7.

11.4K 363 19
                                    

Po weekendzie spędzonym z Rachel czułem się o wiele bardziej wypoczęty, niż spędzając czas w klubach. Nie spędziliśmy wprawdzie czasu sami, ale podobało mi się, że wyjechaliśmy z chłopcami poza miasto. Zabraliśmy ich do wesołego miasteczka i wymęczyliśmy, żeby w nocy mieć czas tylko dla siebie, z czego zadowoleni byliśmy wszyscy.

Czyżby przyszła pora, żeby się ustatkować? Czy będę musiał zebrać się na odwagę, powiedzieć Rachel, że ją zdradzałem i zgodzić na to, co się stanie? Najpierw jednak wolałbym zakończyć schadzki do klubów, by zaciągnąć chętną panienkę w kąt i ją pieprzyć. Nie chciałbym, żeby Rachel mnie zostawiła, ale zrozumiałbym, gdyby to zrobiła po tym, gdy dowiedziałaby się o zdradach. Ja nie potrafiłbym być z kobietą, która spotykała się z innymi facetami. Dostałbym chyba furii, gdybym się o czymś takim dowiedział. Jednak, żeby skończyć ze zdradami, musiałoby mi zależeć na Rachel, ale przecież mi na niej zależało. Może musiałbym ją w końcu pokochać, żeby móc się zmienić, ale czy tego chciałem? Rezygnując teraz ze swojego rozrywkowego życia, musiałbym nauczyć się żyć bez miłości, przynajmniej z mojej strony. Liczyłem na to, że kiedyś będę z kobietą, której zawsze będę mówić, jak bardzo ją kocham i jej to udowadniać każdego dnia. Ale może miłość nie była dla mnie. Nie rozumiałem, dlaczego kobietom łatwo mnie kochać, a ja nie potrafiłem tym uczuciem obdarzyć kobietę, z którą dzieliłem życie, dom, łóżko.

Nie czas na takie przemyślenia, musiałem zbierać się do pracy, bo jak tak dalej pójdzie, to się spóźnię, co w ogóle mi się nie zdarzało. Zazwyczaj, gdy wiedziałem, że nie zdążę do pracy, po prostu brałem sobie wolne. Byłem tam szefem, więc miałem do tego prawo i ludzi, którzy w tym czasie zajmowali się moimi sprawami.

Wyszykowany stanąłem w sypialni, obserwując swoją kobietę, słodko wtuloną w poduszkę. Włosy opadły jej na twarz, a koszula podwinęła się tak, że widać jej pośladki. Wcale nie dziwiło mnie, że kołdra leżała odepchnięta na drugą stronę. Rachel zawsze w nocy się odkrywała. Do tej pory nie wiedziałem, dlaczego tak robiła. Zazwyczaj przykrywałem ją, gdy wstawałem, ale wydawało mi się, że dziś było za gorąco. Poza tym chciałem jeszcze przez chwilę popatrzeć na jej nagie pośladki.

Podszedłem do niej, kucając przy łóżku, żeby pocałować ją w czoło.

– Wychodzę – wyszeptałem. – Masz jeszcze trochę czasu, zanim dzieciaki się obudzą.

Uśmiechnąłem się, widząc, jak się przebudziła. Patrzyła na mnie na wpółprzytomnym wzrokiem. Chyba jeszcze nie dotarły do niej moje słowa. Nie szkodzi, miałem jeszcze kilka minut, żeby na nią popatrzeć.

Po chwili usiadła na łóżku, kładąc nogi obok mnie i obejmując moją szyję.

– Dziękuję za cudowny weekend. - Pocałowała mnie.

– Już podziękowałaś. - Poprawiłem jej włosy.

– Mam nadzieję, że nie żałujesz, że zostałeś z nami. - Uśmiechnęła się nieśmiało.

Dziwne, ale nie żałowałem ani trochę. Widocznie nawet taki rozpustnik, jak ja potrzebował chwili odpoczynku od ruchania panienek.

– Nie żałuję. - Popatrzyłem na nią. – Mogę liczyć na obiad?

– Jak zawsze będzie na ciebie czekał.

– Bawcie się dobrze. - Pocałowałem ją na pożegnanie.

Wsiadając do samochodu, byłem dziwnie wesoły i zadowolony, że zrezygnowałem z rozrywki w klubie podczas tego weekendu.

Podjechałem pod wydawnictwo i zdziwiłem się, widząc czerwone mini na swoim miejscu parkingowym. Czy ta kobieta oszalała? Miała swoje miejsce, a dziś akurat zaparkowała na moim? Będę musiał ją ochrzanić, gdy tylko wejdę do biura.

Zaparkowałem swojego Range Rovera na pustym miejscu i podszedłem do pieprzonego mini. Zdziwiło mnie, że ktoś w nim siedział. Nie chciałbym przyłapać któregoś z moich pracowników na seksie. Wiedziałem, że nie powinienem mierzyć wszystkich swoją miarą, ale co mogłem pomyśleć?

Zauważając Annie, popukałem w przednią szybę. Dziewczyna była moją sekretarką, od kiedy zostałem tutaj szefem. To już kilka lat jak znosiła moje humory. Nigdy nie narzekała, ale często, gdy miała mnie dość, krzyczała, że się zwolni i wychodziła, trzaskając drzwiami, wkurzając mnie jeszcze bardziej. Jednak wiedziała doskonale, że nie znalazłbym drugiej tak odpowiedniej osoby na jej miejsce, dlatego to ja zawsze wyciągałem do niej rękę. Ale ona była jak przyjaciółka. Ktoś, na kim się nigdy nie zawiodłem. Czyżby akurat dziś wymiękła?

– Cześć. - Próbowała się uśmiechnąć, otwierając mi drzwi od strony pasażera. – Przepraszam, że zajęłam twoje miejsce. Zaraz się stąd usunę.

– Coś się stało? - Wsiadłem, zamykając za sobą drzwi.

Patrząc na nią ciężko stwierdzić, co się stało. Nie widać, żeby płakała, bo jej makijaż był idealny jak zawsze, ale jej głos był smutny. Nigdy nie rozmawiałem o życiu prywatnym z pracownikami, ale z nią zawsze miałem jakiś temat do rozmów. Dzięki temu udało mi się ją trochę poznać.

Była uroczą, szczupłą, brunetką z lekko falowanymi włosami do ramion. Uganiała się za nią masa facetów, ale ona nie należała do głupich idiotek i nie dawała się byle komu. Nie szukała przygody, a stałego związku. Zawsze nienagannie ubrana w czarno-biały strój na przemiennie ze spódnicą lub spodniami. Jako młoda dziewczyna, od razu po studiach, przyszła na rozmowę kwalifikacyjną do mnie, bo chciała tutaj pracować i zapewniała, że warto ją zatrudnić mimo braku doświadczenia. Nie była pewna siebie, ale przyznała się, że musiała spróbować, bo żałowałaby do końca życia. Zaryzykowałem i dziś nie żałowałem, że dla mnie pracowała. Była dumą wydawnictwa i przykładem dla innych pracowników.

– Nawet ja mogę mieć gorszy dzień. - Zerknęła na mnie, nadal trzymając ręce na kierownicy.

– Jasne, że tak. Jest na tyle zły, że chcesz wrócić do domu?

– Nie. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę.

– No dobrze. Postaram się być miły. - Uśmiechnąłem się.

– To będzie prawdziwy wyczyn – skomentowała – albo poświęcenie – dodała po chwili, ciszej.

Wiedziałem, że bywałem chamem, zdawałem sobie z tego sprawę i że moi pracownicy mieli mnie za niezłego sukinsyna.

– Możesz zając dziś moje miejsce parkingowe. Zobacz, moje auto dobrze się eksponuje na twoim. - Wskazałem ręką w okno po swojej stronie. – Jednak nie dam ci swojego miejsca w gabinecie, bo tam jest więcej roboty.

– Dziękuję. - Zaśmiała się szczerze. – Skorzystam z tego przywileju, póki mam okazję.

– O już lepiej. Zaraz pomyślę, że chcesz mnie wygnać do swojego sekretariatu, wymigując się dzisiaj od pracy. - Spojrzałem na nią z uśmiechem.

Potrafiłem być miły. Szczególnie po świetnie spędzonym weekendzie, a to już zasługa Rachel. Robiła ze mnie lepszego człowieka, mogłaś jej podziękować. Nie powiem, przecież tego swojej sekretarce.

– Nie zamierzam, ale oboje jesteśmy już spóźnieni i musisz mi to wybaczyć.

– Dobra kawa i twoje towarzystwo wystarczą. - Wysiadłem i jak dżentelmen otworzyłem jej drzwi.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz