30.

6.8K 232 13
                                    

Rano ciężko mi było spojrzeć Annie w oczy. Z jednej strony było mi wstyd, w jakim stanie zwaliłem jej się na głowę, a z drugiej nie wiedziałem, jak się zachować po tym, co widziałem. Dziewczyna od dłuższego czasu nie sypiała najlepiej, a ja nawet się nie zorientowałem. Powinienem zwrócić na to uwagę, tym bardziej że ostatnio coraz więcej rzeczy zwalałem jej na głowę.

– Mogę być niemiły? - Zerknąłem na nią niepewnie.

Wczoraj nie chciała o tym rozmawiać, ale może dzisiaj coś z siebie wydusi. Jeżeli nie, to dam jej spokój.

– Zawsze jesteś. - Zaśmiała się.

– Nie bierzesz tabletek, bo się skończyły, czy nie chcesz?

– Nie wracajmy do tego. - Skierowała się w stronę łazienki, więc uznałem to za koniec rozmowy.

Ok, nie będę się narzucać. Jej brak snu nie przekładał się może na pracę, ale na jej życie prywatne na pewno, a to nie powinno mnie martwić. Jednak było inaczej. Może powinienem poprosić Rachel, żeby z nią porozmawiała na ten temat? Co do Rachel, to chyba powinienem już wrócić do domu.

Poczekałem, aż Annie wyszła z łazienki i wziąłem szybki prysznic. Nie chcąc dłużej jej się narzucać, zabrałem swoje rzeczy i udałem się do wyjścia. Dobrze, że do niej zadzwoniłem, inaczej mogłem zrobić coś głupiego, czego pewnie bym teraz żałował.

– Dzięki za przenocowanie i wyrozumiałość. - Uśmiechnąłem się, kładąc jej dłoń na ramieniu. – Jak coś możesz mi się wygadać.

– Nie czuję takiej potrzeby – odburknęła.

– Wiem, teraz nie. Kiedyś, jak będziesz chciała. Wiesz, że jeżeli nie ze mną, to zawsze możesz liczyć na rozmowę z Rachel?

– Paul, ta dziewczyna wie o mnie wszystko. - Zaśmiała się. – Przestań, bo zacznę myśleć, że się o mnie martwisz.

Rozbawiona wypchnęła mnie z mieszkania.

Wyjąłem telefon, żeby spojrzeć, która godzina i zauważyłem dwa SMS-y. Obydwa od Rachel. Zdziwiłem się, bo ciężko było ją zachęcić do tej formy komunikacji. Marszcząc brwi, otworzyłem wiadomości.

Pierwsza: Paul.

Druga: Dzieciaki dorwały telefon. Przepraszam za te wiadomości. Obudź mnie, jak wrócisz.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Bałem się, że coś się stało, a okazało się, że najlepszym sposobem, żeby namówić moją kobietę do używania telefonu i komunikowania się dzięki wiadomości tekstowych, była zabawa dzieci.

Postanowiłem do niej zadzwonić, mimo że była dopiero szósta rano.

– Halo – odezwała się zaspanym głosem, co mnie rozbawiło.

– Wracam do ciebie.

– Paul, nie mam nic przeciwko temu, ale nie dało się troszeczkę później?

– Sama prosiłaś, żeby cię obudzić. - Zaśmiałem się. – Nie przejmuj się, śpij dalej. - Wsiadłem do taksówki.

– To zajmie mi chwilę – powiedziała niewyraźnie i się rozłączyła.

Chciałem, jak najszybciej być w domu, żeby móc się do niej przytulić i poczuć jej drobne ciało przy sobie. Zobaczyć, jak zaspana, uśmiechała się na mój widok, mimo że nie było mnie przy niej tej nocy. Rachel była wspaniałą kobietą, kiedy w końcu to do mnie dotrze? Kiedy ją pokocham? Chciałem ją kochać tylko, że nie potrafiłem.

Po cichu przekroczyłem próg domu i najpierw zajrzałem do pokoju chłopców, żeby upewnić się, że śpią. Miałem szczęście. Zadowolony poszedłem do sypialni i byłem zaskoczony, bo Rachel siedziała po turecku, uśmiechnięta na łóżku.

– Myślałem, że będziesz spała. - Usiadłem przy niej i pocałowałem ją w czoło.

– Powiedziałeś, że wracasz. - Zarzuciła mi ręce na szyję. – Możemy jeszcze poleżeć, jak chcesz.

– Chcę. - Pocałowałem ją i opadliśmy plecami na łóżko.

Trzymałem ją w ramionach, wtuloną we mnie i cieszyłem się, że była tutaj ze mną. Zerknąłem na jej uśmiechniętą twarz. Nie wiedziałem, jak ona to robiła. Siedziała z dzieciakami, które potrafiły dać nieźle w kość, zajmowała się domem i innymi swoimi obowiązkami, zasypiała zmęczona, a gdy wracałem, witała mnie z wielkim uśmiechem.

– Też się cieszę, że już wróciłem. - Pocałowałem ją. – W ogóle nie powinienem wychodzić.

– Hmm... ale nie stęskniłbyś się za mną.

– Zawsze będę za tobą tęsknił. - Głaskałem ją po plecach.

– Przypomina mi się, jak się o mnie starałeś. - Oparła głowę na moim torsie i patrzyła przed siebie.

– Bardzo się starałem. - Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.

Poznałem ją przez przypadek. Trochę dzięki April, którą odbierałem z wszystkich możliwych miejsc. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w szpitalu, gdy czekałem na siostrę. Od zawsze lubiłem zagadywać do ładnych dziewczyn. Starałem się być miły i widocznie mi się udało, bo nie miała oporów, żeby się ze mną spotkać kolejny raz. To, że była wtedy z nami moja siostra wcale mi nie przeszkadzało, a Rachel nie czuła się niekomfortowo. Była wtedy w ciąży. Jeszcze o tym nie wiedziałem, ale miała już dziecko, co wcale mi nie przeszkadzało. Zbliżyłem się do niej, pomagałem i w końcu przygarnąłem do siebie. Uratowałem ją od śmiecia, którego mógłbym zabić za to, co jej zrobił. Nie chciała ze mną być. Dużo czasu minęło, zanim przekonałem ją do siebie. Teraz trochę żałowałem, bo skrzywdziłem ją, mimo że o tym jeszcze nie wiedziała. Chciałbym cofnąć czas, żeby to zmienić, ale teraz nie leżałbym tutaj z nią. Już nie chciałem, żeby poznała prawdę. Chciałem się nauczyć ją kochać. Tylko, czy był sens żyć w ciągłym strachu, że moje kłamstwa wyjdą na jaw? Gubiłem się już sam w tym, czego chciałem i co powinienem zrobić.

– Bardzo się starałam, żeby cię zniechęcić. - Również się uśmiechnęła. – Nawet Antonowi, który cię osikał, się nie udało. - Zaśmiała się.

– A więc to było celowe. - Zacząłem ją łaskotać.

– Przestań. - Wierciła się. – Polubił cię.

Po urodzeniu Anta chciałem, żeby Rachel się w końcu wyspała, bo wstawała do niego każdej nocy. Wiedziałem, że to będzie obowiązek, że będę odpowiedzialny nie tylko za nią, ale też za dwójkę jej dzieci. Więc postanowiłem, że będę przydatny i chciałem wyręczyć ją w zmienianiu małemu pieluchy. No i się odwdzięczył.

– Ty też mnie polubiłaś. - Spojrzałem na nią.

– Nadal cię lubię. - Dała mi buziaka.

– Ja też cię lubię. - Przyciągnąłem ją go siebie i objąłem w pasie.

– Jesteśmy na etapie dzieci w wieku Luca i Anta. - Pocałowała mnie w kącik ust. – Podoba mi się.

– Cóż, myślę, że wolałabyś, żeby twoi chłopcy nie robili na tym etapie tego, co my. - Uśmiechnąłem się szeroko i zjechałem dłońmi na jej pośladki, zdejmując jej majtki.

– Tak, masz rację.

Leżeliśmy wtuleni w siebie, dopóki nie usłyszeliśmy krzyków z drugiego pokoju. To oznaczało tylko, że chłopcy właśnie się obudzili. Nie chciałem puścić Rachel, która w zamyśleniu jeździła swoją dłonią po moim brzuchu, ale też nie chciałem odrywać swoich dłoni od jej pośladków. Tak czy siak, będziemy się musieli od siebie oderwać, bo dzieciaki niedługo tu wbiegną.

– Poleniuchowaliśmy wystarczająco długo. - Zerknęła na zegarek i podniosła się, żeby wstać.

– Położymy ich wcześniej spać, żeby poleniuchować dłużej. - Niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej.

– Twoje poleniuchować różni się od mojego. - Zerknęła na mnie z uśmiechem.

– Co masz na myśli? – spytałem zaciekawiony.

– Doskonale wiem, że wolisz seks od leżenia. - Klepnęła mnie w ramię i cmoknęła tak, że trafiła w moją szczękę, po czym wybiegła z sypialni.

Takie życie mogłoby mi się spodobać. Bałem się tylko, że kiedyś zapragnę takiego życia z kimś innym.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz