57.

5.6K 192 6
                                    

Jakoś przetrwałem do rana. Nie miałem pojęcia, jak moja siostra dała radę dotargać mnie do sypialni. Nie wiedziałem, czy dzieciaki jeszcze spały, ale powinienem zanieść ich do łóżek. Nie mogły spać na kanapie.

Ciężko, bo ciężko, ale podniosłem się z łóżka i zszedłem na dół. Na kanapie spał tylko Luc, więc wziąłem go na ręce. Podejrzewałem, że April nie miała siły go zanieść. Położyłem malucha na łóżku i już miałem wychodzić, gdy złapał mnie za rękę.

– Paul? – wyszeptał.

Wiedziałem, że ciężko mu się przyzwyczaić, że mógł mówić do mnie tato. Mnie też ciężko się do tego przyzwyczaić, ale wierzyłem, że z czasem podejdziemy do tego swobodniej.

– Tak? - Spojrzałem na niego. – Coś się stało?

– Dziękuję. - Przytulił się do mnie.

– Nie masz za co, chłopaku. Kocham was. - Uśmiechnąłem się. – Będziesz jeszcze spać?

– Tak.

Pierwszy raz poczułem, że moja więź z Luciem była silniejsza niż wcześniej. Po prostu z nim trudniej mi było złapać kontakt, bo w porównaniu do brata był zamknięty w sobie. Ale liczyłem, że się zmieni.

Wróciłem do sypialni i próbowałem zasnąć. Ból jednak mi na to nie pozwalał. Leżałem na łóżku, patrząc w sufit. Zastanawiałem się, co teraz myślała Rachel. Nie byłem pewny, czy mi wybaczyła. Może nie przemyślała tego. Powinienem dać jej więcej czasu. Sam nie wiedziałem, czy bym potrafił wybaczyć, gdyby mnie zdradziła, ale może właśnie o to chodziło w miłości. Wybaczyła, bo mnie kochała. Skoro też ją kochałem, pewnie bym zrobił to samo, mimo że byłoby mi ciężko.

Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem. Jednak obudziłem się kilka godzin później. Zegar wskazywał siódmą. Spałem całe pięć godzin.

Przetarłem twarz dłonią i obróciłem się na plecy. W drzwiach dostrzegłem siostrę, która nie wiedziała, czy miała wejść, czy nie.

– Coś się stało? - Spojrzałem na nią.

– Nie. - Weszła niepewnie. – Chciałam tylko porozmawiać. Zająć ci chwilę.

– Ok. - Usiadłem.

Długo wpatrywała się we mnie. Pewnie zastanawiała się, jak zacząć. Nie wiedziałem, co miałbym jej powiedzieć. Przez ostatnie kilka dni tylko się kłóciliśmy. Nie umiałem z nią rozmawiać, a przecież nie była niczemu winna. Musiałem zapytać, co z jej studiami. Nie chciałem, żeby zawaliła szkołę przeze mnie, ale chciałem mieć ją teraz obok. Chociaż, dopóki Rachel nie wyjdzie ze szpitala. April bardzo mi pomogła przy Ancie. Chłopcy ją uwielbiali.

– Przepraszam. - Spojrzałem na nią. – Byłem okropnym bratem, ale się zmienię. Obiecuję.

Ostatnio tylko obiecywałem. Czas pokazać, zamiast ciągle gadać.

– A co z Ivy? - April usiadła przy mnie.

Zupełnie o niej zapomniałem i ona o mnie chyba też.

-A co ma być? - Zmarszczyłem brwi.

Myślałem, że będziemy gadać o mnie. Ivy, nie widziałem jej, odkąd przyleciała April. Byłem wściekły na przyjaciółkę, że zadzwoniła do mojej siostry, mimo że prosiłem jej, żeby tego nie robiła. Jednak byłem wdzięczny, bo nie wiedziałem, jakby się to skończyło. Mogłem chodzić pijany całymi dniami, ktoś by się tym w końcu zainteresował i zabraliby mi Anta, a tego Rachel, by mi nigdy nie wybaczyła.

– Wydaje mi się, że należą jej się jakieś wyjaśnienia. Nie wróciła bez powodu. Dałeś jej nadzieję, prawda?

Dałem? Przespałem się z nią, ale nie ukrywałem swoich zamiarów. Powiedziałem, że nie mogła na nic liczyć. Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Powiedziała, że nadal mnie pragnęła, a ja to wykorzystałem. Powinienem wtedy wyjść. Ta dziewczyna przeze mnie nigdy nie ułoży sobie życia. Jak miałem jej powiedzieć, że nic do niej nie czułem, nie raniąc jej? Przecież już to zrobiłem, a do tego się z nią przespałem. Kawał chuja ze mnie. Co powinienem teraz zrobić?

– Ona mnie nadal kocha – westchnąłem, zakrywając twarz w dłoniach.

Nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli, ale nie potrafiłem dłużej udawać, że tego nie widziałem. Problem nie zniknie, gdy będę udawać, że go nie było.

– Musisz z nią porozmawiać.

– Każda moja rozmowa z nią sprawia, że ona... – przerwała mi.

– Pożegnaj się z nią raz na zawsze.

– Było mi dobrze, gdy była obok. - Zerknąłem na siostrę.

– Ale nie potraficie tak żyć, Paul. Przykro mi. Straciłeś tę przyjaźń kilka lat temu, gdy się z nią związałeś. Wtedy dałeś jej nadzieję.

April miała rację. Gdybym kilka lat temu nie związał się z Ivy, nie miałbym teraz problemu. Nie chciałem z niej rezygnować, ale tak do niczego nie dojdziemy. Wciąż będę ją ranić, a ona będzie udawać, że już mnie nie kochała. Nie mogłem pozwolić, żeby zrezygnowała z siebie. Musiała kogoś poznać, związać się z kimś i spróbować założyć rodzinę. Skoro ja potrafiłem kogoś pokochać, ona też sobie poradzi. Wierzyłem w nią. Jednak bałem się rozmowy. A co jeśli stchórzę i pozwolę dalej ciągnąć tę znajomość?

– Pojedziesz do niej ze mną?

– Nie mogę. - Spojrzała na mnie. – Sam musisz to załatwić.

– Boję się, że nie będę umiał.

– Paul, uda ci się. - Przytuliła mnie. – Czasami jest trudno zapomnieć o kimś ważnym, ale chcesz jej szczęścia, prawda?

– Prawda. - Objąłem ją.

Próbowałem wstać, ale gdy tylko się podniosłem, poczułem ból i opadłem z powrotem na łóżko. Miałem nadzieję, że ból już minął. April spojrzała na mnie, marszcząc brwi. Wzruszyłem tylko ramionami i zakryłem twarz w dłoniach. Byłem uparty, bo od razu powinienem pojechać do lekarza. Moja rana na brzuchu nie zdążyła się dobrze zagoić, a czułem, że zacznie się paprać. Ten skurwiel trochę mnie poobijał, a do tego po jego uderzeniu chyba wpadłem na jakiś mebel. Nie myślałem o sobie, bo Lucas był w tamtej chwili najważniejszy. Byłbym w stanie przetrwać każdy ból, byle by maluchowi nie działa się już krzywda.

– Zanim gdziekolwiek wyjdziesz, zadzwonię po lekarza. - Wyjęła telefon.

Nie miałem siły z nią dyskutować. Nie chciałem. Położyłem się na plecach i to chyba był zły pomysł, bo szybko obróciłem się na bok.

Dostałem jakieś silne leki, po których powinno mi przejść. Jednak musiałem zgłosić się do szpitala na badania, a moja siostrzyczka obiecała, że tego dopilnuje.

– Tato, co z tobą? - Ant, usiadł przy mnie na łóżku.

Nadal ciężko mówić mi, że chłopcy byli moimi synami, ale tak właśnie ich traktowałem. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek będę miał okazję mieć własnego syna, ale cieszyłem się bardzo, że miałem ich. Zrobię wszystko, żeby nigdy nie musieli się mnie wstydzić.

– Paul się nie słucha mądrzejszych od siebie. – April obdarowała mnie wrogim spojrzeniem. – Luc już wstał?

Teraz to ona była mądrzejsza?

– Jeszcze śpi – odpowiedział i spojrzał na mnie. – Ciocia jest na ciebie chyba zła.

– Nie. - Uśmiechnąłem się. – Po prostu trochę ją przestraszyłem.

– To wcale nie jest zabawne. Idę zrobić śniadanie. Zejdźcie niedługo. - Wyszła.

– Co cię boli? - Maluch przytulił się do mnie. – Pan lekarz powiedział, że musisz iść do śpitala. Nie chcę, zebyś tam leżał, jak mama.

– Nie będę, Ant. Mamusia mam nadzieję, że niedługo do nas wróci.

– Dobzie. - Uśmiechnął się.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz