10.

9.3K 292 9
                                    

Nie wróciłem po pracy do domu. Nie miałem sobie tego za złe, bo nikomu nic nie obiecywałem. Czułem się, jakbym był wolnym człowiekiem, a przecież tak nie było. Miałem w domu kobietę, która być może chciałaby spędzać ze mną więcej czasu. Miała problem i podziwiałem ją, że nadal tolerowała moje zachowanie. Jak długo to wytrzyma? Ile można udawać, że nie przeszkadza ci, że twój facet wychodzi i nie wraca na noc, zamiast być z tobą? Tego nie wiedziałem.

Nie poszedłem do klubu tak, jak robiłem to zawsze w piątki. Nie miałem ochoty na zabawy. Zostawiłem auto pod wydawnictwem i poszedłem prosto przed siebie. Miałem wiele spraw do przemyślenia i nie zamierzałem wracać na noc do domu. Nie wyłączyłem telefonu. Zostawiłem go w samochodzie. Nierozsądne z mojej strony, ale nie oczekiwałem, że jakiś telefon zmieni moje życie, a pobycie sam na sam ze swoimi myślami, być może. Miałem mało czasu na takie przemyślenia, bo na co dzień byłem zbyt zajęty swoją pracą. Rachel nie będzie się martwić. Pomyśli, że zachlałem z chłopakami. To nie będzie pierwszy raz, gdy wrócę nad ranem. Zdążyła już przywyknąć.

Kierując się w stronę parku, usłyszałem krzyki. Widocznie ktoś miał do załatwienia kilka spraw, a ja nie chciałem się w to mieszać. Nie zamierzałem tam iść. Było grubo po północy i nie chciałem pakować się w jakieś bójki. Zbliżając się do grupki ludzi, dostrzegłem trzech facetów, a raczej chłopaków szarpiących się z drobną dziewczyną. Wyglądała koszmarnie w poszarpanej bluzce, potarganych włosach i rozmazanym makijażu. Bezradna usiadła na ziemi i płakała, a ja patrzyłem się na nią, jakby to miało jej pomóc. Byłbym idiotą, gdybym pozwolił, żeby się nad nią pastwili. Pewnym krokiem ruszyłem w ich stronę. Nie raz zdarzyło mi się pakować w bójki i jakoś wychodziłem z tego cało. A te chłopaki to gówniarze, którzy znęcali się nad słabszymi.

– Zostaw ją – warknąłem do chłopaka, który szarpnął dziewczynę za włosy.

– Bo co? - Spojrzał na mnie, a reszta zaczęła się śmiać. – Zabawisz się z nią, jak my skończymy.

– Kurwa, czegoś nie rozumiesz? – spytałem wściekły.

Podszedłem bliżej, ale dwóch z nich stanęło przede mną, gdy tamten zdążył zedrzeć z dziewczyny koszulkę. No nie, jeszcze chwila, a zgwałciłby ją na moich oczach. Żadna kobieta nie zasługiwała na takie poniżenie. Zamachnąłem się i uderzyłem jednego pięścią w brzuch, a drugiemu zadałem kilka ciosów tak, że opadł w końcu na ziemię. Oczywiście oberwałem przy okazji w twarz. Nieważne. Szarpnąłem ostatniego z nich, żeby odciągnąć go od dziewczyny, która kuliła się ze strachu. Chciałem ją pocieszyć, ale nie było na to czasu. Musiała stąd iść, zanim któryś z nich znowu ją dorwie, a wtedy już nie będę miał jak jej pomóc. Patrzyła na mnie przestraszona.

– Zmykaj. - Spojrzałem na nią. – Zmykaj, bo nie będę umiał ci pomóc – powtórzyłem spokojniej.

Powolnym krokiem pobiegła przed siebie, zasłaniając się rozdartą bluzką, którą trzymała w rękach, a ja zostałem sam z grupką gówniarzy, którzy gotowi byli do walki. Patrzyłem w dal, zanim nie zniknęła mi z oczu. Ok, wiedziałem, że to nie skończy się dobrze, ale nie miałem się jak wycofać. Przynajmniej uratowałem tę dziewczynę. Nie żałowałem, że postąpiłem w ten sposób.

– No i co? Przez ciebie sobie nie po bzykamy – odezwał się najwyższy z nich, ten, który szarpał dziewczynę.

Pozostała dwójka się oddaliła. W grupie byli odważniejsi, więc będzie mi trudniej się z nimi rozprawić, ale nie widziałem problemu.

– Może idź do burdelu, tam pełno takich, co dają dupy – odburknąłem.

– Ta też była chętna.

– Jakoś nie wyglądała, jakby chciała. - Splunąłem mu pod nogi. – Załatwmy to od razu, bo nie zamierzam marnować całej nocy.

– Sam chcesz pobzykać jakąś dziwkę. - Zaśmiał się ironicznie. – A może żonka w domu czeka z rozłożonymi nogami?

Nie chcąc przedłużać, rzuciłem się na niego z pięściami. Ta bójka trwała jakieś dwadzieścia minut, zanim leżał na ziemi z zakrwawioną twarzą. No cóż, nie pobrudziłem sobie za bardzo rąk.

– Następny? - Spojrzałem na resztę.

Nie wyglądali na przestraszonych, a po chwili jeden z nich wyjął nóż. Ok, tego się nie spodziewałem. Miałem pewność, że chociaż jeden z naszej czwórki nie wyjdzie z tego bez większych obrażeń. Nie wiedziałem, dlaczego, ale miałem wrażenie, że myśleli, że to akurat mi się nie uda wyjść z tego cało. Broniłem się najdłużej, jak mogłem, ale i tak nie uniknąłem ostrza noża. Skurwiel przejechał mi nim po moim brzuchu, ale wcześniej drasnął jeszcze ramię. Przynajmniej takie miałem wrażenie. Okazało się, że mylne. Zrobiło się zamieszanie, krzyk, a ja opadłem na ziemię. Zaczęli uciekać, ale ktoś ich złapał. Nie widziałem kto, obraz mi się zamazywał.

Przetarłem twarz dłonią i skupiłem się na swojej ranie. Złapałem się za brzuch i byłem w szoku. Ten pierdolony nóż tam tkwił. Spojrzałem w dół, żeby się upewnić, ale to nie był najlepszy pomysł. Przypominając sobie o tym, co robić w takiej sytuacji, zacisnąłem wokół niego mocno rękę, tak żeby się nie przemieścił. Drugą zakrwawioną włożyłem do kieszeni, poszukując telefonu. Cholera, zostawiłem go w samochodzie. Nie wiedziałem, co się działo wokół mnie, bo rozmazywał mi się obraz przed oczami. Ktoś nade mną przykucnął i zaczął opatrywać ranę. Nie wyciągnął noża. Paul, myśl, nie mogli zrobić tego tam. Mówił coś, ale jego słowa do mnie nie docierały. Odbijały się echem, jednak wyraźnie słyszałem głośne polecenie, żebym nie zamykał oczu. Wiedziałem, co to oznaczało, więc starałem właśnie na tym się skupić, nie zamykać oczu. Nagle przy mojej głowie pojawiła się dziewczyna, ta, którą uratowałem i przez którą leżałem tutaj zakrwawiony z nożem w brzuchu. Dobrze mi szło. Wciąż kontaktowałem, co się ze mną działo. Ledwo ją widziałem, ale rozpoznałem ją od razu. Miała uciec, jak najdalej, żeby jej nie dopadli. I na co moje poświęcenie, skoro cały czas była gdzieś w pobliżu? Mogli ją dorwać, a wtedy leżelibyśmy tu oboje, wykrwawiając się na śmierć, ale przedtem zdążyliby ją jeszcze zgwałcić.

– Proszę stąd odejść! – wrzasnął ktoś, chyba lekarz.

– Zamknij... Się – wysyczałem.

– To ja was wezwałam – powiedziała cicho.

– Miałaś... Uciec. - Ciężko było mi łapać oddech.

Ktoś próbował ją odciągnąć, ale uparła się, żeby przy mnie zostać. Powinni się nią zająć. Gdyby nie to, że leżałem jak kłoda, pewnie bym się nią zaopiekował.

– Uratowałeś mnie, więc nie mogłam cię tak zostawić. - Poczułem jej napuchnięte usta i łzy na swoim czole.

Chciałem jej dotknąć, bo cała drżała. Nie wiedziałem, czy z zimna, czy z powodu tego, co się stało, ale gdy tylko uniosłem lekko rękę, od razu opadła na ziemię. Próbowałem skupić się na niej, ale zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nie słyszałem już, co mówił lekarz ani, co się działo wokół mnie. Nie pamiętałem, co działo się później.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz