Jakbym za mało miał problemów w pracy, dostałem wczoraj informacje od ludzi z Brazylii. Dowiedziałem się czegoś, co mną wstrząsnęło. Nie spodziewałem się po sobie takiej reakcji. Gdybym wiedział, że nasza ostatnia rozmowa była pożegnaniem na zawsze, że... Cholera, nie mogła tego zrobić!
Nerwowo chodziłem po gabinecie od kilku minut, przyswajając słowa, które niedawno usłyszałem.
W hotelu, którym zabiła się Ivy, znaleziono moje dane do kontaktu. Dlatego zadzwonili. Inaczej pewnie nigdy bym się nie dowiedział. Nie zdziwiło mnie to. Ivy, nie miała nikogo oprócz mnie. Tylko że myślałem... Po ostatniej rozmowie nie chciała mnie znać, więc dlaczego nie wyrzuciła wszystkiego, co ze mną związane? Od razu powinna się pozbyć kontaktu do mnie, skoro nie zamierzała dzwonić.
Po powrocie do domu nie powiedziałem nic żonie, ale wątpiłem, że nie zauważyła nic dziwnego w moim zachowaniu. Mało siedziałem z dzieciakami. Wymigałem się pracą, ale tylko siedziałem zamknięty w swoim gabinecie. Chyba zbyt długo, bo pojawiła się rudowłosa. Zauważyłem ją, dopiero gdy do mnie podeszła.
– Paul, co się dzieje? - Rachel złapała mnie za ramię.
Co zrobi, gdy dowie się, że zareagowałem tak na śmierć byłej przyjaciółki? Przykro mi, że musiała być tego świadkiem. Ivy przestała dla mnie cokolwiek znaczyć, ale nie mogłem być obojętny na wiadomość o jej śmierci. Była w moim życiu zbyt długo, żeby ją zignorować.
– Możemy porozmawiać później? - Spojrzałem na nią.
Była zmęczona. Heather wczoraj znowu nie dała jej spać. Mimo że również wstawałem do córeczki, cały czas chciała być w ramionach mamusi. Podziwiałem swoją żonę, że nigdy nie narzekała. Wręcz uwielbiała opiekować się maluchami. Chłopcy na pewno kiedyś docenią, jaką cudowną mieli mamę.
– Nie wiem. - Przyjrzała mi się dokładnie. – Dziwnie się zachowujesz i się boję.
Czego? Przecież mi nagle nie odbije.
– Mnie? - Uniosłem brew.
– Raczej o ciebie. - Podeszła bliżej i objęła mnie za szyję. – Powiedz, co się dzieje?
Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć. Sam jeszcze nie przetrawiłem wiadomości o śmierci Ivy i na chwilę chciałem o niej zapomnieć. Nie chciałem, żeby Ivy mieszała mi w życiu. Miała tylko trzymać się ode mnie z dala, nie musiała się z tego powodu zabijać.
– Rachel, nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać. - Wtuliłem twarz w jej szyję i zacząłem całować, licząc, że w ten sposób odwrócę jej uwagę. – Nie teraz.
Udało się. Uniosłem ją do góry, żeby objęła mnie w pasie. Może seks pomoże. Na pewno pomoże. Nie zwracałem uwagi, że dzieciaki mogły nas usłyszeć. Córeczka ucięła sobie popołudniową drzemkę, ale synowie na pewno bawili się w salonie. Albo grali w gry. Rachel pewnie im pozwoliła, bo to jedyny sposób na chwilę rozmowy.
Chciałem znaleźć się w Rachel. Posadziłem ją na biurku, podwinąłem jej sukienkę i szybkim pchnięciem w nią wszedłem. Potrzebowałem mieć ją blisko, a w bliżej już się nie dało. Jęknęła cicho, chowając twarz w moje ramię. Idealnie.
– Jeszcze chwila. - Pocałowałem ją, cały czas się poruszając.
Czułem, jak drżała lekko, wtulona we mnie. Głaskałem ją po plecach, delektując się tą chwilą.
Gdy Rachel wróciła do dzieciaków, wziąłem się za robotę. Korzystając z chwili, że odwróciłem uwagę żony, odpisałem na kilka maili, ale po chwili znowu czułem się przytłoczony. Będę musiał powiedzieć rudowłosej, co się stało.
– Tato! – krzyknął Anton, jak tylko mnie zauważył.
– Co chłopaku? - Wziąłem go na ręce i usiedliśmy na kanapie obok Heather, która gryzła jakąś zabawkę.
Lucas siedział z mamą w kuchni i chyba dobrze się bawili, bo cały czas było słychać ich śmiechy. Spróbowałem wyrwać córeczce z rąk misia, ale naraziłem się tym na ugryzienie.
– Auł! - Spojrzałem na swój palec, w którym odbiły się małe ząbki Heather.
Patrzyła na mnie zdziwiona. Powinienem jej zwrócić uwagę, ale co jeśli się rozpłacze? Wtedy i tak wyszłoby na to, że ja byłem ten zły.
– Ugryzła cię! - Zaśmiał się Ant, zszedł z moich kolan i pobiegł przez pokój.
Pewnie do mamy naskarżyć.
– Mama się dowie. - Wyciągnąłem do niej ręce.
Mały śmieszek od razu się przytulił. Moje maleństwo. Pocałowałem ją w główkę i wziąłem na ręce.
Przy kolacji Rachel wspomniała coś do Heather, że zaczynała być niegrzeczna. Wyglądała, jakby ją słuchała, a wątpiłem, że tak było. Oczywiście oberwało się też mnie, że jej na wszystko pozwalałem.
– Słyszałaś to? - Spojrzałem na córeczkę. – Mama chyba każe nam przestać się razem bawić.
– Przestań. - Żona rzuciła we mnie ścierką.
– Tak się bawisz, mamusiu? - Przeniosłem wzrok na nią. – Jaki przykład dajesz dzieciom?
– Lepszy niż ty. - Uśmiechnęła się. – Tatuś dziś pokaże wam, jak się zmywa naczynia.
Podejrzewałem, że przy tym pokazie nie pozwoli mi użyć zmywarki.
Wieczorem w końcu zebrałem się, żeby powiedzieć żonie o informacji, którą dostałem rano. Nie wyglądała na zdziwioną. Jakby coś podejrzewała.
– Wiem. - Spojrzała na mnie niepewnie.
– Skąd? - Spojrzałem na nią, marszcząc brwi.
– April do mnie zadzwoniła.
A skąd niby moja siostra o tym wiedziała? Obsługa hotelu poinformowała mnie, że znaleźli tylko mój numer, dlatego zadzwonili. Coś mi tutaj nie grało.
Nerwowo zacząłem chodzić po pokoju.
– Rachel, czego nie wiem? - Po chwili odwróciłem się w jej stronę.
– Ivy napisała list. Wysłała go do twojej siostry. Gdy do niej dotarł, było za późno na skontaktowanie się z Ivy.
– Nie wierzę. - Złapałem się za głowę.
Czy to możliwe, że list, który zniszczyłem, nie był zwykłym pożegnaniem? Planowała samobójstwo wcześniej. Tylko dlaczego była taka zła, gdy Annie się z nią skontaktowała. Teraz żałowałem, że nie przeczytałem tego cholernego listu.
– Paul, cokolwiek teraz myślisz... - Podeszła do mnie. – To nie twoja wina.
– Rozmawiałem z nią dwa dni temu. - Spojrzałem na żonę.
Nie wyglądała na urażoną. Powinienem jej powiedzieć wcześniej, ale nie uważałem tego za koniecznie. W naszej rozmowie nie było nic złego.
– To była jej decyzja. - Położyła mi dłoń na ramieniu.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...