– Proszę za mną.
Szedłem za młodą kobietą w białym fartuchu, która prowadziła mnie do sali, gdzie leżał Ant.
Chciałem zobaczyć Rachel, ale było to w tej chwili niemożliwe, ponieważ nadal ją operowali. Nie wiedzieli, ile to potrwa, więc powinienem być przy małym, gdy się obudzi. Nie chciałem, żeby się bał.
Wszedłem do sali i od razu przysiadłem przy łóżku. Łzy cisnęły mi się do oczu, gdy widziałem podłączonego chłopca do różnych aparatur. Cały czas obwiniałem się, że pozwoliłem Rachel prowadzić. Była roztrzęsiona, zapłakana i rozkojarzona, a ja nie zrobiłem nic, żeby ją powstrzymać. To przeze mnie tu teraz byli, to przeze mnie walczyła o życie. Nie mogła zostawić swoich dzieci, nie ze mną. Bez niej nie dam rady. Nie byłem nawet ich prawnym opiekunem i gdy się coś stanie Sąd przyzna opiekę ich ojcu. Nie mogłem na to pozwolić! Rachel, nie zostawiaj nas.
Otarłem łzy, które jakimś cudem zaczęły płynąć po mojej twarzy. Nie wybaczę sobie tego tak samo, jak porwania Luca. Gdybym był z nimi nic takiego, by się nie stało. W jednej chwili prawie straciłem całą swoją rodzinę, bo ich trójka była moją rodziną i nigdy nie powinienem zostawić ich samych. Chyba właśnie zrozumiałem, jak ważni dla mnie byli i że nie wyobrażałem sobie życia bez tych dwóch maluchów i ich mamy. Dlaczego dopiero teraz, gdy mogłem ich stracić?
– Paul – odezwał się Ant słabym głosem – gdzie jesteśmy?
– Ant. - Przytuliłem go. – Przepraszam – wyszeptałem.
– Luc już psysedł? - Spojrzał na mnie. – On posedł z jakimś panem. Chciałem iść po niego – mówił szybko i prawie niewyraźnie.
Zawsze, gdy się czymś bardzo przejmował, zaczynał seplenić. Ostatnio nie zdarzało mu się to w ogóle.
– Spokojnie. Znajdę go. - Przetarłem twarz dłonią.
– Płakałeś? – spytał zdziwiony.
– Bałem się o was – powiedziałem cicho.
– Chcę do mamy.
– Wiem. Wrócisz ze mną niedługo do domu? - Spojrzałem na niego.
– A mama?
– Poleży tutaj trochę dłużej, ale będziemy ją odwiedzać.
Pielęgniarka weszła sprawdzić, jak czuł się Anton. Spytałem, kiedy będę mógł zabrać go domu, ale niestety ona nie mogła udzielić mi takiej informacji. Nie ze względu, że nie byłem ojcem małego, ale dlatego, że nic nie wiedziała.
– Zostanies ze mną? - Spojrzał na mnie załzawionymi oczkami. – Nie chcę lezeć tu sam.
– Dobrze. - Położyłem się obok niego i przytuliłem mocno do siebie.
Byliśmy tak samo przerażeni i zdani teraz tylko na siebie. Byłem mu potrzeby. Musiałem być przy nim. A kto będzie przy mnie?
Nie zauważyłem, kiedy zasnąłem, ale obudziły mnie szepty przy uchu. Otworzyłem oczy i zauważyłem lekarza, który stał nade mną.
– Mogę z panem porozmawiać?
– Oczywiście. - Zerknąłem na Anta i delikatnie wysunąłem się z łóżka.
Miałem nadzieję, że nie zauważy mojej nieobecności i wrócę, zanim się obudzi.
Wychodząc z sali, spojrzałem jeszcze na niego.
– Nie jest pan ojcem Antona. - Lekarz spojrzał na mnie.
– Nie. - Pokręciłem głową. – Jestem z jego matką.
– Myślę, że powinien zająć się nim ojciec.
– Jego ojciec jest nieodpowiedzialny – próbowałem mówić spokojnie. – Nie wie, że Ant jest jego synem. O mało go nie zabił, zanim się urodził. - Zacisnąłem mocno powieki na to wspomnienie.
Zaoszczędziliśmy małemu cierpienia tylko dzięki temu, że Matt nie dowiedział się, że miał drugie dziecko. Ten kutas myślał, że Anton był synem moim i Rachel. Niech tak zostanie.
– Przepraszam. Po prostu ktoś musi się nim teraz zająć. Da pan sobie radę?
– Co z Rachel? - Spojrzałem na niego przerażony.
– Dopiero przewieźliśmy ją na salę pooperacyjną, ale jeszcze się nie wybudziła. Będzie wymagała leczenia.
– Ile to potrwa? - Zacząłem się denerwować.
– Tego jeszcze nie wiemy. - Wzruszył lekko ramionami. – Robimy, co możemy.
Zostawił mnie samego na korytarzu. Próbowałem przetworzyć jego słowa, ale chyba jeszcze nie wszystko do mnie docierało.
Spojrzałem na koniec korytarza, gdzie siedziała płacząca kobieta w ciąży. Ten sam lekarz, który ze mną rozmawiał, podszedł do niej. Nie widziałem, co jej powiedział, ale sądząc po jej reakcji, nie miał najlepszych wieści. Kobieta zaczęła krzyczeć. Najprawdopodobniej właśnie straciła kogoś bliskiego. Być może męża, ojca dziecka.
Odwróciłem wzrok, zakrywając twarz w dłoniach. Bałem się, że mogłem znaleźć się na jej miejscu. Przecież równie dobrze to ja mogłem usłyszeć, że już nigdy nie zobaczę najważniejszej kobiety w życiu i to zanim zebrałem się, żeby powiedzieć ją, że ją kocham. Czyżbym właśnie poczuł to, czego szukałem od kilku lat? Czyżbym właśnie ją pokochał? Nie wiedziałem, jakie to uczucie kogoś kochać, ale jeżeli wtedy człowiek czuł się w środku, jakby pękało mu serce, jakby chciał dla drugiej osoby wszystkiego, co najlepsze i się dla niej zmienić, to właśnie to poczułem. Czułem, że kocham Rachel i miałem wielką nadzieję, że się nie myliłem. Nie chciałem się mylić.
Ze szpitala wyszedłem dopiero późnym wieczorem, ale poprosiłem pielęgniarkę, żeby zadzwoniła do mnie od razu, jak Ant albo Rachel się obudzą.
Nie wróciłem do hotelu. Postanowiłem odwiedzić Evę. Nie widziałem jej od dwóch tygodni. Uśmiechnęła się na mój widok i od razu wpuściła do domu.
– Chcesz seksu? - Spojrzała na mnie.
– Jak zawsze. - Uśmiechnąłem się zadziornie, podchodząc do niej.
Nie powinienem tutaj być. Jednak propozycja seksu była kusząca. Musiałem ją bzyknąć.
– Przestań. - Złapała mnie za dłonie, gdy próbowałem ją objąć.
– Nie masz na mnie ochoty? - Spojrzałem jej w oczy.
– Powinniśmy to zakończyć, Paul.
– Ostatni raz – wyszeptałem, zbliżając swoje usta do jej. – Potrzebuję tego.
– Nie – odpowiedziała stanowczo, odchylając głowę. – Wróć do swojej kobiety.
Puściłem ją i odsunąłem się od niej kilka kroków do tyłu. Dlaczego to powiedziała?
Zrezygnowany usiadłem na kanapie, zakrywając twarz w dłoniach. Miała rację. Rachel leżała w szpitalu, a ja przyszedłem tutaj, żeby się zabawić. Przestawało mnie dziwić, dlaczego rudowłosa nie potrafiła mi wybaczyć. Nie zmieniłem się.
– Co jest ze mną nie tak?
– Nic, Paul. - Usiadła obok mnie. – Wiem, że ci tego nie ułatwiam, dlatego muszę to zakończyć. Zasługujesz na to, żeby mieć rodzinę. Będzie ci łatwiej, jak skończę pracę w wydawnictwie.
– Przedłużę ci umowę. - Spojrzałem na nią.
Zapomniałem o tym. Przez ten czas, kiedy dla mnie pracowała, spisała się dobrze. Przyda mi się taki pracownik jak ona.
– Nie chcę. - Uśmiechnęła się. – Ruszam dalej i ty też powinieneś. Zależy ci na niej. Jak ma na imię?
– Rachel.
– Jest przyjaciółką Annie? - Zmarszczyła brwi. – Dlatego była na mnie taka wściekła... Sam widzisz, że nie powinnam tam dłużej zostać.
– Muszę się nią zająć. Nią i Antonem.
– Masz rację. - Położyła mi dłoń na ramieniu.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...