletniego Pottera. Naczynie wyślizgnęło mu się z dłoni i spadło na ziemię. Rozbiło się. Malfoy drżał. Czuł dziwny strach, niepokój, mimo iż nic go nie wystraszyło.
- Co wyrabiasz, gówniarzu?!- usłyszał jakiś piskliwy głosik i został boleśnie odepchnięty na bok. Uderzył głową w kant blatu, ale chyba nie stało mu się nic poważnego.
- Idź do swojego pokoju!
Malfoy mimowolnie zaczął biec. Zatrzymał się w brzydkim korytarzu z białymi ścianami. Otworzył drzwiczki pod schodami. Stało tam łóżko. Wszedł do środka i zapalił lampkę.
Do swojego pokoju. To jest pokój Pottera? W sumie na jego poziomie.
Nagle wszystko się rozmyło, a miejsce ciasnej klitki pod schodami zastąpiła łazienka wręcz okrutnie biała. Draco, a raczej Potter był jeszcze niższy. Nagle do środka wszedł owy grubas z poprzedniego wspomnienia.
- Pomogę ci, Harry, rozbierz się.
Mugole są jednak powaleni. Kąpią się razem?
Zdjął mimowolnie bluzkę i spodnie. Jego ręce strasznie drżały. Gdy pozbył się bielizny, grubas zaczął zwalać z siebie łachy. Harry zwrócił wzrok na swoje niewielkie stopy.
Ohyda... Jego brzuch jest jak beczka.
Ciało Pottera weszło pod prysznic. Mężczyzna poszedł w jego ślady. Po chwili Draco poczuł, uderzające o niego ciepłe krople. Wzrok nadal miał wlepiony w swoje stopy.
- Wuju, nie chcę się kąpać razem...
- Nie gadaj tyle i rozsuń nogi.
O nie! Nie chcę tego widzieć! Inne wspomnienie! To jest ohydne! Co to ma niby być?! Nie na to się pisałem!
Wszystko się rozmyło. Nagle obraz się wyostrzył. Draco siedział w wagonie obok rudzielca i szlamy, zajadając się jakimiś żelkami.
Teraz jeszcze oni...
Jednak gdyby wiedział, co zaraz ujrzy, błagałby o możliwość zostania w bezpiecznym wagonie z wielką paczką kwaśnych wężyków w dłoni.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Random,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...