Harry najpierw poczuł ciepłe promienie słońca na twarzy, a potem delikatną pościel opatulającą jego ciało. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach różnych maści i mikstur pani Pomfrey. Bez wątpienia znajdował się w skrzydle szpitalnym.
- Dziękuję, Draco, za pomoc- usłyszał spokojny głos dyrektora- Szkoda tylko, że nie powiedziałeś wcześniej. Szybciej przejrzelibyśmy Barty'ego Croucha.
- Przepraszam, dyrektorze- mruknął Malfoy, ale w jego słowach nie było ani grama skruchy.
- Idziemy do gabinetu, Korneliuszu. Draco, przypilnuj Harry'ego- oznajmił Dumbledore. Po chwili rozległ się głośny dźwięk zamykanych drzwi.
Brunet zamrugał parę razy, chcąc złapać ostrość. Zapomniał przy tym, że jego oczy wymagają okularów. Ku jego uldze Ślizgon o tym nie zapomniał i już po chwili Gryfon miał na nosie swoje ukochane okulary.
- Jak się spało?
- Dobrze- odpowiedział Bliznowaty- Co przegapiłem?
- Rozpacz po stracie naszego kochanego Cedrika- mruknął ironicznie Malfoy, którego zdawała się nie obchodzić śmierć kolegi ze szkoły- A, no i okazało się, że to nie był Moody a Barty Crouch. Taki tam śmierciożerca z krwi i kości.
- Propo śmierciożerców- zaczął Harry i oblizał usta- Na cmentarzu odrodził się Voldemort i wezwał śmierciożerców... był tam... no...
- Mój ojciec- dopowiedział blondyn, a Potter tylko kiwnął głową.
- Musisz opowiedzieć o wszystkim dyrektorowi.
- Mówisz jak Hermiona. Daj mi zjeść albo przynajmniej skorzystać z kibla.
- Jak powiesz dyrektorowi- powiedział twardo szarooki i przeczesał palcami swoje idealnie ułożone włosy. Gryfon zaczął się zastanawiać jak wygląda jego szopa na głowie po bitwie na cmentarzu.
Nagle drzwi otworzyły się szeroko i w progu stanęli przyjaciele okularnika. Mieli słodycze, przekąski i nawet kanapki z górą sera, a ser był dla Pottera niczym miód dla Kubusia Puchatka. Harry poczuł jak zbiera mu się ślina w buzi na tak piękny widok.
- Jak się czujesz?!- krzyknęła Hermiona i podeszła szybkim krokiem do łóżka bruneta. Gryfon nawet nie odpowiedział, zaczął szamać zrobione przez skrzaty kanapki.
- Jak widzę dobrze- zaśmiał się Ron. Usiadł na brzegu łóżka, mierząc podejrzyliwym wzrokiem Malfoya.
- On musi iść do dyrektora- oznajmił Draco i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Daj mu zjeść. Jeszcze dwie godziny temu panikowałeś, że umarł. Skąd ta zmiana?- westchnęła Granger.
- No aśnie- wybełkotał Harry z pełną buzią.
- Wieśniak- rzucił Malfoy. Usiadł po drugiej stronie łóżka.
- A właśnie... Jak przyjedziemy do Londynu, to idziemy na pizzę- zarządził Gryfon.
- Najpierw idź do dyrektora. Potem o tym pogadamy- odpowiedział rozkazem na rozkaz Ślizgon. Nienawidził, gdy ktoś mówił mu, co ma robić.
- Dobrze, dobrze.
***
Chłopak przytulał Syriusza najmocniej jak potrafił. Tak dawno go nie widział... Black głaskał go po plecach. Mężczyzna wyglądał dużo lepiej niż prawie rok temu. Jego włosy nabrały blasku, a skóra zdrowego rumieńca. Przytył parę kilogramów i ubrania nie wisiały na nim jak na wieszaku.
- Mnie nie przytulisz?- spytał Lupin z udawanym smutkiem. Potter uśmiechnął się szeroko i przytulił również byłego nauczyciela obrony przed czarną magią, najlepszego nauczyciela w historii szkoły.
CZYTASZ
Wszystko jest złudne /Drarry
Casuale,,Twoje wargi, które muskają moje usta na dobranoc. Twoje zielone oczy przepełnione odwagą. Twoją czuprynę stroniącą od szczotki czy grzebienia. Twoje czyste serce, które mimo zaznanego cierpienia zawsze wybiera dobro. Twoje serce, które podałeś mi...