64.

5.5K 222 74
                                    

Mógłbym powiedzieć, że dzień zaczął się dobrze, gdyby nie jeden mały szczegół.

Patrzyłem na Rachel, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem.

– Żartujesz sobie, prawda?

– Nie, Paul. - Stanęła przede mną. – Chcę się z nim zobaczyć.

– Po co? – spytałem rozdrażniony.

Normalnie pewnie bym wyszedł odreagować do klubu, ale nie mogłem. Jeżeli chciałem, żeby mój związek z Rachel przetrwał musiałem zostać. Chciałem zostać, bo ją kocham, ale nie rozumiałem, dlaczego chciała spotkać się z Mattem. Facet zrobił jej krzywdę, jej i jej dzieciom, a ona chciała się z nim zobaczyć. Nie rozumiałem tego i wcale nie zamierzałem zrozumieć. Matt nie zasługiwał na żadne odwiedziny. Chyba nie uważała, że nie zasłużył na karę.

– Nie bój się. - Położyła dłoń na moim policzku, patrząc mi w oczy.– Już nie zrobi mi krzywdy.

Oczywiście, że nie, bo tym razem bym go zabił, nie zważając na konsekwencje.

– Po tym wszystkim... Nie rozumiem. - Przymknąłem powieki, próbując się opanować.

– Proszę, chcę, żebyś tam ze mną pojechał.

Naprawdę? Chyba nie sądziła, że będę mógł siedzieć spokojnie, patrząc na tego skurwiela. Przetarłem twarz dłonią.

– Będziesz go teraz odwiedzać. - Prychnąłem.

Sądziłem, że po tym, jak porwał Luca, nie będzie go chciała znać. Co chciała mu jeszcze powiedzieć? Powinien zniknąć z jej życia już dawno, ale zaczynałem wątpić, czy ona w ogóle tego chciała.

– Jeden jedyny raz. - Pocałowała mnie. – Ostatni.

I co, miałem pozwolić, żeby się z nim spotkała? Nie powinienem, ale chyba nie miałem na to żadnego wpływu i tak zrobi, jak zechce. Nie chciałem jej mówić, co miała robić. Sama doskonale wiedziała, co słuszne, a co nie. To, że nie chciałem, żeby spotkała się z byłym mężem, wcale nie znaczyło, że byłem zazdrosny. A może trochę byłem? Przecież był ojcem maluchów i mogły chcieć się kiedyś z nim widywać bez względu na to, czy resztę życia spędzi za kratami.

– Rachel – objąłem ją w pasie – skrzywdził Cię, Nas...

– Nie myśl o tym – przerwała mi – żeby cieszyć się przyszłością, muszę rozliczyć się z przeszłością.

– Uważasz, że ja też powinienem? - Spojrzałem jej w oczy. – Rozliczyć się z przeszłością.

Już dawno powinienem to zrobić, ale chyba bałem się konfrontacji z Ivy. Najbardziej z nią. Bałem się, że sobie nie poradzę. Nie chciałem stracić przyjaciółki po raz kolejny, ale jeśli nie potrafiła się pogodzić z tym, że chciałem mieć szczęśliwą rodzinę z Rachel, tak będzie lepiej. Nie mogła ciągle żyć nadzieją, że kiedyś z nią będę. Już nigdy nie będę z Ivy, nawet jeśli mielibyśmy tylko uprawiać seks. Nie mogłem jej krzywdzić. Robiłem to wystarczająco długo. Tak, jak wystarczająco długo krzywdziłem Rachel.

– Chyba tak, skoro chcesz ruszyć naprzód.

– Obiecaj mi, że nie pozwolisz nikomu nam tego zniszczyć. - Pocałowałem ją. – Po prostu wiem, że wielu rzeczy nie jestem w stanie naprawić.

– Zależy, co masz na myśli. - Zmarszczyła brwi.

Nie wiedziałem, co będę musiał zrobić, żeby zaczęła mi ufać, ale zasłużyłem sobie na jej brak zaufania.

– Skoro zostawimy przeszłość za sobą, nie powinniśmy się wściekać, gdy da o sobie znać.

Nie mogłem mieć pewności, że w naszym życiu już nie pojawi się żadna kobieta, którą kiedyś bzykałem. Miałem, tylko wpływ na to, że nie zjawi się żadna, z którą mogłem być po wypadku Rachel. No i chyba powinienem powiedzieć jej o Ivy, ale może lepiej, jak najpierw się poznają. Może, gdy Rachel zobaczy, że Ivy nie była dla niej zagrożeniem, to mnie zrozumie.

– Jeżeli chodzi ci o te dziewczyny, z którymi... Nie będę się przejmować, tylko musisz sprawić, żebym nie miała powodu, żeby w ciebie zwątpić.

– Dobrze. - Przytuliłem ją.

Postaram się. Nie mogłem uwierzyć, że na razie wszystko było dobrze. Chciałem być z Rachel szczęśliwy.

Pojechałem do pracy po południu, mimo że miałem mieć wolne, ale musiałem podpisać kilka papierków. Zbyt długo zostawiłem firmę na głowie Annie i przez to straciliśmy kilku klientów. Trudno, jakoś to nadrobimy. Najważniejsza była Rachel i dzieciaki. Musiałem zająć się nimi.

Na szczęście April, która wkrótce powinna wrócić na studia, zajmuje się Rachel pod moją nieobecność.

Nie wiedziałem, jak namówić siostrę do powrotu na studia. Nie sądziłem, że April była, aż tak samotna w Paryżu, że nie chciała tam wracać. Wydawało mi się, że jej to odpowiadało. Nie chciałem jej do niczego zmuszać, ale musiała przemęczyć się ostatni rok i wróci tutaj na stałe.

– Paul, co z Rachel? - Annie usiadła naprzeciwko mnie.

Nie byłem dla niej ostatnio zbyt miły. Powiedzmy sobie, że w ogóle nie byłem miły.

– Możesz ją odwiedzić i sama zobaczyć. - Spojrzałem na nią.

Odkąd rudowłosa się wybudziła, Annie widziała się z nią tylko raz. Nie wiedziałem w sumie, dlaczego nie przychodziła częściej. Nie miałbym nic przeciwko. Myślałem, że Rachel też nie.

– Łaskawy jesteś – zakpiła. – Nadal jestem na ciebie zła i w sumie na nią też. Rozumiem, że ktoś musi się nią zaopiekować, ale to nie znaczy, że od razu musiała ci wybaczyć.

Zaczynało się. Ile jeszcze będę wysłuchiwać, jakim skurwielem byłem? Chciałem się zmienić i wszystko naprawić. To chyba dobrze, że Rachel dała mi szansę? Nie zamierzałem jej zranić. Kocham ją, ale nie zamierzałem się tłumaczyć z tego kobiecie, która nigdy nie była w związku. Fakt, ona przynajmniej nikogo nie zwodziła tak, jak ja robiłem z jej przyjaciółką.

– Skąd wiesz, że mi wybaczyła? - Zmarszczyłem brwi.

Nie sądziłem, że zdążyły już rozmawiać na ten temat.

– Szczerzysz się, odkąd wszedłeś do wydawnictwa. - Wstała. – Lepiej dla ciebie, żebyś drugi raz jej tego nie zrobił.

– Myślałem, że chcesz, żeby twoja przyjaciółka była szczęśliwa.

– Owszem. - Skrzyżowała ręce na piersiach, patrząc na mnie. – Tyle że jestem z osób, które nie dają drugiej szansy. Choćbyś dał uciąć sobie fiuta, nie uwierzyłabym, że się zmienisz. Lubię cię, ale nie nadajesz się do związku.

– Jeszcze się przekonasz! – odpowiedziałem wściekły.

Wiedziałem, że się nie nadawałem, ale spróbuję, a one nie wierząc we mnie, sprawiały tylko, że jeszcze bardziej będę chciał im to udowodnić.

– Tylko żeby Rachel się nie przekonała, że mam rację. Paul, bardzo chcę się mylić. - Wyszła.

Też bardzo chciałem, żeby się myliła. Doskonale wiedziałem, że same chęci nie wystarczą. Zrobię, ile się da, żeby mój związek z Rachel był czymś więcej. Chciałem, żebyśmy w końcu byli prawdziwą rodziną.

Próbowałem się skupić na pracy, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby napisać do April i zapytać, jak się bawili.

Po chwili zadzwoniła rudowłosa. Przez chwilę bałem się, że coś się stało, dopóki nie usłyszałem jej rozbawionego głosu.

– Miałeś pracować, żeby szybko do mnie wrócić. Jak tak dalej pójdzie, nie będziemy czekać na ciebie z kolacją.

– Kocham cię, Rachel.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz