100.

4.5K 177 38
                                    

Eva, co ona tutaj robiła? Nie byłem pewien, czy chciałem się z nią widzieć. Wyglądała dokładnie tak samo, jak pierwszego dnia, gdy zobaczyłem ją w wydawnictwie. Wtedy bałem się, że znalazła mnie, żeby szantażować. Czego chciała teraz? Nasza współpraca zakończyła się już dawno. Proponowałem jej, żeby została na stałe, ale zrezygnowała. Widać praca dla mnie nie była satysfakcjonująca. Czyżby zmieniła zdanie? Nie chciałem, żeby natknęła się na Rachel. Mogłaby domyślić się, że łączyło mnie coś z Evą. Nie było między nami nic, prócz seksu. Albo Annie nie potrafiłaby ukryć nienawiści do Evy, aż rudowłosa w końcu zorientowałaby się dlaczego. Tak czy siak, musiałbym się tłumaczyć. Nie chciałem opowiadać Rachel o moich romansach, a ona nie nalegała. Tak było łatwiej, ale sprawi, że kiedyś będzie czuła się niezręcznie, spotykając kobietę, z którą sypiałem i która się z nią tym podzieli.

– Cześć. – Eva uśmiechnęła się na mój widok. – Wyglądasz lepiej, niż gdy widziałam cię ostatni raz.

Ostatni raz widziała mnie... Właśnie kiedy? Czy to było wtedy, gdy wygoniła mnie, żebym wracał do swojej kobiety? To przez nią poszedłem do Ivy. Gdyby dała się bzyknąć, nie zraniłbym przyjaciółki i nie narobił jej nadziei. Może nadal moglibyśmy się przyjaźnić. Chciałbym, żeby tak było.

Nie wiedziałem, co się działo z Ivy, jak sobie radziła, ale nie mogłem się z nią kontaktować. Każdy kontakt uznałaby za zainteresowanie się nią, a później wmówiłaby sobie, że to dlatego, że mi na niej zależało. Zależało, ale w inny sposób, niż by chciała. Musiała w końcu zrozumieć, że byłem szczęśliwy z Rachel. Kiedyś to zaakceptuje. Miałem nadzieję, że znajdzie kogoś, z kim w końcu będzie szczęśliwa. Zapomni o mnie.

Nie mogłem nikogo winić za swoje błędy. Byłem dorosłym facetem i sam podejmowałem decyzję. Nikt mnie do niczego nie zmuszał.

– To prawda. - Spojrzałem na nią.

– Weszłam tylko dlatego, że Annie nie było w holu. - Zaśmiała się, siadając naprzeciwko mnie.

Oczywiście, że moja sekretarka, by jej nie wpuściła. Byłem tego pewny. Nie lubiła jej.

– I tak będę miał przerąbane.

Jak dowie się o wizycie Evy, zrobi mi aferę. Kurde, nie można opierdalać szefa. Ja tutaj od tego byłem, a ona zbyt często o tym zapominała.

– Nie powinnam tutaj przychodzić. - Spuściła wzrok.

To prawda.

– To, czemu tu jesteś?

Oczywiście miło ją widzieć. Zawsze dobrze mi się z nią rozmawiało. No i nie chciała powiedzieć o moich zdradach Rachel. Wycofała się. Po prostu. Tak, jak powinna zrobić. Mieliśmy prosty układ, po którym rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.

– Mam nadzieję, że u ciebie dobrze? Znaczy, nie powinno mnie to interesować, ale jesteś z Rachel?

– Tak.

– To dobrze. - Uśmiechnęła się szczerze. – To dobrze.

– Przyszłaś tylko po to? Żeby wiedzieć co u mnie. - Patrzyłem na nią.

Niemożliwe. Nie marnowałaby swojego czasu na pogawędkę ze mną. Mogła zadzwonić.

– Niestety nie. - Wyjęła plik dokumentów. – Twoje wydawnictwo może mieć problemy. Zgłosiła się do mnie nijaka Claire. Twierdzi, że cię zna od lepszej i gorszej strony.

Wiedziałem! Wiedziałem, że ta dziewucha to same problemy. Chciała zaszkodzić mi? Po tym, jak ją uratowałem. Ładnie się odwdzięczyła. Nie zamierzałem jej ustąpić. Dobrze, że Eva postanowiła mnie o tym poinformować. Musiałem jakoś działać. Wiedziałem, co chciała zrobić. Nie mogłem zabronić innym wydawnictwom opublikować artykułu o jej bracie. Mogłem tylko poinformować innych dziennikarzy, że dziewczyna była niewiarygodna i to zrobiłem. Annie musiała sobie zdawać sprawę, że ta historia ujrzy światło dzienne.

Claire chciała zarobić na cudzej krzywdzie. Ciężko było mi ocenić, czy na swojej też. Nie znałem jej. Co, jeśli chciała tylko wykorzystać Annie i to, że była z jej bratem? Inaczej nie miałaby, o czym mówić. Może wspomni jeszcze o tym, jak trzech chłopaków prawie zgwałciło ją w parku. Nie. Nie miałem ochoty o tym myśleć.

– Nie wiem, jak mam ją traktować. - Spojrzała na mnie. – Wiesz, że ma materiał na kilka artykułów? Dziwię się, że jeszcze nie wpadła na to, żeby wydać książkę.

To prawda. Był jeden sposób. Ktoś musiałby wydać ją pierwszy. Annie. Ona i Rachel mogłyby spisać swoje historie. Nie po to, żeby na tym zarobić, a wesprzeć fundacje osób pokrzywdzonych tak, samo, jak one. Czemu wcześniej na to nie wpadłem? Ciężko je będzie do tego namówić. Mogłyby to zrobić anonimowo, ktoś inny spisałby książkę, moje wydawnictwo przekazałoby pieniądze. Nikt nie zarobi na tym. Jeśli zajmie się tym ktoś ode mnie, nie zarobi ani grosza. Praca w ramach wolontariatu. Nie raz kilku dziennikarzy tutaj tak robiło. Dla rodziny, w ramach wyrzutów sumienia. Różne mieli ku temu powody.

– Eva, podsunęłaś mi pewien pomysł. - Uśmiechnąłem się do niej. – Jeśli się uda, będę chciał, żebyś to ty zajęła się reklamą, marketingiem.

Nie wyobrażałem się, żeby zajął się tym kto inny. Poza tym w słusznej sprawie nie weźmie za swoją pracę ani grosza. A o to chodziło w tej akcji. Udowodnię gówniarze, że można zrobić coś dobrze, w słusznej sprawie bez myślenia o pieniądzach.

– Tak? - Zdziwiła się.

Wiedziałem, że tego nie zrozumie, ale dowie się wkrótce.

– Muszę porozmawiać z Annie. Możesz przyjść w piątek? - Wstałem.

Miałem nadzieję, że uda mi się przekonać dziewczyny do tego czasu i że w ogóle uda mi się je przekonać. Jeżeli ta historia miała ujrzeć światło dzienne, to niech będzie opowiedziana, jak należy. Dokładnie tak, jak było, a nie podkoloryzowana przez Claire.

– Jasne. - Stanęła przede mną. – Wiesz, co robisz, prawda?

Chyba nie.

– Tak myślę. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś zarobił na kłamstwie.

Na korytarzu natknęliśmy się na Rachel. Spojrzała na nas zdziwiona. Powinienem przedstawić jej Evę, ale poszła już w stronę wyjścia bez słowa. Byłem pewny, że wolała uniknąć konfrontacji z moją kobietą.

– Gdzie Annie?

– U Rogera. Zaraz wróci.

– Poproś ją, żeby przyszła do mnie. Mamy problem. - Spojrzałem na nią.

– Czy to ma coś wspólnego z tą kobietą?

Widziałem, że chciałaby zapytać, kto to był, ale to Rachel. Nie zapytała. Poczeka, aż sam jej powiem. Przyjdzie czas na przedstawienie jej Evy. Spokojnie, nie musiała czuć zagrożenia z jej strony. W ogóle nie musiała czuć zagrożenia ze strony żadnej kobiety.

– Z Claire. Jeżeli chcesz o tym teraz rozmawiać, to zapraszam. - Wskazałem na drzwi gabinetu.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz