96.

4.1K 190 29
                                    

Zaprowadziłem chłopców do szkoły i postanowiłem spędzić dzień z siostrą i Rachel. Rudowłosa nie protestowała długo, żeby iść do pracy. Odpuściła, gdy zapewniłem jej orgazm. Już nie chciała nigdzie wychodzić. To było zbyt proste.

Teraz dziewczyny siedziały w salonie, a ja w kuchni. Udawałem, że nie słuchałem, co mówiły. Jednak byłem ciekawy, czy Rachel pochwaliła się, że się jej oświadczyłem. Każda dziewczyna chciała od razu pochwalić się pierścionkiem. Miałem nadzieję, że nie wygada, jaki byłem wtedy przerażony. Moja siostra nie musiała wiedzieć, że się stresowałem. Śmiałaby się ze mnie, a na to pozwolić nie mogłem. Straciłbym autorytet.

– No braciszek się postarał. - Oglądała pierścionek mojej narzeczonej.

Obserwowałem je, opierając się o blat. Oczywiście, że się postarałem. Wybrałem najładniejszy, ale nie rzucający się w oczy, pierścionek od Tiffany'ego. Sprzedawczyni próbowała doradzić mi coś innego, ale ja upierałem się przy tym. W końcu to ja kupowałem pierścionek nie ona. Pasował do rudowłosej idealnie. Nie wyobrażałem jej sobie z wielkim brylantem na dłoni. Wyglądałby śmiesznie na jej drobnych palcach.

Rachel zerknęła na mnie uśmiechnięta. Odwzajemniłem uśmiech i postanowiłem do nich dołączyć. Chyba się już nagadały, a jeśli nie to trudno. Nie zamierzałem się nudzić, bo one chciały poplotkować. Niech się mną zajmą.

– Oczywiście, że się postarałem. - Cmoknąłem narzeczoną w policzek.

– To kiedy ślub? – odparła entuzjastycznie siostra.

Stop! Dopiero się oświadczyłem. Nie zamierzałem brać ślubu z dnia na dzień. Na to potrzeba czasu. Przygotowania, wszystko ustalić, a chciałem się jeszcze nacieszyć narzeczeństwem, zanim dam się zaobrączkować. Pomyślimy o tym za jakiś czas.

– Myślę, że spokojnie za rok możemy zacząć planować – powiedziała spokojnie Rachel. – Jeśli nic się nie zmieni.

A co miało się zmienić? Moje uczucia do niej na pewno się już nie zmienią. Na to niech nie liczy.

– Za rok? – jęknęła. – To po co te oświadczyny teraz?

Nie wiedziałem, w jakim świecie żyła moja siostra, ale ja znałem wielu ludzi, którzy w narzeczeństwie spędzili kilka lat. To, że byłem pewny swojej miłości, nie znaczyło, że miałem już organizować przyjęcie weselne. Poza tym Rachel już miała jeden ślub i wcale nie dziwiłem się, że nie śpieszyło jej się do następnego.

– Szybki ślub oznacza ciążę – wyjaśniła – a ja nie jestem w ciąży.

Powiedziała to bardziej do mnie.

– Boisz się, że Paul zapłodni cię zaraz po ślubie? - Zaśmiała się. – Przestań, on i dziecko.

Bardzo zabawne. Ha ha. Uśmiałem się. Anton z Lucasem jakoś na mnie nie narzekali. Wiedziałem, że nie byłem gotowy na własne dziecko, ale April nie musiała się z tego powodu śmiać. Poza tym dla niej wszystko było proste. Masz dziewczynę, oświadcz się jej. Później, ślub, dzieci i nie miej z życia nic więcej.

– Będzie dobrym ojcem. - Rachel wtuliła się we mnie.

Miło, że tak myślała, ale pewności nie mieliśmy. Powinien być jakiś kurs przygotowujący do roli ojca. Może bym się nauczył, jak być tatą. O czym ja myślałem. Nie chciałem teraz dziecka. Nie nadawałem się i już. Czas zakończyć ten temat.

– Dobra, ty lepiej powiedz, jak ci studia idą? - Spojrzałem na siostrę. – Liczę na projekt domu dla mnie i mojej rodziny, a ten dostaniesz w spadku.

Nie zamierzałem się pozbywać tego domu. April musiała mieć gdzie mieszkać po powrocie. Przecież nie będziemy całe życie mieszkać razem. Kiedyś musiałaby się wyprowadzić, a ja nie chciałbym, żeby tułała się po wynajmowanych mieszkaniach. Dopóki nie będzie miała własnej rodziny, ten dom w zupełności jej wystarczy.

– Zabawne. - Szturchnęła mnie.

– Jeśli nie zamierzasz długo mieszkać z nami po powrocie, to lepiej już projektuj. - Uśmiechnąłem się.

Już dawno myślałem o nowym domu dla nas. Większym. Tak, żeby chłopcy mogli mieć swoje pokoje. Myśląc przyszłościowo, musiałem doliczyć dodatkowy pokój. W końcu mielibyśmy kuchnię z jadalnią. Ta była za mała na rodzinne posiłki. Ogólnie wiedziałem, jak miałby wyglądać nasz dom i mógłbym go już zacząć budować, ale obiecałem, że April się tym zajmie. Przygotuje projekt i dopilnuje budowy, żeby nikt nie spieprzył jej planów. To będzie jej pierwszy projekt, którym będziemy się chwalić. Później może pozwolę jej przebudować wydawnictwo.

– Paul, naprawdę chcesz, żeby studentka projektowała ci dom?

Nie jakaś studentka. Wierzyłem w nią. Była zdolna i widziałem, ile dla niej znaczyło spełnienie tego marzenia.

– Nie, moja siostra. - Uśmiechnąłem się. – Odpłacisz się za studia.

– Nieźle to sobie wymyśliłeś. - Zaśmiała się.

Oczywiście. Chciałem dla niej jak najlepiej. Skoro byłem facetem i udało mi się otworzyć własną firmę, a na której zarabiałem sporo pieniędzy, to dlaczego miałbym siostrze nie pozwolić na to samo. Tyle że dzięki mnie miała łatwiej. Nie musiała się martwić o pieniądze na dom, na swój biznes i ryzykować, jak ja. Pomogę jej. Nie będzie stratna, a nawet jeśli, to nie będzie musiała zarzucać sobie, że nie próbowała spełniać marzeń. Od tego miało się starsze rodzeństwo, żeby cię wspierało. Tego samego chciałbym nauczyć chłopców. Musieli wiedzieć, że kiedyś będą zdani tylko na siebie. Jeżeli oni sobie nie pomogą, to nikt tego nie zrobi.

April poszła odebrać chłopców ze szkoły, więc mieliśmy w końcu chwilę dla siebie. Nie to, żeby mi przeszkadzało towarzystwo siostry, ale lubiłem być sam z Rachel. Czułem się przy niej, jak zakochany nastolatek, który nie potrafił nacieszyć się swoją dziewczyną. Chyba nigdy tak między nami nie było.

– Szybki seks? - Spojrzałem na nią, kładąc dłoń na jej kolanie.

Nie moja wina, że jej pragnąłem, teraz. Minie dwadzieścia minut, zanim wrócą. Może dłużej, jak moja siostra wpadnie na pomysł, żeby zabrać chłopców na obiad. W tym czasie udałoby mi się zaspokoić nasze potrzeby do wieczora.

– Nie. - Zaśmiała się. – Oni zaraz wrócą.

– Zdążymy. - Sunąłem dłonią w górę.

– Pociesza cię wizja szybkiego seksu? - Spojrzała na mnie.

Nie miałem nic przeciwko szybkiemu numerkowi. Może być tak samo podniecający, jak normalny seks. Jeszcze się o tym przekona.

– Nie. - Pocałowałem ją. – Jakiegokolwiek seksu.

– Paul – objęła mnie za szyję – jak nie uda ci się mnie zaspokoić, zanim wrócą, śpisz dzisiejszej nocy tutaj.

Zaśmiałem się na jej słowa. Nie było szans. Ta kanapa niestety zostanie samotna tej i każdej kolejnej nocy, bo nie zamierzałem na niej spać. I wcale nie było mi przykro z tego powodu.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz