113.

3.8K 203 13
                                    

Po powrocie do domu zobaczyłem na kanapie płaczącą Rachel. Co się stało? Gdzie byli chłopcy? Od razu do niej podszedłem i kucnąłem, kładąc jej dłoń na kolanie. Cała się trzęsła.

– Hej – powiedziałem cicho.

Nie chciałem jej przestraszyć.

– Cześć. - Spojrzała na mnie zapłakana. – Przytul mnie, proszę Paul.

– Dobrze. - Usiadłem obok i przytuliłem ją do siebie.

Minęła długa chwila, zanim uspokoiła się na tyle, żeby opowiedzieć, co się stało. Nie lubiłem, gdy była w takim stanie.

– Dzwonili ze szpitala – powiedziała powoli. – Matka miała zawał.

Zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale ulżyło mi, że z chłopcami i Rachel wszystko dobrze. Bałem się, że coś stało się dzieciakom.

Myślałem, że rudowłosa nie utrzymywała kontaktu z rodzicami. Skąd wiedzieliby, jak mieli się z nią skontaktować? Musieli wiedzieć, kogo poinformować. Nie rozumiałem.

– Skąd mieli twój numer? - Spojrzałem na nią.

– Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. – Podała mnie do kontaktu. Nawet nie wiem dlaczego. Myślałam, że rodzice nie chcą mnie znać. - Płakała jeszcze bardziej. – Nawet nie potrafią uszanować, że ja nie chcę znać ich. Jestem okropna, ale chcę, żeby cierpieli za to, co mnie spotkało!

Nie było w tym nic złego. Skrzywdzili ją. Pozwolili, żeby Matt ją bił. Nawet nie próbowali pomóc córce. Do cholery, przecież to ich córka! Jako pierwsi powinni stanąć w jej obronie. Oni wiedząc o wszystkim, kazali Rachel być przykładną żoną. Nie było mi ich żal. Nie zrobili nic, co pozwoliłoby mi myśleć o nich jak o rodzicach.

– Cii. - Głaskałem ją po plecach.

– Ojciec nie żyje – powiedziała cicho, odrywając się ode mnie. – Została sama.

Wystarczająca kara za krzywdę własnego dziecka. Jednak widziałem, że to wcale nie poprawiło samopoczucia Rachel. Nieważne, co zrobili, to nadal jej rodzice. Co powinienem teraz powiedzieć? Nie zamierzałem zmuszać jej do odwiedzin matki. Jeśli o mnie chodziło, powinna zostawić ją, jak zrobiła to kiedyś tamta kobieta. Wiedziałem jednak, że Rachel mogła postąpić inaczej. Ludzie ją krzywdzili, a ona mimo wszystko im pomagała. Tylko dzięki temu dostałem drugą szansę. Może jej matka też powinna?

– Paul, co mam zrobić? - Spojrzała na mnie, ocierając łzy.

Nie byłem odpowiednią osobą, żeby mówić jej, co powinna zrobić. Cokolwiek zdecyduje i tak będzie cierpieć. Musiałem być przy niej, żeby wiedziała, że miała we mnie wsparcie.

– Nie wiem. - Pocałowałem ją w czoło. – Cokolwiek.

Chciałbym umieć jej pomóc, ale nie umiałem. Nie musiałem nigdy radzić sobie z odtrąceniem rodziców. Tato zostawił nas, gdy byłem mały. Nie rozumiałem tego tak, samo było, gdy umarł. Jednak śmierć ojca April odcisnęła na mnie piętno, ale tylko dlatego, że w niej uczestniczyłem. I jeszcze śmierć mamy. Wykończyła ją choroba. Na to nie miałem wpływu.

– Powinnam ją odwiedzić – powiedziała cicho, tuląc swoją twarz w mojej szyi.

Mówiłem? Zawsze była miła dla innych i dostawała za to po dupie. Nie mogłem jej zabronić odwiedzić matki. Co, jeśli już nigdy jej nie zobaczy? Będzie miała, chociaż okazję się pożegnać. Tylko, co jeśli matka nie chciała jej widzieć? Tak naprawdę to nie wiedziałem, czy Rachel nie chciała mieć kontaktu z rodzicami, czy oni z nią. Jednak to, że matka ani razu nie próbowała się z nią skontaktować, świadczyło o tym, że nie chciała wiedzieć, co u córki. Obie się od siebie oddaliły

– Tylko jeśli chcesz. - Pocałowałem ją.

– Pojedź tam ze mną.

Nie wiedziałem, czy chciałem rozmawiać z jej matką. Mógłbym powiedzieć kilka nieprzyjemnych słów i zachowywać się w stosunku do niej okropnie. Nie musiałem jej poznać. Wystarczyło, że pozwoliła cierpieć Rachel.

– Co z chłopcami? - Odgarnąłem jej włosy z czoła.

Moja siostra na pewno mogłaby z nimi zostać. Nie w tym problem.

– Zostaną z April. Proszę. - Ścisnęła mnie za dłoń. – Boję się...

Wiedziałem, że się bała. Zawsze się bała rodziców.

Gdy poszła na górę, trochę się ogarnąć, wyszedłem do ogrodu. Znalazłem paczkę papierosów. Nie paliłem od dawna. Nawet nie wiedziałem, skąd się wzięła ta paczka. Wydawało mi się, że wszystkich się pozbyłem. Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się nikotyną. Tego mi było teraz trzeba. Gdy myślałem, że w naszym życiu w końcu się układało, znowu zaczynały się schody. Było dobrze, jak Rachel nie wiedziała, co z jej rodzicami. Tak, jak tego chcieli. Powinni to uszanować. Chociaż raz dać córce żyć normalnie. Nie chciałem, żeby jechała do matki, ale nie miałem prawa jej zatrzymać. Nie mogłem też pozwolić, żeby pojechała tam sama, mimo że nie miałem ochoty na wycieczkę do szpitala.

– Czy ja też mogę? - Usłyszałem za sobą głos narzeczonej.

Odwróciłem się w jej stronę, z papierosem w ustach. Nie. Nie powinna palić. Z tego, co wiedziałem, nigdy nie paliła. Dlatego zawsze paliłem poza domem. Nie chciałem, żeby ona albo chłopcy musieli wąchać dym papierosów. Mogłem truć siebie, ale nie ich.

– Nie. - Uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.

– Dawno nie paliłeś. - Wtuliła się we mnie.

I nie będę. To tylko chwilowe.

– Niedługo znowu to rzucę.

Nie miałem z tym problemu. Nie byłem nałogowym palaczem. Brad potrafił wypalić dwie paczki dziennie. Wypalałem taką ilość w miesiąc, później jedna paczka starczała na pół roku. Alkohol był lepszą odskocznią. I seks z nieznajomymi kobietami z klubów. To już mi nie wystarczało, nie było dla mnie. Byłem szczęśliwy z Rachel i była jedyną kobietą, z którą chciałem uprawiać seks.

– Nie przeszkadza mi to. - Objęła mnie w pasie, wtulając twarz w moją szyję.

– Ale mi tak. - Pocałowałem ją w czoło. – Nie chcę być ojcem palaczem.

Tato April palił. Wkurzało mnie to, bo mama zawsze kaszlała, czując dym nikotynowy. Nie zwracał na to uwagi, nawet gdy zachorowała. Ochrzaniłem go raz i zdarzyło się, że kilka razy wyszedł na korytarz. Po śmierci mamy mieszkaliśmy w zadymionym pomieszczeniu. Wiedziałem, że moje protesty były na nic i musiałem zabrać stamtąd siostrę, zanim przesiąknie papierosami. Szkoda tylko, że wcześniej jej ojciec umarł.

– Pojedziemy jutro, jak chłopcy pójdą do szkoły.

– Naprawdę tego chcesz? - Spojrzałem jej w oczy.

Musiałem mieć pewność, zanim zabiorę ją do matki. Nie była jej nic winna.

– Nie, ale muszę – westchnęła. – Nie chcę się obwiniać, że czegoś nie zrobiłam.

Czy jej rodzice obwiniali się, że nie pomogli córce? Zostawili ją samą sobie. Może rzeczywiście jej matka musiała zobaczyć, że Rachel dawała sobie radę bez niej, żeby poczuć wyrzuty sumienia. Miałem nadzieję, że po tej wizycie będzie je miała.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz