144.

3.1K 160 22
                                    

Ciężko mi zacząć rozmowę o ojcu April, ale musiałem to w końcu zrobić. Jeśli mówienie o tym dla mnie było ciężkie, to jakie dla niej będzie słuchanie tego? Zasługiwała na prawdę, której powinna dowiedzieć się już dawno. Najlepiej po śmierci ojca, ale była jeszcze dzieckiem. Nie rozumiała, co się stało, a ja musiałem o nią zadbać. Zaopiekować się nią, mimo że byłem nieodpowiedzialny. Oboje musieliśmy szybko dorosnąć, żeby poradzić sobie po stracie rodziców. Nie było miejsca na załamanie się. Dzięki temu nie musiała martwić się o swoją przyszłość.

– Przyjechałem porozmawiać o twoim tacie, April. - Spojrzałem na nią. – O tym, jak umarł.

– Nigdy o tym nie mówiłeś. - Zmarszczyła brwi.

I wolałbym o tym zapomnieć.

– Czas najwyższy.

– Paul, będzie ci łatwiej, gdy w końcu o tym opowiesz.

– Byłem tam z nim. Nie powinienem, ale byłem.

Na samo wspomnienie tamtego dnia, przechodziły mnie ciarki.

Chciałem tylko z nim porozmawiać o April. Już drugi raz trafiła do szpitala z zapaleniem płuc, a jego nałóg tytoniowy w tym nie pomagał. Palił całe dnie, siedząc w jednym pokoju z córką. Nieważne ile razy kazałem mu wychodzić na zewnątrz. Robił to tylko, gdy bywałem w domu, a w tamtym czasie bywałem mało. Wolałem szlajać się po klubach. Jednak byłem na każde zawołanie młodszej siostry. Jeden jej telefon wystarczył, żebym rzucił wszystko. Zabierałem ją z domu przy każdej możliwej okazji. Tyle że nie zawsze mieliśmy gdzie iść. Nie musiała wiedzieć, czym zajmował się jej ojciec. Miał długi, które spłacał, sprzedając narkotyki. Dowiedziałem się o tym, dopiero gdy dotarłem na miejsce. Wtedy było za późno na jakiekolwiek rozmowy. Wszystko działo się szybko. A później już trzymałem go rannego w ramionach. Mogliśmy zginąć tam oboje. Przez moją głupotę.

– Poszedłem za nim. Miał oddać towar czy na coś wymienić. Nie wiem. - Przetarłem twarz dłonią. – April, wszystkie długi mieliśmy przez niego. Próbowałem coś zrobić, cokolwiek.

Lepiej byłoby, gdybym nie zrobił nic.

– Na przykład co? - Spojrzała na mnie przerażona.

– Telefon na policję. Wystarczył, żeby zaczęli strzelać. Twój ojciec... On nie wiedział, co się dzieje, a ja miałem szczęście. Nie strzelili do mnie tylko dlatego, że upadłem pod ciężarem jego ciała – powiedziałem cicho.

Nie miałem szansy uciec. Oni tak. Rozeszli się, jakby nic się nie stało, a pieprzona policja przyjechała godzinę później. Tylko ze względu na patrol, jaki pełniła w tamtej okolicy.

– Nie! - Wstała. – Paul, tata nie zrobiłby czegoś takiego.

A co innego miała myśleć? Zabierał ją w każde urodziny do wesołego miasteczka. Był dobrym ojcem, mimo nadmiernego palenia. To on nauczył nas, że rodzeństwo powinno trzymać się razem. Mimo długów nigdy niczego nam nie brakowało. Po śmierci matki każdy z nas się pogubił.

– Zmarł na moich rękach. - Spojrzałem na nią.

Szukałem zrozumienia. Może trochę liczyłem, że nie będzie mnie osądzać.

– Mogłeś coś zrobić!

– Próbowałem. Byłem tylko nastolatkiem.

Nie umiałem udzielić nawet pierwszej pomocy. Trzymałem go w ramionach i patrzyłem, jak każdy oddech przybliżał go do tego ostatniego. Jak brakowało mu tchu. Nie miałem sił się stamtąd ruszyć. Nie pamiętałem, jak mnie zabrali do radiowozu, czy może karetki. Tylko ciało ojca April w swoich ramionach. Ten obraz prześladował mnie w snach i w tamtym czasie nie pomagał nawet alkohol.

– Potrafiłeś uratować Rachel, od tego skurwiela! – krzyczała ze łzami w oczach. – Tę małą kurewkę, która później nachodziła cię w wydawnictwie i Ivy! A może potrafisz tylko się bić?! Łatwiej jest zadawać ból, prawda?!

Bo tylko w taki sposób umiałem pomóc. Żałowałem, że nie mogłem zrobić nic, żeby uratować jej ojca. Cholernie bolało, że April przez to mnie nienawidziła. Robiłem wszystko, żeby nigdy nic jej nie brakowało. Mogłem stoczyć się na dno, a tylko ona sprawiała, że miałem w życiu cel. Jakikolwiek.

– April – stanąłem naprzeciwko niej – chciałem mu pomóc. Nie zostawiłbym go tam, gdybym nie musiał. Gdyby nie cholerny policjant, który zabrał mnie siłą. Gdybym przez chwilę pomyślał, w jakie bagno się wpakował, zrobiłbym wszystko, żeby tego uniknąć. Spójrz na mnie. - Złapałem ją za ramiona. – W tym wszystkim chodziło tylko o ciebie. Nie mogłaś zostać sama.

– Może dom dziecka byłby lepszy. - Wyrwała się i wbiegła po schodach na górę.

Może. Możliwe, że ktoś zastąpiłby jej rodzinę. Dałby więcej niż brat. W swoim życiu robiłem wiele rzeczy, a sukces osiągnąłem tylko ze względu na siostrę. Musiałem to zrobić, żeby opieka społeczna mi jej nie zabrała. Teraz April mnie nienawidziła. Miałem nadzieję, że spróbuje mnie zrozumieć. Jej złość była oczywista. Do tej pory myślała, że jej tata zmarł w wypadku, w którym nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. Nawet nie myślała, że jej brat mógł wpakować go w tarapaty. Nie mogłem tego już naprawić. Przykro mi.

Zostałem u siostry, mimo że zdawałem sobie sprawę, że nie chciała mnie widzieć. Nie mogłem jej teraz zostawić samej.

Zadzwoniłem do Rachel. Przekonywała mnie, że April przejdzie i ze mną porozmawia. Jedyna chwila, w której się ucieszyłem to śmiech córeczki w telefonie. Dobrze, że chociaż ona miała dobry humor.

– Powinieneś wrócić do swojej rodziny. - Siostra nawet na mnie nie spojrzała.

Dała mi do zrozumienia, że nie miała ochoty na moje towarzystwo. Mogła mnie unikać, ale nie pojadę teraz.

– Nie chcę zostawiać cię samej.

– Teraz? – zakpiła – Oh, wróć do siebie i udaj, że wszystko jest ok.

– Nie jest. - Stanąłem przed nią. – Nienawidzisz mnie.

– Bo mnie okłamywałeś! – podniosła głos. – Przez tyle lat!

– A co, miałem ci to powiedzieć po jego śmierci? Musieliśmy uciekać z miasta, żeby ci ludzie cię nie dopadli, zanim spłacę długi ojca.

Nieważne, że dług był dużo większy, gdy go spłaciłem, ale miałem pewność, że mojej siostrze nie stanie się krzywda. To było najważniejsze. Ważniejsze niż pieprzone pieniądze.

– To nie był twój ojciec.

Chciała mnie zranić i świetnie jej wyszło.

– Wychowywał mnie. - Patrzyłem na nią.

– A ty pozwoliłeś mu umrzeć.

– Cholera! – wrzasnąłem. – Męczyło mnie to każdej nocy! Nigdy nie musiałaś patrzeć, jak ktoś umiera przez ciebie! Nie raz. Każdej nocy. - Zakryłem twarz w dłoniach. – Najpierw matka, a później on.

Wyszedłem przed dom, nie mogąc nad sobą zapanować. Nie powinienem jej tego opowiadać. Mogłem dalej męczyć się z koszmarami. Szło mi świetnie przez tyle lat.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz