72

5.6K 469 790
                                    

   Harry najpierw poczuł ciepłe promienie słońca na twarzy, a potem delikatną pościel opatulającą jego ciało. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach różnych maści i mikstur pani Pomfrey. Bez wątpienia znajdował się w skrzydle szpitalnym.

- Dziękuję, Draco, za pomoc- usłyszał spokojny głos dyrektora- Szkoda tylko, że nie powiedziałeś wcześniej. Szybciej przejrzelibyśmy Barty'ego Croucha.

- Przepraszam, dyrektorze- mruknął Malfoy, ale w jego słowach nie było ani grama skruchy.

- Idziemy do gabinetu, Korneliuszu. Draco, przypilnuj Harry'ego- oznajmił Dumbledore. Po chwili rozległ się głośny dźwięk zamykanych drzwi.

Brunet zamrugał parę razy, chcąc złapać ostrość. Zapomniał przy tym, że jego oczy wymagają okularów. Ku jego uldze Ślizgon o tym nie zapomniał i już po chwili Gryfon miał na nosie swoje ukochane okulary.

- Jak się spało?

- Dobrze- odpowiedział Bliznowaty- Co przegapiłem?

- Rozpacz po stracie naszego kochanego Cedrika- mruknął ironicznie Malfoy, którego zdawała się nie obchodzić śmierć kolegi ze szkoły- A, no i okazało się, że to nie był Moody a Barty Crouch. Taki tam śmierciożerca z krwi i kości.

- Propo śmierciożerców- zaczął Harry i oblizał usta- Na cmentarzu odrodził się Voldemort i wezwał śmierciożerców... był tam... no...

- Mój ojciec- dopowiedział blondyn, a Potter tylko kiwnął głową.

- Musisz opowiedzieć o wszystkim dyrektorowi.

- Mówisz jak Hermiona. Daj mi zjeść albo przynajmniej skorzystać z kibla.

- Jak powiesz dyrektorowi- powiedział twardo szarooki i przeczesał palcami swoje idealnie ułożone włosy. Gryfon zaczął się zastanawiać jak wygląda jego szopa na głowie po bitwie na cmentarzu.

  Nagle drzwi otworzyły się szeroko i w progu stanęli przyjaciele okularnika. Mieli słodycze, przekąski i nawet kanapki z górą sera, a ser był dla Pottera niczym miód dla Kubusia Puchatka. Harry poczuł jak zbiera mu się ślina w buzi na tak piękny widok.

- Jak się czujesz?!- krzyknęła Hermiona i podeszła szybkim krokiem do łóżka bruneta. Gryfon nawet nie odpowiedział, zaczął szamać zrobione przez skrzaty kanapki.

- Jak widzę dobrze- zaśmiał się Ron. Usiadł na brzegu łóżka, mierząc podejrzyliwym wzrokiem Malfoya.

- On musi iść do dyrektora- oznajmił Draco i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Daj mu zjeść. Jeszcze dwie godziny temu panikowałeś, że umarł. Skąd ta zmiana?- westchnęła Granger.

- No aśnie- wybełkotał Harry z pełną buzią.

- Wieśniak- rzucił Malfoy. Usiadł po drugiej stronie łóżka.

- A właśnie... Jak przyjedziemy do Londynu, to idziemy na pizzę- zarządził Gryfon.

- Najpierw idź do dyrektora. Potem o tym pogadamy- odpowiedział rozkazem na rozkaz Ślizgon. Nienawidził, gdy ktoś mówił mu, co ma robić.

- Dobrze, dobrze.

***

   Chłopak przytulał Syriusza najmocniej jak potrafił. Tak dawno go nie widział... Black głaskał go po plecach. Mężczyzna wyglądał dużo lepiej niż prawie rok temu. Jego włosy nabrały blasku, a skóra zdrowego rumieńca. Przytył parę kilogramów i ubrania nie wisiały na nim jak na wieszaku.

- Mnie nie przytulisz?- spytał Lupin z udawanym smutkiem. Potter uśmiechnął się szeroko i przytulił również byłego nauczyciela obrony przed czarną magią, najlepszego nauczyciela w historii szkoły.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz