116.

4K 216 5
                                    

Po powrocie do hotelu długo nie mogliśmy zasnąć. Zastanawiałem się nad tym, co powiedziała matka Rachel. Jak mogła nazwać córkę puszczalską? Nie widziała, przez co przechodziła? Pamiętałem powroty April z imprez. Za każdym razem widziałem, kiedy działo się coś złego, nawet jeśli nie chciała nic mówić. Rozumiałem, że rodzice wiele nie widzieli, ale nie reagować na cierpienie dziecka? Przecież Rachel nie chciała ślubu, a mimo wszystko zmusili ją do tego. Dali do zrozumienia, że gdyby nie zaszła w ciążę, dalej byłaby wolna. Cholera, przecież Matt ją bił! Mało brakowało, żeby ją zabił. Nie zasłużyła na to.

– Wrócimy do domu? - Usiadła obok mnie. – Chce się zobaczyć z chłopcami.

Jej matka nie widziała, jak radziła sobie z synami. W porównaniu do niej, Rachel była idealną matką. Kochała swoje dzieci i nie pozwoliła, żeby jej były mąż się nad nimi pastwił. Nie wystarczyło mu, że krzywdził żonę. Wyżywał się nawet na Lucu. Pozwolił cierpieć własnemu dziecku.

– Zostańmy na noc. - Objąłem ją ramieniem.

Nie wspomniałem, że rozmawiałem z lekarzami, żeby nie dzwonili do mojej narzeczonej w sprawie jej matki. Mieli się z nami nie kontaktować, nawet jeśli umrze.

– Chciałabym ci jeszcze coś powiedzieć, zanim wrócimy. - Spojrzała na mnie niepewnie. – Chodzi o Matta.

Miałem nadzieję, że zakończyliśmy temat jej byłego męża. Co jeszcze chciała mi o nim powiedzieć? Pewnie coś, po czym znienawidzę go jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.

– Słucham – powiedziałem spokojnie.

– Chciałam odejść z jednym z jego kolegów – zaczęła niepewnie. – Zaraz po tym, jak urodził się Lucas. Bałam się, że będzie bił syna.

To dobrze, że miała do kogo odejść. Tyle że doskonale wiedziałem, że ta historia nie miała dobrego zakończenia. Nikt nie był w stanie powstrzymać Matta, dopóki nie złożyła zeznań.

– Miałaś racje. - Przytuliłem ją.

– Później był ślub, ale nie przeszkodziło mi to w planowaniu życia z innym. - Nie patrzyła na mnie. – Tyle że jego kolega był na tyle durny, że mu o tym powiedział. Tamtego dnia poznałam w szpitalu ciebie.

Nie chciałem pamiętać tamtego dnia ze względu na to, jak się czuła. Nie wiedziałem wtedy, co się stało. Myślałem, że miała jakiś wypadek. Próbowałem ją jakoś pocieszyć. Jako jedyny zwróciłem na nią uwagę na szpitalnym korytarzy, ale to pewnie przez to, że zawsze lubiłem rozmawiać z ładnymi kobietami. A ona była ładna, nawet wtedy. Ignorowała mnie, dopóki nie porozmawiała z April, która uprzedziła ją, że byłem nieszkodliwy. Nie miała racji, ale udało mi się ją uratować, ją i jej dzieci.

– Nie traktuj tego, jak wybawienie.

– Gdyby nie ty nadal bym myślała, że zasłużyłam, żeby traktował mnie jak śmiecia.

– Gdyby nie ty – spojrzałem na nią – nie widziałbym, że krzywdziłem Ivy od samego początku. Dalej bym to robił, bo nie byłbym w stanie nikogo pokochać.

– Tego nie wiesz – zaprotestowała.

– Próbowałem – uśmiechnąłem się – i tylko z tobą mi się udało. Nie obchodzi mnie, co zrobiłaś, żeby odjeść od Matta. Kocham cię i jeśli ty mnie też, nic innego się dla mnie nie liczy.

Była w stanie wybaczyć mi zdrady, więc dlaczego miałem się na nią gniewać? Matt i jego koledzy, wykorzystali ją. Wiedziałem, przecież, że związałem się z kobietą po przejściach. Jej wcześniejsze wybryki, zanim poznała mnie, nie sprawiły, że przestałbym jej pragnąć. Teraz rozumiałem jej nieśmiałość, gdy chciałem uprawiać z nią seks. Obawiała się, że mnie nie zaspokoi. Wstydziła się, ale i bała, że ją skrzywdzę. Nie mogła nie zauważyć, ile dawała mi przyjemności za każdym razem. Tylko że niszczyłem to, wychodząc do klubów. Już tak nie było i nie będzie. Obiecuję.

– Paul, jeśli nadal jesteś gotowy. - Spojrzała mi w oczy. – Chcę ci dać dziecko. Boję się. - Zaśmiała się nerwowo. – Cholernie. Minęło kilka lat, odkąd byłam w ciąży i żadnej nie wspominam dobrze... Byłam zdana tylko na siebie. Wiem, że dam sobie radę kolejny raz, ale nie chcę zostać z tym sama.

Naprawdę? Nie wiedziałem, jakim będę ojcem, ale dopóki sama mnie nie odtrąci, nie odejdę. Postaram się. Naprawdę chciałem tego dziecka. Mojego potomka. Już nie mogłem się doczekać. Czy syn będzie podobny do mnie? A jeśli urodzi się córka? Będę zawiedziony czy szczęśliwy? Nie wiedziałem, ale chciałbym to poczuć. To wszystko, o czym opowiadali szczęśliwi ludzie, którzy zachwalali bycie rodzicem.

– I nie zostaniesz. - Pocałowałem ją.

Do domu wróciliśmy z samego rana. Dzieciaki jeszcze spały, więc spokojnie porozmawialiśmy z April. Rachel za bardzo nie chciała mówić o tym, co się stało w szpitalu. Martwiłem się, że przejęła się słowami matki, a co gorsza, że w nie uwierzyła.

– Straciłam matkę. - Wzruszyła ramionami.

Starała się być obojętna, ale widziałem, ile ją to kosztowało. Musiałem później wyjaśnić siostrze, że to nie znaczyło, że matka Rachel nie żyła. Po prostu rudowłosa wymazała ją ze swojego życia na zawsze.

– To nieważne. - April ją przytuliła. – Masz nas.

Już dawno zastąpiliśmy jej rodziców. Nie liczyłem, że po tej wizycie matka nagle będzie chciała, żeby jej wybaczyć. Jednak nie sądziłem, że zacznie ubliżać córce. Do tej pory Rachel mogła mieć chociaż nadzieję, że rodzice się zmienią. Żałowałem, że jej to odebrano.

– Nigdy nie powiedziała, że mnie kocha – powiedziała cicho. – Nawet jak byłam dzieckiem.

– Ci. - Przytuliłem ją do siebie.

Moja siostra zajęła się chłopcami, za co byłem jej wdzięczny. Ostatnio spędzamy mało czasu z dzieciakami, dlatego będę musiał im to jakoś wynagrodzić. Na szczęście nie byli odtrąceni. Lubili spędzać czas z Annie i April. Dziewczyny zawsze starały się, żeby chłopcy mieli wtedy jakieś zajęcie.

Zabrałem Rachel na górę, bo musiała się przespać. Nie chciała, żeby dzieci widziały ją w takim stanie. Anton jednak wpadł do naszej sypialni.

– Mama śpi. - Podszedłem do niego.

Bałem się, że Rachel się obudzi. Nie była dziś w stanie na zabawy z dziećmi i na pewno byłoby jej przykro, gdyby musiała wygonić ich na dół. Zajmę się nimi.

– Czemu? - Spojrzał na mnie i powiedział z wyrzutem: – Nie było was.

– Wiem – westchnąłem, biorąc go na ręce – jak mama się obudzi, możemy gdzieś pojechać.

– Gdzie?

– Znajdziemy jakiś fajny domek na plaży. - Uśmiechnąłem się. – Małe wakacje.

– Ale tato, one skończyły się tydzień temu. - Zmarszczył brwi.

Bystry z niego chłopak.

– Dlatego mówię, że małe.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz