12.

8.6K 282 13
                                    

Telefon odzyskałem dopiero rano. Kurde, lubiłem Annie, ale mogła załatwić to szybciej. Stała i gapiła się na mnie. Czy zapewniłem już wspaniałe widowisko swoją obitą twarzą? Jeśli tak, niech spieprza.

Nie odzywając się nic, odblokowałem telefon. Trzy połączenia od Rachel, pięć od Johnego i dwa od April. Dzwoniła wczoraj dwa razy. Raz, zanim mnie pobili i drugi zapewne, gdy przyleciała.

– Coś jeszcze? - Spojrzałem na swoją sekretarkę.

– Nie – odpowiedziała speszona.

– To może wróć do pracy? Za to ci chyba płacę.

– Widać dochodzisz do siebie, więc nie mam się, co martwić, że stracę pracę. - Wstała. – Trzymaj się, dupku.

O, nie wierzyłem. Zaśmiałem się na jej zachowanie. Kobiety momentami bywały takie dziecinne.

Sądząc po tym, że nic mnie nie bolało, uważałem, że czułem się lepiej. Od wczoraj nie rozmawiałem z lekarzem, a chętnie dowiedziałbym się, kiedy w końcu wyjdę do domu. Czy celowo mnie unikał?

Właśnie oddzwaniałem do siostry, gdy ta wbiegła do sali i wtuliła się we mnie. Tak dobrze ją widzieć. Była taką, jaką ją zapamiętałem. No może trochę dojrzała, ale to mnie nie pocieszało. Dla mnie zawsze będzie małą siostrzyczką.

– Paul, ty cholerny farciarzu – powiedziała załamanym głosem.

– Co się stało? - Spojrzałem na nią. – Czemu przyleciałaś?

– Nie cieszysz się, że mnie widzisz?

– April, April. - Pogłaskałem ją po plecach. – Co z tobą, moja mała gwiazdo? - Uśmiechnąłem się.

– Chyba będziesz musiał wynająć kogoś innego do zaprojektowania swojego wymarzonego domu. - Zrezygnowana usiadła na krześle.

– Nawet tak nie żartuj. Ty mi go zaprojektujesz, nawet jeżeli miałby być krzywy i nie spełniać warunków bezpieczeństwa.

– Dzięki. - Roześmiała się. – Kochany jesteś... Dzieciaki Rachel dają w kość, jak sobie z nimi radzisz? - Zmieniła temat.

– Lubią mnie, dziwne, prawda? - Spojrzałem na nią. – Powiedz mi, proszę, co się stało?

– Oblałam semestr. - Westchnęła. – Ten pajac nie chce mnie poprawić i powiedział, że powinnam spróbować za rok. Zabrakło mi jednego pieprzonego punktu! – podniosła głos.

– Czym narozrabiałaś?

Znałem ją nie od dziś i wiedziałem, że nie bez powodu facet nie zaliczył jej semestru. Okazało się, że miałem rację. Podkochiwała się w nim, a on postanowił udowodnić jej, kto miał władzę i pokazać, gdzie jej miejsce. To doskonały powód, żeby złożyć temu pajacowi wizytę, nawet jeżeli będę musiał lecieć do Paryża. Już ja sobie to załatwię.

– Wrócisz tam – powiedziałem pewny siebie.

April widziała, że nie było ze mną dyskusji. Jeżeli mówiłem, że tam wróci, to tak będzie. Nie pozwolę, żeby jakiś kutas zniszczył jej marzenia.

– Nie poprawi mnie – powiedziała zrezygnowana.

– Jeśli tak, to lepiej, żeby najpierw poznał mnie. - Puściłem do niej oko.

– W co ty się wpakowałeś? - Zerknęła na mnie. – Na korytarzu siedzi jakaś dziewczyna. Pytała o ciebie.

– Co za dziewczyna? - Zdziwiłem się.

– Nie wiem, nie zmam jej. - Wzruszyła ramionami. – Czy koło ciebie zawsze się muszą kręcić jakieś dziewczyny? Jak Rachel to znosi?

– Możesz ją na chwilę zawołać?

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz