68.

5.1K 232 32
                                    

Gdy wróciłem do domu, Rachel nadal siedziała w kuchni. Ciekawy byłem, co sobie myślała. Pozwoliłem, żeby inni namieszali nam w życiu, a najbardziej Rachel. Powinien teraz powiedzieć jej o Ivy?

Niepewnie podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej ramionach.

– I jak? - Popatrzyła na mnie. – Wyjaśniliście sobie wszystko?

– Ciężko. - Przymknąłem na chwilę powieki. – Już za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia.

– Chyba chciała, żebyś to ją pokochał.

Jasne, że chciała, ale nie miała na to wpływu. Nie chciałem, żeby miała pretensje do Rachel, że właśnie ją pokochałem.

– Ale nie potrafię. - Spojrzałem na nią. – Rachel, nie obwiniaj się za to, że to z tobą chcę być i właśnie ciebie pokochałem. Cieszę się, że tak jest.

Nie chciałbym kochać nikogo innego. Chyba nie umiałbym, dobrze, że już nie musiałem się przekonywać, jakby byłoby kochać kogoś innego.

– Ja też i wybacz, że nie jest mi jej żal.

– Nie ma w tym nic złego. - Pocałowałem ją.

Dobrze, że Rachel nie widziała nic złego w swoim szczęściu. Chciałbym, żeby w końcu skupiła się na sobie, a nie na uszczęśliwianiu wszystkich dookoła. Zasługiwała na więcej, niż myślała. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego uważała, że nie należało jej się zbyt wiele, że była od kogoś gorsza.

– Cokolwiek was łączyło... Jeżeli to nic dla ciebie nie znaczyło... – zaczęła niepewnie. – Zostawmy to za sobą.

– Nie chciałbym, żebyś za jakiś czas dowiedziała się... – przerwała mi.

– Rozumiem. - Objęła mnie za szyję. – Poradzę sobie z tym jakoś, jeśli nie dasz mi powodów, żeby w ciebie wątpić.

No i jak mogłem jej nie kochać? Najgorzej czułem się nie, z tym że nie potrafiłem jej kochać, a z tym że przez tyle lat ją oszukiwałem. Powinienem od razu powiedzieć jej, z jakim typem miała do czynienia i że nie nadawałem się do związków. Jednak bałem się, że wtedy odejdzie i nie będzie chciała mnie znać. Gdyby mnie odrzuciła, nie mógłbym jej pomóc. Nie chciałem myśleć, co by się stało z nią i dziećmi.

– Jesteś wspaniała. - Uśmiechnąłem się, unosząc ją do góry.

– Jak sobie z tym radzisz? - Również się uśmiechnęła.

– Nie radzę, ale muszę zacząć to doceniać. - Pocałowałem ją. – W sumie już doceniam.

Naprawdę.

– Dzieciaki na nas patrzą. - Objęła mnie nogami w pasie.

Widząc uśmiech na jej twarzy, zrozumiałem, że na razie nie robiliśmy nic złego. Chyba usłyszeli, że o nich mówiliśmy, bo wrócili do grania.

Poszedłem z Rachel na rękach, do salonu, gdzie siedziały maluchy. Gdy tylko nas zauważyły, oderwały wzrok od telewizora. Oczywiście dzisiaj chłopcy mieli dzień dobroci, więc ich czas na grach trochę się przedłużył. Z plusem dla mnie.

– Zabieram mamę na górę. Macie być grzeczni, zgoda? - Spojrzałem na nich.

– A cio za to dostaniemy?

Ant to mały cwaniak. Wiedziałem, że nie chodziło mu o żadną rzecz. Podejrzewałem, że chciał siostrzyczkę bardziej, niż wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Cóż, będzie musiał na to jeszcze długo poczekać, bo nie planowałem dziecka w najbliższym czasie. Nie czułem się gotowy być ojcem. Dopiero się uczyłem być nim dla dzieci Rachel. Długa droga przede mną.

– Ant! – skarciła go.

– Już gracie, nie wystarczy? - Uśmiechnąłem się. – Dogadamy się. Będę negocjować.

– Teraz? - Luc, spojrzał na mnie, marszcząc brwi.

– Nie! – krzyknąłem równocześnie z Rachel.

Nie chcąc wchodzić w dyskusję z nimi, udałem się na górę. Dopiero w sypialni rudowłosa stanęła na nogi, odrywając się ode mnie. Patrzyłem na nią zadowolony, jak poprawiała włosy.

– Zaraz znowu będą roztrzepane.

– Powinniśmy poczekać, aż zasną – powiedziała speszona.

Wiedziałem, że nie chciała uprawiać seksu, gdy dzieciaki nie spały. Bała się, że mogły tutaj wbiec w każdej chwili. Szanowałem to, naprawdę. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie pomyślałem o szybkim numerku, ale myśl o przytulaniu się też nie była taka zła. Lubiłem spędzać czas z Rachel, rozmawiając.

– Chciałem się tylko poprzytulać. - Objąłem ją w talii.

– I nic więcej? - Patrzyłam na mnie podejrzliwie.

Jasne, że bym chciał, ale zamierzałem się dostosować. Musiałem. Miałem wrażenie, że uważała, że żeby mnie zatrzymać przy sobie będzie musiała uprawiać ze mną seks na każde moje zawołanie. W żadnym wypadku. Tym razem to nie ona miała się dostosować do mnie, a ja do niej. Wiedziałem, że będzie to dla mnie trudne, ale dla niej warto.

– Na razie mi wystarczy, jak się poprzytulamy.

– To chodźmy się poprzytulać. - Złapała mnie za dłoń i pociągnęła w stronę łóżka.

Leżeliśmy w ciszy kilka minut. Ona wtulona w mój tors, a ja głaskałem ją po włosach. Podobało mi się, jak od kilku dni wyglądało moje życie. Nie wiedziałem, czego przez tyle lat szukałem, skoro miałem cały czas przy sobie dziewczynę, którą w końcu pokochałem. Żałowałem, że zanim to zrozumiałem, zdążyłem ją zranić. Sprawiłem, że straciła wiarę w siebie, a przecież była już wystarczająco pokrzywdzona przez byłego męża.

– Czy byłoby coś złego w tym, że chciałabym iść do pracy?

Skąd to pytanie? Do tej pory nie zauważyłem, żeby Rachel wyrywała się z szukaniem pracy. Raczej odpowiadało jej, że mogła siedzieć z chłopcami w domu. Mogła się skupić na ich wychowaniu bez zostawiania ich pod opieką obcych ludzi. Myślałem, że tak było jej wygodniej. W sumie mi też pasowało, że zawsze była w domu.

– Czemu pytasz? - Spojrzałem na nią.

– Chyba czas zacząć coś robić. Nigdy nie pracowałam – powiedziała niepewnie.

Czemu wydawało mi się, że czuła z tego powodu wstyd?

– Bo nie musisz.

– Nie sądziłam, że kiedyś będę chciała. - Spojrzała na mnie. – Zawsze słyszałam, że facet powinien utrzymywać kobietę. Matka była prawdziwą kurą domową. Koleżanki wychodziły za mąż w wieku dwudziestu lat i żadna nawet nie myślała o pracy. Utkwiłam.

– Oczywiście, że nie ma nic złego w tym, że chciałabyś pracować. - Odgarnąłem jej włosy. – Myślałem, że lubisz spędzać czas z chłopcami.

No na pewno chłopcy lubili spędzać czas ze swoją mamą. Mimo że nie pozwalała im grać całymi dniami, potrafiła zagospodarować im dzień. I nigdy nie widziałem, żeby byli z tego powodu nieszczęśliwi.

– Lubię, ale oni rosną. Niedługo będą mnie potrzebować mniej.

– Zawsze będą cię potrzebować. - Przyciągnąłem ją do siebie i uśmiechnąłem się łobuzersko. – Poza tym zawsze masz mnie.

– Myślę, że wszyscy już niedługo zaczniemy nowy etap.

– Już zaczęliśmy. - Pocałowałem ją.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz