Wieczorem zadzwoniła Rachel. Spodziewałem się wszystkiego po jej telefonie, ale nie tego, że tak trafią we mnie jej słowa, że tęskniła za mną. Chciałem jej powiedzieć, że ja też, bo tak właśnie czułem. Jednak słuchałem, jak opowiadała o tym, jak spędzali czas z chłopcami beze mnie. Podobno cały czas pytali, kiedy wrócę, żeby się z nimi pobawić i że czekali z nową grą na mnie. Głupio mi, kiedy to słyszałem, bo kiedyś myślałem, że beze mnie było im lepiej. Że gdybym odszedł, nie zwróciliby na to uwagi i zapomnieli o mnie. Daliby sobie radę, mając moje pieniądze. Teraz zdawałem sobie sprawę, że pozwoliłem im zbliżyć się do siebie bardziej, niż chciałem, że moje pieniądze nie zastąpią im mnie. Ja też się do nich zbliżyłem. Zależało mi na tych dwóch maluchach i bardzo chciałem, żeby osiągnęli w życiu dużo więcej niż ich ojciec wieczny nieudacznik. Tak wielu rzeczy chciałem ich nauczyć, pomóc osiągnąć to, o czym marzyli. Miałem możliwość, żeby zapewnić im taką przyszłość, jakiej będą chcieć.
– Dużo się działo. - Podrapałem się po głowie. – I chyba jeszcze sporo przed nami. Nie miej mi za złe, że chce zostać z April jeszcze tydzień.
– Jasne, że nie mam. Ona też cię potrzebuje.
– Moglibyście przylecieć na weekend. - Na ten pomysł wpadłem przed chwilą, ale podoba mi się myśl, że miałbym tu Rachel i dzieciaki. – Zabrałbym was do Disneylandu. - Zaśmiałem się.
– Dobrze, że chłopcy leżą już w łóżkach, bo jakby to usłyszeli, nie daliby mi spokoju. - Również się zaśmiała. – Zajmij się, April, a jak będzie z nią lepiej, to daj znać. Porozmawiam z nią wtedy i przemyślę twoją propozycję.
– Nie ufasz mi. - Dziwne, że dopiero pod tym względem miałaby mi nie ufać, a nie z powodu nocnych schadzek do klubów.
– Nie, ale ona potrzebuje cię przez jakiś czas tylko dla siebie.
Nie mogąc zasnąć, długo myślałem o rozmowie z Rachel. Jaka inna kobieta, by wytrzymała ze mną tak długo? Każda inna już dawno zaczęłaby marudzić, że nie spędzałem z nią każdej wolnej chwili, że wolałem iść do klubu niż spędzić ten czas z nią. Być może miałaby nawet pretensje o to, że wyjeżdżałem do siostry i siedziałem, nie wiadomo ile, a ją raczyłem jednym telefonem raz na kilka dni. Z jednej strony bardzo chciałem być z Rachel, ale z drugiej wiedziałem, jak bardzo ją zraniłem i że lepiej dla niej, gdy się o tym dowie, lepiej będzie, gdy znajdę sobie kogoś innego. Namieszałem sobie w życiu na własne życzenie, więc musiałem z tym żyć. Jednak myśl, że zraniłem nie tylko niewinną kobietę, która mnie kochała, ale też dwójkę jej maluchów, była okropna.
Wstałem do łazienki, ale przed drzwiami zderzyłem się z April, która właśnie stamtąd wychodziła. Stała przede mną smutna i przerażona, trzymając coś w dłoniach. Nie spojrzała nawet mi w oczy.
– Co się dzieje? - Chwyciłem ją za ramiona. – Coś się stało? - Przyjrzałem się jej bladej i smutnej twarzy.
Spoglądała nerwowo na mnie i na swoje dłonie. Odkąd tutaj byłem, nie mogłem rozgryźć, co się z nią działo. Po wczorajszym spotkaniu z Olivierem myślałem, że trochę jej przeszło. Wydawała się nawet mniej zdenerwowana, jak wróciliśmy do domu.
– Jestem w ciąży. - Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać.
Minęła chwila, zanim dotarło do mnie, co powiedziała. Jak to w ciąży? Czy niedostatecznie poinformowałem ją, że powinna się zabezpieczać i w jaki sposób? Wygłosiłem jej na ten temat mowę, w której wszystko dokładniej jej wyjaśniłem, a nawet zaprowadziłem do ginekologa. Cholera, nawet rodzice nie przekazaliby jej tylu dokładnych informacji, które zdobywałem z bardzo zaufanych źródeł tylko po to, żeby moja kochana siostrzyczka nie zaszła w nieplanowaną ciążę. Nawet Rachel z nią rozmawiała na ten temat i myślałem, że była bardzo przekonująca. A teraz okazało się, że cała nauka poszła w las.
Odsunąłem ją od siebie na kilka centymetrów i spojrzałem na jej dłonie i co w nich trzymała. Nie miała pewności, że była w ciąży. Odetchnąłem, mając wielką nadzieję, że to małe dziadostwo w jej dłoni się myliło. Nie mogliśmy się tym przejmować, dopóki nie mieliśmy pewności.
– Zaraz pojedziemy do ginekologa – powiedziałem spokojnie.
– Ale Paul, zrobiłam test i jest pozytywny. - Wyciągnęła dłoń przed siebie, żeby mi go pokazać.
– Nie rozumiesz, że nie jest pewne, że jesteś w ciąży? - Spojrzałem na nią. – Wolisz się zadręczać, nie mając pewności? Jeżeli lekarz powie, że jesteś w ciąży, to wtedy będziemy się martwić.
– Boję się. - Podniosła na mnie wzrok, spoglądając załzawionymi oczami.
– Poradzimy sobie. - Objąłem ją ramieniem. – Ubieraj się.
Od razu wszedłem pod prysznic. Co zrobię, jeśli okaże się, że rzeczywiście była w ciąży? Teraz rozumiałem jej zachowanie. Objawy, nie zauważyłem, żeby miała jakieś wskazujące na ciążę. Był jeden, ale tego akurat nie mogłem zauważyć. Nie musiałem nawet pytać, kto mógłby być potencjalnym ojcem jej dziecka, bo miałem pewność, że to ten pieprzony wykładowca. Taki uczony, a nie wiedział, że powinien się zabezpieczać, żeby nie zrobić dziewczynie, z którą tylko uprawiał seks, dziecka. Jeżeli okaże się, że April była w ciąży, od razu złożę mu wizytę i zrobię to, czego nie zrobiłem ostatnio.
Po godzinie siedziałem w salonie, zakrywając twarz w dłoniach. To moja wina. Zostawiłem ją tutaj samą i nie udało mi się jej uchronić.
– Przepraszam. - Złapała mnie za ramię. – Zachowałam się głupio i nieodpowiedzialnie, ale myślałam, że go kocham.
– April. - Spojrzałem na nią. – Żałuję, że nie widujemy się częściej.
– Skończę te studia i zwalę ci się na głowę, aż będziesz miał mnie dość. - Uśmiechnęła się lekko.
– Teraz powinniśmy być razem, bo później i tak sobie kogoś znajdziesz. - Patrzyłem na nią.
– Obiecuję ci, że wtedy już nie opuszczę stanów.
Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie. Nie brałem pod uwagę, co będzie dalej, bo liczyłem na to, że moja siostra nie była w ciąży. Nie chciałem, żeby była, nie mogła.
Siedziałem przed gabinetem ginekologicznym między kilkoma samotnymi kobietami, które pewnie tak, jak April nie wiedziały jeszcze, czy będą matkami i dwiema w ciąży, siedzącymi ze swoimi facetami. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, więc sprawdziłem służbowe maile i miałem chwilę, żeby zadzwonić do swojej sekretarki i dowiedzieć się jak sobie radzili w wydawnictwie beze mnie. O dziwo dobrze, ale pierwsze pytanie, jakie usłyszałem to, kiedy wracam.
– Musicie sobie poradzić beze mnie jeszcze, co najmniej tydzień.
– Spróbujemy. A tobie jak idzie podrywanie Paryżanek? - Zaśmiała się.
– Mam inne problemy. - Podrapałem się po brodzie.
– Czyli twoja kobieta może być spokojna?
– Annie, muszę kończyć. - Spojrzałem na siostrę, która właśnie stanęła w drzwiach.
Podszedłem i przytuliłem ją do siebie. No, to teraz byliśmy pewni, ale po jej minie nie widać, żeby się cieszyła, cholera!
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomansaPaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...