31.

6.6K 208 6
                                    

Chłopcy byli dzisiaj zadziwiająco cicho, aż zaczynałem się zastanawiać, co przeskrobali. Normalnie Antonowi buzia się nie zamyka, a odkąd zeszli na śniadanie nie odezwał się słowem. Za dobrze znałem ich trójkę, żeby wiedzieć, że coś było nie tak.

– Co się dzieje? - Spojrzałem na nich.

– Luc zapomniał się pochwalić, co zrobił. - Rachel zmierzyła go wzrokiem i usiadła, popijając kawę. – No, wczoraj nie mogliście wyjść z dumy, jakby to było zwycięstwo.

Zdziwiony patrzyłem na chłopców, którzy spuścili głowy. Zaczynała mnie bawić ta sytuacja, ale wiedziałem, że jeżeli teraz bym się zaśmiał, Rachel zrobiłaby mi krzywdę. Byłem tego pewny. Ona próbowała ich wychować, a ja wszystko psułem, bo wtedy maluchy myślały, że nie zrobiły nic złego. Tylko nie wiedziałem, dlaczego nie chcieli mi powiedzieć, skoro karę już dostali, a ja nie mogłem im nic zrobić.

– Czepiasz się. - Próbowałem powstrzymać śmiech.

– Paul, to nie jest zabawne. Pobili chłopca. - Spiorunowała mnie wzrokiem. – A to małe, kopało go ze śmiechem. - Wkurzona, wskazała na Antona, który zaczął uśmiechać się pod nosem.

Musiała być naprawdę zła, skoro powiedziała na niego „to małe", bo takich zwrotów używała tylko, gdy była na kogoś wkurzona.

– Tego, co ci dokuczał? - Zerknąłem na Luca, który niezauważalnie pokiwał głową.

Ok, mieliśmy problem. Mały oberwał przeze mnie, więc musiałem się przyznać. Tylko co jej powiem? Wszystko pogarszał fakt, że Anton był z siebie zadowolony. Już wcześniej chciał się bić, a że dostali moją zgodę, to czemu miał się powstrzymywać? Jakoś wychowanie siostry szło mi lepiej.

– Ktoś ci dokuczał? – spytała. – Rozmawialiśmy na ten temat. Mieliście to zgłosić nauczycielce albo mnie.

– Powiedzieliśmy Paulowi – odezwał się Ant, patrząc na mnie.

– I co? Kazał wam się bić. - Prychnęła.

– W sumie, to tak – podrapałem się po głowie – ale nie kazałem go kopać. - Zerknąłem na młodego, który przestał się uśmiechać.

– Cholera, nie możesz im pozwalać się bić! – podniosła głos. – A co gdyby coś się stało temu chłopcu? Pomyśleliście o tym?

– Ma tylko fioletowe oko – odezwał się Anton. – Przynajmniej już się tak głupio nie uśmiecha.

W porównaniu do swojego brata nie potrafił długo siedzieć cicho.

– Ant! – krzyknęła. – Zejdź mi z oczu, już!

Przestraszony od razu wybiegł z kuchni. No, nie często się zdarzało, że Rachel krzyczała na swoje dzieci, ale Ant wyprowadził ją z równowagi. Będę musiał później z nim porozmawiać, bo nie mógł myśleć, że pobicie tego chłopca było czymś dobrym.

– Luc, zmykaj. Pogadamy później. - Uśmiechnąłem się do niego.

– Paul, to nie jest zabawne – odezwała się, gdy zostaliśmy sami. – Nie możesz im na to pozwalać.

– Przepraszam, ale był naprawdę smutny. Wiesz, co mu powiedział ten dzieciak?- Przyjrzałem się jej. – Że jego tata wyjdzie z więzienia i was znajdzie, że go nie kocha, rozumiesz?

Nawet wściekła wyglądała ślicznie, aż miałem ochotę ją pocałować i zapomnieć o całej tej rozmowie. Zauważyłem, że ta wiadomość ją ruszyła. Jakby sama się przestraszyła.

– Skąd oni takie coś wiedzą? – spytała cicho.

– Rachel, matka tego dzieciaka nie wygląda na sympatyczną kobietę i mały na pewno gada takie rzeczy większości dzieciakom, ale nasz Luc był przerażony.

– To tylko gadanie.

– Nie przejął się gadaniem, ale tym, że on was znajdzie. Był przerażony. - Przytuliłem ją.

– Dlaczego mi tego nie powiedział? - Spojrzała na mnie.

– Nie wiem. - Wzruszyłem ramionami. – Bał się?

– Ale tobie powiedział. Powinieneś mu to jakoś wytłumaczyć. - Usiadła obok mnie, opierając swoją głowę o moje ramię – Nie mogą się bić, nie chcę, żeby swoje problemy załatwiali bójkami, jak ich ojciec.

To uderzyło mnie najbardziej. Nie chciałem, żeby byli, jak on i nie pomyślałem nawet przez chwilę, że Rachel brzydziła się przemocą ze względu na to, co ją spotkało, ale tu chodziło o dobro chłopców.

– Wiem. - Westchnąłem – Nie jestem najlepszy w takich rozmowach. Od razu powinienem go przysłać do ciebie. - Objąłem ją ramieniem w pasie. – Potrafisz im doskonale wszystko wytłumaczyć.

– Porozmawiam z nimi.

– Ale młody będzie wiedział, że ma nie zadzierać z naszymi chłopcami. - Zaśmiałem się.

– Fajnie, jak mówisz o nich nasi chłopcy. - Uśmiechnęła się.

– Wziąłem za nich w jakiś sposób odpowiedzialność, gdy związałem się z tobą. - Założyłem jej kosmyk włosów za ucho. – Nieważne, czy będziesz mnie chciała, czy nie i tak będę mówił, że są nasi, i będę się nimi opiekować. - Pocałowałem ją.

– Lubisz się kimś opiekować – wyszeptała.

To chyba prawda. Odkąd pamiętałem, opiekowałem się siostrą, później pojawiła się Rachel i jej dzieciaki. Byłem dla nich zawsze, gdy mnie potrzebowali i chyba to lubiłem. Może dlatego, że czułem się wtedy dla kogoś ważny. Wiedziałem, że ktoś mnie potrzebował i że był ktoś, komu na mnie zależało.

– Mama? - Luc stanął przed nami.

– Słucham? - Spojrzała na niego.

– Przepraszam.

– Luc – kucnęła przed nim, trzymając go za ramiona – zapomnimy o sprawie, ale następnym razem musicie mi mówić o takich rzeczach. Nie bój się, on nie zrobi nam krzywdy. - Przytuliła malucha do siebie.

Chciałem dodać, że dopilnuję tego, ale Rachel to wiedziała. Anton nie poznał ojca, a Luc, mimo że miał kilka lat, jak ojciec pobił jego i Rachel, to i tak wszystko pamiętał. Gdyby wcześniej powiedziała mi o swoim mężu, uniknęlibyśmy tego. Nie pozwoliłbym na to, a tak pojawiłem się trochę za późno. Jednak na tyle wcześnie, że nie pozwoliłem, żeby pobił ich na śmierć. To bym okropny dzień dla naszej trójki, w sumie czwórki, bo dowiedziałem się wtedy, że Rachel była w ciąży. Zbliżyliśmy się dzięki temu do siebie. Mimo że byłem, odkąd pojawił się Anton, to z Lucasem znaliśmy i polubiliśmy się wcześniej.

– Mama ma rację. - Spojrzałem na nich. – Przepraszam. Następnym razem, zamiast pozwolić ci się z nim bić, porozmawiam z nim sam.

– A ja bym mu jeszcze przywalił. - Usłyszałem za sobą Antona.

– Młody, ciebie chyba zapiszemy na boks. - Wziąłem go na ręce. – Tam będziesz się mógł bić cały dzień.

– Dobra. - Uśmiechnął się.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Rachel spojrzała na nas.

– Czemu? - Zmarszczyłem brwi.

– Bo wtedy zrobi komuś krzywdę, jak będzie się chciał bić.

– Nie, wtedy będzie się bił tylko na treningach, prawda? - Połaskotałem go.

– Taaaak! – krzyczał i próbował się wyrwać.

Myślę, że tę rozmowę mieliśmy już za sobą. Dla mnie to fajny pomysł, żeby chłopcy zaczęli chodzić na dodatkowe zajęcia. Może Ant był jeszcze za mały, ale Luc powinien się już czymś zainteresować. Nie chodziło o to, że chciałem mieć więcej czasu z Rachel sam na sam, chociaż nie ukrywałem, że byłoby świetnie. Po prostu dzieciaki musiały mieć jakieś zajęcie, coś, co polubią i będą rozwijać swoje pasje. Chciałbym, żeby te dwa maluchy coś w życiu osiągnęły, a mogły dzięki dodatkowym zajęciom już robić coś w tę stronę. Nieważne, że za kilka lat będą chcieli robić coś innego. Moja mama też chciała, żebym z April miał jakieś pasje. Niestety przy młodej za późno się za to wzięła. Ze mną było inaczej. Lubiłem się uczyć, dużo czytałem. Nie, nie byłem typem kujona. Jednak błąd mamy nadrobiłem i sprawiłem, że siostra niedługo zostanie panią architekt tak, jak chciała.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz