Zaczęło się. Przed chwilą Rachel obudziła mnie z płaczem. Przez chwilę nie wiedziałem, co się działo. Jednak, gdy do mnie dotarło, wyskoczyłem z łóżka jak poparzony. Nawet nie zastanawiałem się, czy dobrze założyłem ubrania. Najwyżej będę pośmiewiskiem na porodówce. Pomogłem również ubrać się żonie. Starałem się być delikatny, zarzucając na nią jakąś luźną sukienkę. Chciałem, żeby już przestało ją boleć, ale podobno najgorsze przed nią. Zadzwoniliśmy do Lorie i z moich słów oceniła, że już czas zjawić się w szpitalu. Okazało się, że nasza córka przyjdzie na świat przed terminem. Dokładnie dwa dni przed. Może to niedługo, ale nie przewidziałem tego. Byłem przerażony.
Pobiegłem obudzić April, która wczoraj została u nas na noc. Nie chciała wracać do domu, bo lubiła przesiadywać na plaży, a że mieliśmy lato, ciężko ją stamtąd przegonić. Nie miałem nic przeciwko, żeby została. Rachel miała z kim porozmawiać, a ja skupiłem wtedy całą uwagę na synach. Jak dobrze, nie musiałem się martwić, z kim teraz zostaną chłopcy. Jeden problem mniej.
– Rachel rodzi! – krzyknąłem siostrze do ucha i wybiegłem do żony.
Stała już na schodach, a prosiłem ją, żeby chwilę na mnie zaczekała. Uparta kobieta.
– Twój krzyk usłyszeli pewnie chłopcy. - Spojrzała na mnie, zapłakanymi oczami.
– Spokojnie. - Pomogłem jej zejść ze schodów. – Nie obudzą się.
Wcale nie byłem tego taki pewien, ale niech się tym nie przejmuje. April da sobie z nimi radę. A moja żona musiała się teraz skupić tylko na sobie.
– Paul, boję się. - Trzymała mnie mocno za ramię.
Nie powinienem jej chyba mówić, że byłem przerażony. Musiała mieć we mnie wsparcie. Starałem się, żeby nie zauważyła mojego strachu. Musiałem się wziąć w garść. Do cholery, przecież byłem facetem.
– Jestem przy tobie. - Pocałowałem ją.
Nie zgodziła się, żebym był z nią na porodówce. Nie zamierzałem wracać do tego tematu. Chodziło o jej komfort. Poprosiłem, żeby zaczęła oddychać tak, jak uczyła ją Lorie. Chociaż wcale nie musiała, bo moja żona wiedziała lepiej, co będzie musiała robić, gdy zacznie rodzić.
– Bądź cały czas. - Oddychała głęboko. – Nie zostawiaj mnie. Nawet na chwilę. W szpitalu też.
Nie zamierzałem, ale ona chciała rodzić sama. Czyżby właśnie w tej chwili zmieniła zdanie? Jeśli tak, to bardzo mnie to cieszyło i nie potrafiłem tego ukryć.
– Chcesz, żebym był na porodówce? - Uśmiechnąłem się do niej, gdy staliśmy już przy samochodzie.
– Tak! – krzyknęła. – Zawieź mnie. Do tego szpitala!
Wolałem się jej nie narażać. Rzadko na mnie krzyczała, prawie w ogóle. Potrafiła panować nad swoimi emocjami, ale ją rozumiałem.
Próbowałem się skupić na drodze, ale krzyki Rachel wcale mi w tym nie pomagały. Co jakiś czas głaskałem ją po brzuchu. Wiedziałem, że to jej nie pomagało, ale mnie w jakiś sposób uspokajało. Chciałbym być bardziej pomocny.
Na dole czekała już na nas Lorie. Była przygotowana.
– Paul – Rachel mocno złapała mnie za dłoń, gdy wieźli ją na salę porodową.
Lekarka spojrzała na mnie, marszcząc brwi. Ona jeszcze nie wiedziała, że moja żona zmieniła zdanie.
– Rachel chce, żebym był z nią. - Uśmiechnąłem się lekko.
– Na pewno? - Spojrzała na nią. – Ok, zaczynamy.
Rzuciła we mnie jakiś fartuch i kazała założyć. Zrobiłem to niechętnie, żeby nawet na chwilę nie spuścić żony z oczu. Lorie zdecydowała, że moja żona urodzi naturalnie. Jednak przygotowała salę operacyjną, gdyby potrzebna była cesarka. Liczyłem na to, że wszystko pójdzie dobrze. Zrobiła badanie, żeby upewnić się, że poród właśnie się zaczął i podpięła rudowłosą do wszystkich aparatur. Poinstruowany przez lekarkę zająłem miejsce przy głowie żony i pozwoliłem, by mocno ściskała moją dłoń. Głaskałem ją po głowie i co jakiś czas całowałem w czoło. Co powinienem robić?
– Znieczulenie za chwilę zacznie działać.
– Jestem z tobą.
– Dobrze. - Uśmiechnęła się lekko. – I nie zostawiaj mnie nawet na chwilę, gdy będę niemiła.
– Dobrze. - Pocałowałem ją w usta. – Poza tym jesteś urocza, nawet gdy jesteś niemiła.
Stresowałem się już mniej, ale tylko dlatego, że moja kobieta była pod dobrą opieką. Wiedziałem, że Lorie zajmie się nią najlepiej, jak potrafiła.
– Gotowa? - Spojrzała na Rachel i nie czekając na odpowiedź, dodała: – Nie masz wyboru, bo waszej córce się śpieszy. - Uśmiechnęła się.
Rachel zaczęła przeć. Ściskała moją dłoń, mocno wbijając mi paznokcie w skórę. Nie skarżyłem się. Podejrzewałem, że to nawet nie była połowa bólu, jaki ona czuła. Poprawiałem jej co jakiś czas włosy i wycierałem czoło.
– Idzie ci dobrze.
– Skąd niby to wiesz? - Spojrzała na mnie, sapiąc.
– Bo tak mówi Lorie.
– To już słyszałam! – krzyknęła.
Podejrzewałem, że dopadł ją kolejny skurcz. Postanowiłem, że nie będę się odzywać, ale okazało się, że to też źle. Cokolwiek bym zrobił i tak jej nie dogodziłem.
Minęło sporo czasu, pewnie kilka godzin, zanim usłyszałem od lekarki, że za chwilę ujrzy główkę dziecka. No w końcu, bo zaczynało mnie już męczyć to stanie i wyczekiwanie. Nie zamierzałem jednak nic mówić, bo żona zabiłaby mnie wzrokiem. Była wykończona i podziwiałem ją, że miała jeszcze siłę przeć. Jej uścisk na mojej dłoni zmalał, ale i tak udam się później na założenie opatrunku. Była cała sina. Nie na tym powinienem się skupić, bo przegapię najważniejszy moment.
– Już ją widzę! – krzyknęła Lorie, a ja chciałem tam podejść. – Rachel wiesz co robić!
Jednak przypomniałem sobie, że obiecałem żonie, że nie będę patrzył jej w krocze podczas porodu. Chociaż była skupiona na rodzeniu, więc może by nawet nie zauważyła.
– Ani mi się waż! – wysyczała, gdy zauważyła, że przesuwałem się w stronę lekarki.
Grzecznie wróciłem na swoje miejsce, a chwilę później usłyszałem pierwszy krzyk swojej córki. Stałem oszołomiony. Próbowałem skupić się na dziecku, ale widok mi się zamazywał. Czułem, że jeszcze chwila, a upadnę. Przez chwilę nie słyszałem nic, prócz szumu w uszach. Dopiero głos żony sprawił, że się ocknąłem.
– Paul! - Rachel złapała mnie za ramię. – Usiądź.
– Nic mi nie jest. - Potarłem twarz dłonią.
Była mokra. Płakałem? Niemożliwe. Nigdy nie sądziłem, że tak się wzruszę, widząc swoje dziecko po raz pierwszy. Mój świat zmienił się w tym momencie jeszcze bardziej, niż gdy pokochałem Rachel. Chociaż nie sądziłem, że było to możliwe.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
רומנטיקהPaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...