77.

5.1K 203 18
                                    

Nie miałem pojęcia, kiedy zasnąłem. Pewnie nad ranem. Rachel już przy mnie nie było. Na pewno zaprowadziła dzieciaki do szkoły. Kiedy to ja w końcu się wykażę i wstanę wcześniej, żeby ich zaprowadzić?

Zwlokłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic. Musiałem się jakoś rozbudzić, a to jedyny sposób, zanim zobaczy mnie rudowłosa.

Wczoraj dwa razy wyganiała mnie spać. Dla świętego spokoju raz się nawet z nią położyłem, ale wstałem od razu, gdy zasnęła. Po prostu musiałem skończyć ten artykuł. Tyle że nie wiedziałem, jak powiedzieć o nim Annie. Nie chciałem, żeby pomyślała, że chciałem dorobić na jej tragedii. Tu chodziło o Claire. Jej brat nie żył, a ona chciała pokazać, jak długo żyła w strachu. Chodziło o to, że ten gnój być może zrobił krzywdę innym dziewczynom. Może dzięki temu artykułowi dziewczynka, o które wspomniała Claire, się znajdzie. Chciałem wierzyć, że jeśli go opublikuje, to nie zrobię nic złego. Dlatego musiałem porozmawiać z Annie. Nie puszczę żadnej publikacji do druku ani do sieci, dopóki ona nie wyrazi na to zgody.

Zastanawiało mnie tylko, czemu Claire nie poszła z tym do innego wydawnictwa. Mogła to zrobić już wcześniej. Rozumiałem, że bała się Charlesa, ale po jego śmierci już nie miała tego problemu. Nie chciałem myśleć, że próbowała mnie w coś wplątać. Musiałem działać rozważnie, bo nie powinienem jej ufać. Chodziło o dobro Annie, bo ona była moją przyjaciółką, a nie jakaś gówniara, którą poznałem przez przypadek.

Zauważyłem swoją kobietę w salonie, więc postanowiłem do niej podejść.

– Annie zdecydowała się w końcu to opublikować? - Rachel uniosła głowę znad laptopa.

Zostawiłem go otwartego na stole, a ona musiała przyjść do salonu, gdy akurat byłem w łazience. Powinienem go zamknąć. Nie wiedziałem, że wiedziała o tym, co zdarzyło się Annie. W sumie to nie wiedziałem, czemu miałaby ukrywać coś przed przyjaciółką. Obie przeszły piekło przez facetów. Teraz już rozumiałem, czemu tak dobrze się dogadywały.

– Nie.

Nie widziałem powodu, dla którego miałbym ukrywać przed nią, skąd dostałem materiał na ten artykuł.

– To skąd to masz? - Zdziwiła się. – Nie możesz pozwolić, żeby ktoś to opublikował bez jej wiedzy.

Właśnie, dlatego te informacje trafiły do mnie, a nie do któregoś z pracowników.

– Wiem. - Usiadłem obok Rachel.

– Co zamierzasz z tym zrobić? - Spojrzała na mnie.

Rozumiałem, że się martwiła. W końcu chodziło jej przyjaciółkę, ale mogła być pewna, że nie zrobiłbym nic bez wiedzy Annie. To ona musiała zdecydować.

– Najpierw muszę porozmawiać z Annie.

– Nie będzie chciała o tym rozmawiać. Paul, ona do tej pory jest na lekach nasennych. Czasami jeszcze łyka jakiś tabletki na uspokojenie. Nie radzi sobie. - Zaczęła chodzić nerwowo po salonie.

– Chcę jej pomóc. - Patrzyłem na nią.

– Zostaw to – powiedziała spokojnie.

Ok, chodziło o Annie, ale nie rozumiała, że to mogło mieć znaczenie dla innych. Z jakiegoś powodu te notatki do mnie trafiły i mimo wszystko nie zamierzałem ich zmarnować. Musiałem tylko znaleźć sposób, jak je wykorzystać, nie krzywdząc przy tym nikogo.

– Ten facet skrzywdził nie tylko ją! – podniosłem głos. – Claire chce znaleźć jeszcze jedną ofiarę i przy okazji się na nim odegrać.

– A nie przyszło ci do głowy, że chodzi jej o pieniądze i o rozgłos? Ile ją znasz? Wiesz, że to jej brat? - Rachel stanęła przede mną, krzyżując ręce na piersiach.

– Tak.

Oczywiście, że brałem pod uwagę fakt, że młodej chodziło o pieniądze, ale to w jakimś stopniu wynagrodziłoby jej cierpienie, jakie zaznała przez brata. Dziwiłem się, że Rachel nie potrafiła tego zrozumieć. Ona też była ofiarą przemocy domowej.

– Nie powinieneś sugerować się opowieścią jednej ze stron.

– Czyżby? - Spojrzałem na nią. – Mam zapytać jego? A może twojego męża zapytam, dlaczego cię bił?

Nie chciałem tego powiedzieć, ale już za późno. Słowa zostały wypowiedziane. Odwróciłem wzrok, gdy zobaczyłem, jak patrzyła na mnie z wyrzutem.

– Możesz robić, co chcesz, ale ja Ciebie wysłuchałam po wizycie tamtej kobiety...- Odwróciła się i wyszła.

Byłem beznadziejny. Znowu ją zraniłem. Nie chciała źle. To oczywiste, że chciała chronić przyjaciółkę. Nie przejąłem się tym, co powiedziała o mnie. Miała rację.

Poszedłem do Rachel. Stała za domem, patrząc przed siebie. Stanąłem za nią, kładąc jej dłonie na ramionach.

– Przepraszam – wyszeptałem. – Bardzo przepraszam. Nie zasłużyłaś na żadne złe słowo.

Cisza. Nie wiedziałem, czy powinienem czekać, aż się odezwie, czy odejść. Może nie potrzebowała mnie w tej chwili.

– Też się zastanawiam, dlaczego to robił – powiedział zapłakanym głosem. – Starałam się być dobrą żoną. Po prostu go nie kochałam, ale on o tym nie wiedział.

– Rachel – odwróciłem ją do siebie i otarłem jej łzy z policzków – on jest winny. Skrzywdził ciebie i twoje dzieci. Żadne z was nie zasłużyło, żeby cierpieć. Nie musiałaś go kochać, ale to nie znaczy, że mógł cię bić.

– To działo się za szybko. - Wtuliła się we mnie. – Gdybym nie zaszła wtedy w ciążę, nie byłoby ślubu. Nie obwiniam rodziców, że nas do tego zmusili.

– Ale postąpili źle. - Głaskałem ją po plecach, żeby się uspokoiła. – Pozwolili mu na to.

– Dlatego z nimi nie rozmawiam.

Wiedziałem, że to dla niej trudne. Zerwała kontakt z rodzicami po rozwodzie. Nie chcieli jej słuchać, gdy skarżyła się na Matta. Mówili jej wtedy, że powinna być posłuszną żoną i nie będzie problemu. Oni powinni jej pomóc. Wpakowali ją w to małżeństwo. Nie chciała ich widywać od tamtego czasu, ale nie mogła im zabronić kontaktu z Luciem. Gdy udało jej się wyrwać, odcięła się od nich. Nie rozmawiała z rodzicami, odkąd dowiedziała się, że była w kolejnej ciąży. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek jeszcze będzie chciała ich zobaczyć, ale nie zamierzałem jej do tego przekonywać. Zasłużyli sobie na to, skoro opinie obcych ludzi były dla nich ważniejsze niż własna córka.

– Myślałam, że to ja mam najgorzej, ale przecież później już miałam ciebie. - Spojrzała na mnie. – A ona nie ma nikogo. To cud, że przeżyła.

– Rachel – pogłaskałem ją po policzku – nie chcę nikomu zrobić krzywdy. Jeżeli naprawdę uważasz, że to bez sensu, to sobie odpuszczę. Może Annie kiedyś sama to przemyśli...

Nie zamierzałem się nikomu wtrącać w życie. Skoro Annie jakoś sobie radziła, nie powinienem robić nic, co spowoduje, że się załamie. A wywlekanie tej historii na światło dziennie na pewno jej nie pomoże.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz