16

7.2K 549 1.3K
                                    

Harry siedział przy kominku i słuchał od pięciu minut kazania Hermiony na temat szukania Blacka. Uznała, że po wczorajszej rozmowie dorosłych, Gryfon zechce dokonać zemsty i wcale się nie myliła. Ron tylko potakiwał co drugie słowo.

- Rozumiemp zapewnił ją Potter znudzony wykładem.

- Ej, Malfoy pewnie o wszystkim wie. Mówił na eliksirach o zemście- zauważył Ron


- Gadał głupoty. Nie nakręcajcie się.

- Ja tylko tak se przypomniałem i...- zaczął rudzielec, ale ostry wzrok Harmiony skutecznie zamknął mu jadaczkę.

- Ojciec musiał mu wszystko powiedzieć. W końcu był z Blackiem w jednej drużynie- syknął okularnik.

- Harry!

- No co?! Czego ode mnie oczekujesz?! Mam żyć sobie spokojnie ze świadomością, że za murami tego zamku jest zabójca moich rodziców?! Że to przez niego skończyłem u wujostwa?! Że to przez tego zdrajcę wuj mnie...

Zamilkł.

- Harry...- szepnęła Hermiona, a w jej oczach zalśniły łzy- Nie rób głupot. Nie  jesteś łowcą, a zwierzyną... Jesteś jeszcze dzieckiem, Harry... Nie możesz...

- Zabiłem Bazyliszka!

- Od potworów są gorsi tylko zepsuci ludzie!- krzyknęła córka mugoli. Miała serdecznie dość głupoty swoich przyjaciół- Przestań być idiotą i skup się na tym, aby przeżyć! Nie po to matka oddała za ciebie życie!

Cisza.

O szybę uderzały płatki śniegu pchane zimnym wiatrem.

Ogień skwierczał.

Gdzieś w oddali wył Kieł, a serce młodego Pottera biło energicznie, nie odczuwając zmęczenia.

- Harry... My ciebie kochamy. Boli cię śmierć rodziców, mimo iż ich nie pamiętasz... Pomyślałeś o nas? Znamy się długo, mamy naprawdę wiele pięknych i strasznych wspomnień. Chcesz to zaprzepaścić, bo jakiś szaleniec wyszedł z Azkabanu?

- Nie jakiś szaleniec. Zabójca moich rodziców.

- To nic nie zmienia!

- Zmienia, idiotko!- huknął brunet. Poczuł na policzku pięść Rona. Nie było to mocne uderzenie, ale odrzuciło jego głowę w bok. Spojrzał zszokowany na przyjaciela. Ile jeszcze razy dostanie w twarz w tym roku szkolnym?

- Nie musisz się wyżywać na osobach, które cię kochają- powiedział Weasley lekko rozstrzęsionym głosem.

- Przepraszam- mruknął Potter, zdając sobie sprawę, że przesadził- Muszę chwilę pobyć sam.

Minął Rona i podszedł do obrazu. Chwilę się zawahał. Chciałby jeszcze raz przeprosić, powiedzieć, że żałuje, ale w jego gardle stanęła gula. Wyszedł z pokoju wspólnego. Zignorował durnego rycerza z obrazu wyzywającego go na pojedynek i zszedł po schodach. W zamku było niezwykle pusto i cicho.

Zdziwił go widok Malfoya. Powinien być w domu. Przecież rodzina zawsze czekała na niego z otwartymi ramionami, rozpieszczając go. Spojrzeli na siebie. Stali tak dobrą minutę, nim Harry się nie odezwał:

- Dlaczego nie wyjechałeś?

- A ty?

- Mów pierwszy.

- Nigdy nie mówię pierwszy- burknął blondyn.

- Gdzie twoi koledzy?

- W domach. A te twoje przydupasy?

- Są w zamku- powiedział Potter, nie wiedząc, dlaczego jeszcze się nie zwyzywali.

- No to idź do nich, a nie pałętasz się, gdy Black może być chociażby za tym filarem. Ewentualnie znów zasłabniesz na widok dementora.

- Miłych ferii- syknął brunet i ruszył w stronę biblioteki.

- E, Potter.

- Czego?- odwrócił się na pięcie.

- Wyglądasz jak głodzony szczur.

- Lepszy szczur od ciebie.

- Powiedz to moim fankom, a zabiją cię na miejscu- zaśmiał się Ślizgon.

- Mam ich więcej od ciebie.

- Chyba fanów a nie fanki, bo wyglądasz na geja- zaszydził i uderzył bruneta w ramię.

   Harry odsunął się od niego szybko i pokazał środkowy palec. Blondyn skierował się w stronę łazienki prefektów. Brunet nie miał pojęcia, czego ten idiota może tam szukać i nie wiedział, czy chce wiedzieć.

Blondyn przekręcił zamek. Nie chciał, aby ktoś mu przeszkodził. Spojrzał na okno. Błonia były skąpane w śniegu, a gruby pies gajowego ganiał jakieś ptaki. Draco usiadł na ziemi przy ogromnej wannie prefektów i spojrzał na trzymaną w dłoni kulkę. Był to wczesny prezent świąteczny od jego dalekiej ciotki, zapewne usłyszała przy stole, jak opowiadał o owym magicznym przedmiocie dla swojej mamy. Musiał przyznać, że trafiony w dziesiątkę, ponieważ ostatnio zgubił podobną.

-Zaraz zobaczymy, co masz w tej durnej głowie, Potter- szepnął i oblizał wargi.

Wsadził kulkę do buzi. Zamknął oczy, starając się skupić na magicznym przedmiocie. Gdy przez parę minut nic się nie działo, zacisnął wkurzony zęby na kulce. Ta pękła, zostawiając w jego ustach kwaśny posmak. Poczuł nagły odrzut w tył. Upadł na zimną posadzkę. Miał wrażenie, jakby spadał z wysokiego klifu. Nie mógł otworzyć oczu, aby wybudzić się z tego dziwnego stanu.

Nagle pojawił się w dziwnym pokoju z obsranymi kwiatową tapetą ścianami. Gruby mężczyzna oglądał dziwny kwadrat z zamkniętym w środku mugolem.

- Harry, czego tu szukasz? Zrób mi kawę- burknął grubas.

Ciało Dracona ruszyło mimowolnie do kuchni. Blondyn był dziwnie niski. Dopiero wtedy, gdy zobaczył w szklance swoje odbicie zrozumiał, że jest w ciele mniej więcej siedmioletniego Pottera. Naczynie wyślizgnęło mu się z dłoni i spadło na ziemię. Rozbiło się. Malfoy drżał. Czuł dziwny strach, niepokój, mimo iż nic go nie wystraszyło.

- Co wyrabiasz, gówniarzu?!- usłyszał jakiś piskliwy głosik i został boleśnie odepchnięty na bok. Uderzył głową w kant blatu, ale chyba nie stało mu się nic poważnego.

- Idź do swojego pokoju!

Malfoy mimowolnie zaczął biec. Zatrzymał się w brzydkim korytarzu z białymi ścianami. Otworzył drzwiczki pod schodami. Stało tam łóżko. Wszedł do środka i zapalił lampkę.

Do swojego pokoju. To jest pokój Pottera? W sumie na jego poziomie.

   Nagle wszystko się rozmyło, a miejsce ciasnej klitki pod schodami zastąpiła łazienka wręcz okrutnie biała. Draco, a raczej Potter był jeszcze niższy. Nagle do środka wszedł owy grubas z poprzedniego wspomnienia.

- Pomogę ci, Harry, rozbierz się.

Mugole są jednak powaleni. Kąpią się razem?

   Zdjął mimowolnie bluzkę i spodnie. Jego ręce strasznie drżały. Gdy pozbył się bielizny, grubas zaczął zwalać z siebie łachy. Harry zwrócił wzrok na swoje niewielkie stopy.

Ohyda... Jego brzuch jest jak beczka.

Ciało Pottera weszło pod prysznic. Mężczyzna poszedł w jego ślady. Po chwili Draco poczuł, uderzające o niego ciepłe krople. Wzrok nadal miał wlepiony w swoje stopy.

- Wuju, nie chcę się kąpać razem...

- Nie gadaj tyle i rozsuń nogi.

O nie! Nie chcę tego widzieć! Inne wspomnienie! To jest ohydne! Co to ma niby być?! Nie na to się pisałem!

Wszystko się rozmyło. Nagle obraz się wyostrzył. Draco siedział w wagonie obok rudzielca i szlamy, zajadając się jakimiś żelkami.

Teraz jeszcze oni...

  Jednak gdyby wiedział, co zaraz ujrzy, błagałby o możliwość zostania w bezpiecznym wagonie z wielką paczką kwaśnych wężyków w dłoni.


Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz