87.

4.7K 221 29
                                    

Dzisiaj do Stanów przyleci April. Zostanie z nami na dwa tygodnie. To długo jak na nią i miałem nadzieję, że nie wplątała się w jakieś kłopoty. Nie chciałbym znowu lecieć do Paryża, by rozmawiać z jakimś dupkiem, który ją wykorzystał. Z tego, co wiedziałem, z Olivierem nie miała już kontaktu. I dobrze. Nie był jej wart.

Cieszyłem się na ten przyjazd chyba bardziej niż moja siostra. Chciałbym mieć ją tutaj codziennie, ale nie mogłem pozwolić, żeby nie spełniła swojego marzenia. Byłem jej jedyną rodziną i musiałem zadbać o nią, jej przyszłość. Dzięki jej ojcu moja matka, nasza była szczęśliwa. On w porównaniu do mojego taty dał jej córkę. Może gdyby mama nie poroniła dwa razy, nadal miałbym ojca. Nie obwiniałem nikogo, że moje dzieciństwo wyglądało tak, a nie inaczej. Mama starała się, jak mogła, żebym był szczęśliwy. Chciałbym to samo zrobić dla mojej młodszej siostry. Dla Rachel i jej dzieci. Zostawić po sobie coś dobrego, coś więcej niż ból, który zadawałem często nieświadomie.

– Pośpiesz się, bo się spóźnimy! - Rachel weszła do mojego gabinetu po raz drugi.

Za pierwszym razem prawie udało mi się ją zatrzymać na dłużej. Tym razem uciekła, zanim zdążyłem się podnieść z fotela. Musiałem przyznać, że praca z rudowłosą dobrze na mnie działała. Patrząc na nią, widziałem, że się zmieniła. Była bardziej pewna siebie i już chyba przestała przejmować się, tym, że była gorsza od innych. Nie była. Po prostu nie miała szansy skończyć dobrych studiów jak inni. Poradziła sobie świetnie bez tego, ale jedno było pewne, gdy chłopcy podrosną, nigdy nie obwinią jej za to, że nie miała dla nich czasu albo wolała swoją pracę od dzieci. Byłem pewien, że gdyby okazało się, że synowie potrzebowali jej każdej wolnej godziny, zrezygnowałaby z pracy. Dzięki mnie mogła sobie na to pozwolić. Zarobię na nasze wszystkie zachcianki. Tak powinno być. Facet miał pracować, żeby jego kobieta miała czas dla siebie, dzieci i niego, gdy wracał z pracy. Nigdy nie oczekiwałem, że moja kobieta będzie musiała być Panią domu. Chciałem, tylko żeby miała swoje zainteresowania, które mogła rozwijać pod moją nieobecność.

Rachel zawsze poświęcała się dzieciom. Po Lucasie i Antonie widać, że byli dobrze wychowani i niczego im nie brakowało, a już na pewno nie miłości. Nawet nie odczuwali braku ojca. Starałem się być dla nich tatą, ale wiedziałem, że to nie to samo. Jednak miło mi za każdym razem, gdy młodszy doceniał moje starania. Znaliśmy się od samego początku. Z Luciem było mi trudniej. Jego mamusia znalazła sobie faceta i nie rozumiał, dlaczego nie mógł być z tatą. Przykro mi, że osoba, której tak bardzo ufał, go zawiodła. Ojciec powinien być najważniejszy w życiu małego chłopca.

– Paul, ostatni raz tu przychodzę. - Rachel oparła dłoń na biodrze. – Twoja siostra zaraz będzie musiała na nas czekać.

No i stanie jej się coś z tego powodu? Niech sobie przypomni, ile razy zawsze musiałem na nią czekać. April zawsze się spóźniała. Punktualność wyrobiła w sobie, dopiero wyjeżdżając na studia. Podejrzewałem, że inaczej, by się nie zmieniła.

– Już idę. - Podszedłem w stronę swojej kobiety. – Co ja bym bez ciebie zrobił?

– Pieprzył dziwki w klubach. - Zaśmiała się nerwowo.

Powiedziała to bez zastanowienia. Nie musiała udawać, że nie widziała w tym nic złego, że zapomniała. Jeśli rozmawiając ze sobą, za każdym razem będziemy zastanawiać się, jak cokolwiek powiedzieć, żeby przez przypadek nie urazić drugiej osoby, w końcu przestaniemy ze sobą rozmawiać. Oczywiście ja musiałem się hamować. Nie chciałem wspominać o jej byłym mężu, o tym, jak ją traktował. To nie był temat do żartu ani wypominania. Chciałem, żeby o tym zapomniała.

– To na pewno. - Założyłem jej włosy za ucho. – Dobrze, że nie muszę tego robić.

– O ile dobrze pamiętam, to nie musiałeś. - Spojrzała na mnie. – To był twój wybór.

Miałem wybór i jak zawsze dokonałem tego złego. Gdyby nie większość z nich pewnie moje życie byłoby teraz lepsze. Ale czy spotkałbym wtedy Rachel? Chyba nie. Nie potrafiłbym pewnie dostrzec jej cierpienia wtedy w szpitalu, gdy ją poznałem. Rachel powinna mnie pogonić, ale cieszyłem się, że tego nie zrobiła. Dostałem jedyną szansę. Może gdyby mi nie wybaczyła, nigdy bym się nie zmienił. Nie miałbym już dla kogo. Przepadłbym, raniąc kolejne kobiety, pozwalając im mnie kochać, a nie dając nic w zamian.

– Zasługuję na każdą obelgę od ciebie. - Cmoknąłem ją w czoło. – Chodźmy, bo April mnie zabije.

– Niech tylko spróbuje! - Wtuliła się we mnie. – Odbierze mi całą frajdę.

– Tak? - Spojrzałem na nią zaskoczony. – Czy powinienem się bać?

– Każdej nocy, gdy zasypiasz obok mnie. - Wyszła, zostawiając mnie w tyle.

Była niesamowita i potrafiła zaskoczyć mnie jak nikt inny. Wiedziałem, że z jej strony nie czekało mnie nic złego. Prędzej zabiłaby mnie własna siostra niż ona.

Pożegnałem się z Annie, zostawiając jej wszystkie podpisane papiery na biurku. Nie będzie mnie dwa dni. Miałem nadzieję, że obejdzie się bez buntów. Z Rachel spotkałem się przy windzie.

Widziałem, jak Ralph mierzył nas wesołym spojrzeniem. Nie dało się ukryć, że rudowłosa podobała się facetom. Fakt, że większość z nich wolało blondynki, nic nie zmieniał. Moja kobieta była urocza i prawie każdego darzyła miłym uśmiechem.

– Naprzykrza ci się? – szepnąłem jej do ucha.

Lekko przestraszona odwróciła się do mnie.

– Nie. Ty mi się naprzykrzasz. - Dźgnęła mnie palcem w ramię i weszła do windy. – Idziesz?

Zerknąłem w stronę Ralpha, który rozbawiony kręcił głową. Na szczęście z jego strony nie miałem się czego obawiać. Był lojalnym pracownikiem i wiernym mężem. Czasami, gdy sytuacja tego wymagała, flirtował z panienkami. Nic zobowiązującego i niewychodzącego poza wydawnictwo. Kobiety miały czuć się zdobywane, gdy my staraliśmy się ugrać dla nas najlepszy kontrakt. To gra, w której tutaj nie musiałem brać udziału. No zdarzyło mi się na początku, gdy zaczynałem swój biznes. Teraz zajmowali się tym moi pracownicy. Oczywiście wystarczyło, że będą mili dla klientek. Nikt nie zmuszał ich do flirtu. Chodziło tylko o naszą korzyść w wydawnictwie.

– Idę. - Stanąłem obok niej, dokładnie się jej przyglądając. – Patrzył się na ciebie za długo.

Chyba wychodził ze mnie zazdrośnik. No cóż, nigdy nie ukrywałem, że nie byłem o nią zazdrosny.

– O co chodzi? Wiesz, że nie lubię takich spojrzeń. - Patrzyła przed siebie.

Może innym kobietom podobały się spojrzenia facetów, ale nie jej. Kiedyś powiedziała mi, że czuła się nie jak obiekt pożądania, a tak jakby każdy widział jej rany, blizny i siniaki. Mimo że były przed nimi zasłonięte. To przez brak pewności siebie. Podejrzewałem, że zniszczył to w niej Matt, wmawiając, że była nikim. Przykro mi, że przez niego nie dostrzega swojego piękna. A ja zdradzając ją, wcale nie pomogłem.

– Jesteś śliczna, mój rudzielcu. - Uśmiechnąłem się.

– Bo jedynym? - Spojrzała na mnie.

Oczywiście, że był jedynym rudzielcem na mojej długiej liście kobiet.

– Bo tylko ty mi się podobasz w takim wydaniu. - Objąłem ją w pasie i delikatnie musnąłem jej usta.

– Potrafisz być czarujący, gdy tylko chcesz – burknęła, udając oburzenie.

– Przy tobie nie muszę, Rachel.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz