Po wszystkim jak zwykle wróciłem do domu z nadzieją, że położę się obok rudowłosej ślicznotki i po prostu zasnę.
Wychodząc z samochodu, spojrzałem na zegarek. Było po północy, a w domu paliło się jeszcze światło. Coś nie grało. Zazwyczaj Rachel i dzieciaki o tej godzinie już spali.
Poprawiłem marynarkę i krawat, powstrzymując się od poprawienia włosów, które poprawiałem, opuszczając samochód. Nie mogły wyglądać jak potargane.
Niepewnym krokiem, wszedłem do domu. Miałem ochotę na kąpiel, by zmyć z siebie resztki wydzielin moich i panny, z którą się pieprzyłem, a okazało się, że przed tym musiałem zmierzyć się z partnerką, siedzącą w kuchni z głową opuszczoną na blat. Nie lubiłem patrzeć na nią, gdy była smutna. Część mnie podpowiadała wtedy, że to moja wina, że wreszcie dowiedziała się, co robiłem w weekendowe wieczory. Jakby się zastanowić, to łatwiej byłoby mi, gdyby wiedziała, ale nie chciałem jej tego mówić. Nie chciałem, żeby cierpiała z mojego powodu.
– Rachel? – spytałem niepewnie, podchodząc do niej.
– Cześć. - Uniosła głowę, patrząc na mnie zapłakanymi oczami. – Przytulisz mnie?
– Potrzebuję kąpieli, a później możemy przytulać się do woli. - Podrapałem się po głowie. – Coś się stało? - Pokręciła przecząco głową.
– Nie przeszkadza mi to.
– Ale ja się źle z tym czuję. Zaraz wracam. - Wycofałem się.
Wyszedłem jak gdyby nigdy nic, zostawiając zapłakaną kobietę w kuchni. Byłem egoistycznym dupkiem, twierdząc, że czułem się źle bez kąpieli niż z tym, że zostawiłem Rachel samą z jakimś problemem, który nie pozwalał jej spać w chwili, gdy ja zabawiałem się z obcą panienką. Jednak nie mogłem pozwolić, żeby wyczuła zapach zdrady i tanich perfum na moim garniturze. Może gdybym spędził z blondynką więcej czasu i wynajął pokój w hotelu, zdążyłbym się wykąpać.
Zamiast rozluźnić się w wannie, wziąłem szybki prysznic, zmywając wstyd dzisiejszego wieczoru. Nie miałem czasu na rozmyślanie czy to, co zrobiłem, było złe albo dobre. Na pewno było przyjemne i temu nie zaprzeczę.
Założyłem dresy i nie mając czasu na szukanie koszulki, zszedłem na dół. Martwiłem się o to, co się działo z kobietą w moim domu, której zazwyczaj nie schodził uśmiech z twarzy.
– Rachel? – spytałem cicho, nie chcąc obudzić dzieciaków śpiących na kanapie.
– Cały czas jestem w kuchni. - Pomachała mi.
– Co się stało? - Stanąłem tyłem do niej, obejmując ją ramieniem.
– Zepsułam... – powiedziała cicho.
– Co zepsułaś? - Zdziwiony spojrzałem na nią.
Nie mogła zadręczać się jakąś pierdołą. Nie możliwe, żeby płakała bez powodu.
– Przytul mnie – prosiła.
– Już dobrze. - Pocałowałem ją w głowę i przytuliłem do siebie.
– Mały spadł dzisiaj z huśtawki... Nie zauważyłam. To była chwila... Musiał zostać w szpitalu. - Zaczęła płakać.
Jak to? Przecież wydawało mi się, że widziałem dwójkę dzieciaków śpiących na kanapie. Nerwowo zerknąłem w tamtą stronę, ale ciężko było zobaczyć cokolwiek w tych ciemnościach. Światło paliło się jedynie w kuchni. Pewnie, gdyby to były moje dzieci, podszedłby, żeby sprawdzić, a tak po prostu założyłem, że śpią tam oboje.
– Nie mogłam tam zostać, bo nie mogłam się do ciebie dodzwonić. - Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. – Nie miałam z kim zostawić Luca.
No, nie mogłaś się dodzwonić, bo ciężko byłoby mi rozmawiać z tobą, gdy bzykałem inną panienkę. Przecież nie powiem jej tego. Jeszcze nigdy nie zdążyła się taka sytuacja, żeby musiała dzwonić do mnie po nocach.
– O której dzwoniłaś? - Zmarszczyłem brwi, nie przypominając, żeby ktoś do mnie w ogóle dziś dzwonił.
– Po trzeciej... Musiałam zamówić taksówkę, mimo że sąsiad proponował podwózkę.
– Cholera – warknąłem. – Byłem na służbowym spotkaniu. Zapomniałem wspomnieć stażystce, że ma przerwać, gdy zadzwonisz. - Spojrzałem na nią. – Przepraszam. Następnym razem, gdy nie odbiorę, zadzwoń, proszę, do sekretarki.
Dziewczyna przyszła na staż dopiero wczoraj, a już zdążyłem opieprzyć ją kilka razy i okazało się, że nadała się okazja, żeby zrobić to kolejny raz. Takim ludziom jeszcze bardziej powinno zależeć na swojej posadzie i opinii, jaką im wystawię. Jeszcze nie udało mi się zatrzymać nikogo po stażu i zatrudnić na stałe. Nie zamierzałem mieć w pracy ludzi niekompetentnych, którym ciągle musiałem wszystko powtarzać.
– Dobrze. - Wtuliła się we mnie.
– Odmówiłaś silnemu Bobowi? - Uśmiechnąłem się zadziornie.
Wiedziałem, że będzie trudno, ale chciałem spróbować ją rozbawić. Bob zawsze był chętny pomagać mojej kobiecie, gdy nie było mnie w pobliżu. Był facetem po trzydziestce, to prawie jak ja. Tyle że do jego wieku brakowało mi jeszcze dziesięć lat. Facet zbliżał się do czterdziestki i zalecał się do dziewczyny, która miała dopiero dwadzieścia trzy lata. Może byliby lepszą parą niż ja z nią, ale wolałbym, żeby na moim miejscu pojawił się ktoś przed trzydziestką.
– Przestań. Nie jest mi do śmiechu. - Zauważyłem, jak jej kąciki ust zadrżały w lekkim uśmiechu. – Pojedziesz po niego jutro?
– Nie wydadzą mi dziecka. - Zmarszczyłem brwi.
Jutro była sobota. Cały dzień zamierzałem przygotować się na kolejny wypad do klubu. Być może znowu spotkam tę uroczą blondynkę. Zazwyczaj nie uprawiałem seksu z tymi samymi kobietami, ale gdy już to robiłem, to znaczyło, że poprzedniego wieczoru musiało być mi z nią naprawdę dobrze.
– Będąc ze mną, zgodziłeś się, by zastąpić im ojca. - Jej wzrok krążył z mojej twarzy na klatkę piersiową.
Lubiłem, gdy próbowała ukryć, że nie patrzyła na moje nagie ciało i przygryzała wtedy dolną wargę. Sprawiała, że miałem ochotę posiąść ją tutaj w kuchni, na tym blacie, o który się opierała. Jednak nie była na tyle bezwstydna i śmiała, żeby robić to w innym miejscu niż łóżko. Może była taka dlatego, że nie chciała zafundować widoku dwóch nagich splecionych ciał swoim dzieciom? Będę musiał jej to zaproponować, któregoś dnia, gdy dzieciaki będą w szkole, a ja wezmę wolny dzień.
– Ale nie jestem ich ojcem – odpowiedziałem spokojnie, nie chcąc jej denerwować.
Jasne, byłem odpowiedzialny za te dzieciaki i opiekowałem się nimi, gdy trzeba, ale nie zamierzałem tłumaczyć tego w żadnych instytucjach.
– A gdybyś był? – spytała cicho.
– Nie zmienisz tego. - Usiadłem obok niej, chwytając jej dłonie w swoje. – Prawnie jestem tylko twoim partnerem, a nie jestem gotowy, żeby te kochane chłopaki wołały do mnie tato. Nie jestem gotowy, żeby być ojcem dla kogokolwiek. Wiedziałaś o tym, gdy się ze mną związałaś.
– Nawet jeśli nie jesteś ich ojcem, robisz dla nich więcej niż on. - Położyła mi dłonie na ramionach.
– I będę to robił zawsze. Nawet jeżeli coś, kiedyś sprawi, że mi na to nie pozwolisz. - Pocałowałem ją, obejmując w talii.
– Chodźmy spać – szepnęła mi w usta.
– Spać? - Uniosłem brew.
– Jeżeli będziesz grzeczny... – powiedziała nieśmiało, spuszczając wzrok. – Chcę ci się przydać dziś w nocy.
Wychodziło na to, że miałem dobry dzień i trafi mi się drugi seks. Tyle że tym razem nie będę musiał kryć się po kątach w ciemnym zadymionym klubie, a zrobię to na spokojnie w swoim łóżku.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...