106.

3.9K 194 16
                                    

Zakończyliśmy pewien etap. Matt został skazany na dwadzieścia pięć lat bez możliwości wyjścia wcześniej. Po zeznaniach Rachel mój adwokat dopilnował, żeby tak się stało. Matt już nie zagrażał mojej rodzinie. Miałem nadzieję, że rudowłosa była zadowolona z tego, tak samo, jak ja.

– To koniec – wyszeptała, tuląc się do mnie.

Wiedziałem, że martwiła się o dzieci. Zastanawiała się pewnie, co będzie, gdy będą chcieli kiedyś spotkać się z ojcem. Po tym, co Matt zrobił Lucasowi, nie sądziłem, że będzie miał ochotę na spotkania z tatą. Skrzywdził go, a dzieci potrafiły być pamiętliwe. Matt został pozbawiony praw rodzicielskich. Rachel powinna o to zadbać już dawno.

– Chłopcy to zrozumieją. - Pocałowałem ją w policzek.

– Mam nadzieję, że są Państwo zadowoleni z wyroku. - Poszedł do nas adwokat.

– Tak, dziękuję – odezwała się Rachel, odsuwając ode mnie.

– Tylko w taki sposób mogłem pomóc. - Uśmiechnął się. – Przykro mi, że musiała Pani cierpieć przez byłego męża. Nieważne, jakiej kary bym dla niego chciał, nie wynagrodzi Pani bólu.

Niestety to prawda. Kara więzienia to i tak mało za to, co zrobił. Miałem nadzieję, że tym razem w więzieniu zajmą się nim odpowiednio.

– Ale już nie muszę się bać. To dla mnie wiele znaczy. - Również się uśmiechnęła.

– Życzę Wam szczęścia. Szczególnie Pani. - Pożegnał się.

Zasłużyła na nie.

– Czy on cię podrywał? - Spojrzałem na nią rozbawiony.

Nie to, żebym był zazdrosny, ale chciałbym, żeby się wyluzowała. Już po sprawie. Mieliśmy Matta z głowy.

– Wiem, że próbujesz mnie rozbawić, ale nic z tego. - Złapała moją za dłoń. – Przez chwilę uwierzyłam, że gdyby ktoś pomógł mi wcześniej... – urwała.

Wiedziałem, co chciała powiedzieć. Gdyby zdecydowała się zeznać przeciwko byłemu mężowi, gdy dowiedziała się o ciąży, nie byłoby porwania. Nie byłoby, bo Matt nadal siedziałby w więzieniu. Ale nie było już co do tego wracać.

– Powinienem pojawić się w twoim życiu wcześniej i pokazać temu skurwielowi, że ma dla niego miejsca.

– Paul, zmieniliśmy się. - Spojrzała na mnie poważnie. – Próbuję wierzyć, że nasze nowe życie będzie lepsze.

Miło wiedzieć, że zauważyła moją zmianę. Też uważałem, że stała się silniejsza. W końcu była w stanie walczyć o swoje szczęście. Nie mogłem pozwolić, żeby czuła się niedowartościowana.

– Chcę, żeby takie było. - Pocałowałem ją.

Zanim wróciliśmy, zabrałem ją na obiad. Przed wyjściem z domu nic nie jadła. Rozumiałem, że była zestresowana.

– Powinniśmy wrócić do chłopców. Ugotuję coś. - Spojrzała na mnie.

– Dobrze. Weźmiemy coś na wynos i zjesz w samochodzie. - Uśmiechnąłem się.

W domu było cicho, co oznaczało, że maluchy coś wykombinowały. Tylko nie to. Ostatnio umazali farbą całą kanapę i zapomnieli o tym wspomnieć. Byłem ich pierwszą i ostatnią ofiarą, a koszula nadawała się tylko do wyrzucenia. Nie chodził o koszulę, przecież mogłem kupić nową. Nie mogłem zmyć tej cholernej farby przez długi czas. Przecież to tylko farbki dla dzieci, więc powinny zejść od razy. Nie krzyczałem na nich. Nie miałem prawa, ale byłem zły. Rachel jakoś załagodziła sprawę, ale i tak wyszło, że na drugi dzień, to ja ich przepraszałem. Oni narozrabiali, a ja musiałem przepraszać. Nie do wiary. Zostałem pouczony, że powinienem powiedzieć im, dlaczego byłem zły, a nie się do nich nie odzywać. Ok, zapamiętałem. Ale czy to pomoże?

– Co tym razem? - Spojrzałem na Annie.

– Śpią. - Wzruszyła ramionami, jakby nie wiedziała, co miałem na myśli.

– Co? - Zdziwiła się Rachel.

Znowu zapomniałem jej wspomnieć o koszmarach Anta. Wstałem do niego dziś w nocy. Długo nie mógł zasnąć. A czemu Lucas musiał odespać? Przecież, gdy wychodziłem nad ranem z ich pokoju to jeszcze spał.

– Nie mam pojęcia.

– Annie, ale zaglądałaś do nich? - Spojrzałem na nią.

Jasne, że nie. Poszedłem na górę sprawdzić, co u nich. Nie spali. Za to zauważyłem swojego laptopa na podłodze. No tak, zapomniałem go wyłączyć. Inaczej, by się do niego nie dostali. Rachel nie mogła tego zobaczyć. Dostałbym opieprz, że dawałem im grać w gry. Nie dawałem. Sami sobie wzięli. To wina Annie. Jak mogła nie zauważyć, że z salonu zniknął laptop? Nie miałem na nim jakiś ważnych rzeczy, a jeśli już to chronione hasłem. Jedyne, co mogli zrobić to zepsuć laptopa. Dane dałoby się z niego odzyskać. Nie raz robił to mój informatyk. Zresztą miałem robione kopie, więc tutaj nie widziałem żadnego problemu. Chodziło o zasady Rachel. Jeśli chodziło o synów, starała się być konsekwentna.

– Tata. - Ant podbiegł do mnie.

Cwaniaczek. Myślał, że nie zauważyłem.

– Co robicie? - Spojrzałem na Luca, który zamknął laptopa.

– Glaliśmy – powiedział cicho.

– Ant! – krzyknął Lucas. – Miałeś nie mówić.

Jeśli powiesz młodszemu, że miał czegoś nie mówić, na pewno to zrobi. Nieświadomie. Nie potrafił jeszcze zrozumieć, na czym polegała tajemnica.

– Ale Paul nie powie mamie. - Podszedł do niego.

Skąd ta pewność? Powinienem jej powiedzieć. Tak czy siak, to mi się oberwie.

– Nie powiesz? - Spojrzał na mnie.

– Dlaczego nie zapytaliście cioci, czy możecie włączyć Xboksa? - Usiadłem obok nich, odkładając laptop na biurku.

– Bo mama nie pozwoliła nam glać.

– Ant, wystarczyło zapytać. - Pogłaskałem go po głowie. – Mama coś, by wymyśliła.

Byłem pewny, że Rachel zrobiłaby dziś dla nich wyjątek.

– Tu jesteście. - Stanęła w drzwiach. – Oddaliście Paulowi komputer? No co? Myśleliście, że ciocia Annie nie zauważyła. - Zaśmiała się. – Ustalimy nowy grafik na gry, ale tylko pod warunkiem, że zejdziecie na dół za dziesięć minut, zgoda?

A więc Annie udawała, że nic nie wiedziała. Pewnie nie potrafiła im odmówić. Nie zdziwiłbym się, gdyby sama podsunęła im ten pomysł. Gdyby Annie miała dzieci, byłby one najbardziej rozpieszczonymi dzieciakami na świecie. Tylko nie wiedziałem, czy po tym, co ją spotkało, chciała je jeszcze mieć.

– Tak! – wrzasnęli równocześnie i zbiegli na dół.

I po co ja się nagadywałem, skoro rudowłosa potrafiła przekonać ich do wszystkiego w jednej chwili?

– No co? - Patrzyłem na nią.

– Starasz się. - Podeszła do mnie. – Sprawdź, czy czegoś nie popsuli.

– Nieważne. - Uśmiechnąłem się.

Jeśli popsuli, trudno. Będę mógł kupić jakiś nowszy model.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz