94.

4.2K 209 100
                                    

Wróciłem godzinę później. Minąłem siostrę, która chciała coś powiedzieć. Miałem ją gdzieś. Przynajmniej przez jakiś czas. Przejdzie mi, ale do tego czasu lepiej niech schodzi mi z drogi.

– Ulżyłeś sobie? - Usłyszałem za plecami.

Nie. Przynajmniej nie w taki sposób, jaki myślała. Musiałem wyjść, bo powiedziałby coś, czego nie chciałem. Ok, popełniłem błędy, zdradzałem Rachel, ale ile miałem pozwalać po sobie jeździć? Naprawdę myślały, że mi z tym dobrze? Nie, nie było dobrze! A wypominanie mi tego na każdym kroku, wcale nie pomoże. Skoro byłem beznadziejny, to czemu mi wybaczyła? Dała mi szansę, której nie zamierzałem zmarnować. Nie po tym wszystkim.

Rachel siedziała na łóżku. Zapewne czekała na mnie, jak każdej nocy, gdy wychodziłem do klubów... A później udawała, że nie wiedziała, co robiłem.

– Co, ty też myślałaś, że poszedłem do klubu? - Zerknąłem na nią, zdejmując koszulkę. – Przelecieć jakąś panienkę.

Nie mogłem tak. Nie, gdy wiedziałem, że za każdym razem bała się, że ją zdradzałem. Oświadczyłem się jej, czy to nie był wystarczający dowód na to, że ją kochałem i nie chciałem już nikogo innego? Mnie też nie było łatwo.

– Nie.

Byłem ciekawy, czy mówiła to szczerze, czy tylko po to, żebym myślał, że mi wierzyła.

Przetarłem twarz dłońmi.

– Już tak nie mogę. - Usiadłem przed nią. – Chcę ją chronić przed takimi kutasami jak ja. Rachel – spojrzałem na nią – wiem, że to był jedyny sposób, w jaki radziłem sobie z problemami. Ale uważasz, że byłbym w stanie dotykać inną kobietę po tym, jak ci się oświadczyłem? Naprawdę chcę mieć z tobą rodzinę.

Przy żadnej innej kobiecie nigdy, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że mógłbym być ojcem.

– To nadal boli – wyszeptała, dotykając mojego policzka. – Wybaczyłam ci i staram się ufać.

– Ale pomyślałaś, że tam poszedłem? - Patrzyłem jej w oczy.

Wiedziałem, że tak pomyślała. Widziałem to po jej minie. Jak miałem sobie poradzić z tą nieufnością? Nie chciałem jej stracić. Nie potrafiłem udawać, że tego nie zauważałem.

– Przepraszam.

– Spokojnie. - Pocałowałem ją. – Rozumiem.

Leżałem obok niej, wpatrując się w sufit. Byłem beznadziejny. Nawet nie potrafiłem sprawić, żeby mi zaufała. Nie mogłem wyjść z domu, żeby po powrocie nie widzieć w oczach Rachel strachu. Bała się, że znowu ją zdradzę. Co miałem zrobić? Kocham ją, ale to jak widać, nie wystarczyło.

– April była tylko na ciebie zła – powiedziała cicho.

– Wiem. Zawsze jest na mnie zła – westchnąłem.

Byłem starszym bratem, a ich czasem się nie lubiło. Nie było rodzeństwa idealnego. Zawsze się kłóciliśmy.

– Może jej trochę odpuść?

– Nie mogę. - Spojrzałem na nią. – Obiecałem jej ojcu, że nikt jej nie skrzywdzi. Już jeden palant to zrobił.

– Ciężko ci. - Głaskała mnie po ramieniu, próbując uspokoić.

– Chciałbym jej kiedyś powiedzieć o ojcu, ale mnie znienawidzi. - Patrzyłem przed siebie.

Próbowałem robić wszystko, żeby być kochanym braciszkiem April. Myślałem, że dzięki temu łatwiej wybaczy mi, że pozwoliłem umrzeć jej tacie. Nie było mi z tym łatwo. Byłem tam i nic nie zrobiłem, ale co mogłem? Byłem tylko dzieciakiem, który znalazł się tam przez przypadek. Nie powinienem za nim iść. Wpakowałem się w bagno i jeszcze wierzyłem, że go z tego wyciągnę. Może gdyby nie ja, nadal by żył. Poradziłby sobie, bo nie musiałby się martwić, co stanie się ze mną.

– Zawsze będziesz jej bratem, Paul. Cokolwiek zrobisz.

– Ty byś mi wybaczyła, gdybym pozwolił umrzeć jedynemu z rodziców, który ci został? - Spojrzałem jej w oczy.

Nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałem. Nie chciałem obciążać Rachel swoją przeszłością, ale jak mieliśmy stworzyć wspólne życie, skoro nie będzie wiedziała o moich koszmarach? Zanim zostanie moją żoną, powinna wiedzieć takie rzeczy.

– Dlatego budzisz się w nocy? - Usiadła, wpatrując się we mnie. – Przez koszmary?

– Tak – westchnąłem. – Skąd wiesz?

Kolejny raz przekonałem się, że nie wystarczająco się, ukrywałem. Przecież starałem się jej nie budzić. Wstawałem i po prostu wychodziłem. A noce, gdy wracałem z klubów, byłem na tyle wypity, że nie było mnie w stanie obudzić nic. Zostawałem w hotelach, żeby wrócić nad ranem i jej nie budzić. Wszystko na nic, skoro wiedziała o koszmarach i o zdradach.

– Na początku myślałam, że to przeze mnie – zaczęła niepewnie. – Wiesz, nie chciałeś mnie przez przypadek dotknąć w którąś z ran. Później, że męczą cię wyrzuty sumienia, że w końcu się przyznasz. - Spuściła głowę. – Ant powiedział mi, że często do niego wstawałeś. Bał się zostać sam w nocy, ale jak się budził, to ciebie nie było...

– Wtedy chodziło o ciebie – przerwałem jej.

– Wiem. - Przymknęła oczy. – Te koszmary były zawsze.

– Nigdy nic nie mówiłaś.

– Ciężko coś z ciebie wyciągnąć. Bałam się usłyszeć, że mam od ciebie odejść. Zabrać dzieci i się wynieść. Niby gdzie miałam iść? Siedziałam cicho i pozwalałam się ranić, bo tak było wygodniej. Nie biłeś mnie przecież.

Próbowała być zabawna, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie był temat do śmiechu.

– Nie zostawiłbym was z niczym. - Usiadłem i chwyciłem jej twarz w dłonie. – Nie mógłbym.

Gdybym od niej odszedł, zostawiłbym jej dom i pieniądze potrzebne na wychowanie chłopców. Nadal mogłaby nie pracować. Nie pozwoliłbym, żeby się stąd wyniosła. Nie miała dokąd pójść, a odkąd była ze mną nie myślała o żadnej pracy. Uzależniła się ode mnie. Podobało mi się, że zawsze spędzała czas z synami. Byli mali i potrzebowali jej całymi dniami. Dlaczego miała iść do pracy, skoro miała moje pieniądze? Skoro jej nie pozwoliłem pracować, to nie mógłbym zostawić jej z niczym.

– Daj sobie pomóc, Paul – wyszeptała.

Nie chciałem już o tym rozmawiać dziś. Może jutro. Na pewno wkrótce jej wszystko opowiem. Może w końcu mi ulży. I tak najgorsza rozmowa będzie z siostrą. Z nią rozmawiać o tym będzie trudno. Jak po śmierci mamy. Tęskniłem za nią. Żałowałem wszystkich przykrości, jakie jej sprawiłem.

– Tej nocy jest tylko jeden sposób na to. - Zacząłem ją całować. – Proszę.

– Dobrze. - Złapała mnie za ramiona i usiadła na mnie okrakiem.

– Kocham cię, Rachel – szeptałem między pocałunkami.

Uwielbiałem pieścić jej nagie ciało. Nie zwracałem uwagi na blizny, którymi pokryte były jej plecy.

Pamiętałem, jak uprawialiśmy seks po raz pierwszy. Przy zgaszonym świetle, bo czuła się źle w swoim ciebie. Nie mogłem jej dotykać, bo mi na to nie pozwoliła. Bała się, że blizny mnie obrzydzą. Patrzyłem wtedy tylko w jej oczy. Tak, jak teraz. Tyle że teraz moje dłonie błądziły po jej plecach i nagich piersiach. Nie wstydziła się już swojego ciała. Nawet blizny po cesarskim cięciu, której sama nie chciała oglądać. Śmiałem się zawsze, że z niej akurat powinna być dumna. Jednak zawsze odpychała moje dłonie z brzucha.

Kiedyś, za kilka lat tam może być moje dziecko. Nie chciałbym wtedy, żeby odepchnęła moje dłonie. A jak miałbym poczuć ruchy malucha? W jaki sposób miałbym się do niego zbliżyć? Chyba nie będzie na tyle samolubna, żeby cieszyć się tym sama.

– Nadal jej dotykasz. - Szarpnęła mnie lekko za włosy, gdy musnąłem palcami jej brzuch.

– To blizna po przyjściu na świat Anta. - Uśmiechnąłem się. – Jest cudowna.

– Ty tak myślisz. - Pocałowała mnie.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz