123.

3.7K 195 15
                                    

Niemożliwe, że tutaj przylazłem, ale musiałem. Dawno powinienem to zrobić. Nie oczekiwałem radości na mój widok. Raczej spodziewałem się nienawiści.

– Cześć, Ivy. - Spojrzałem na nią.

Wyglądała na zmęczoną. Nie przypominała już Ivy, którą znałem. Zawsze była perfekcjonistką. A niepomalowaną i w rozczochranych włosach widywałem ją tylko, gdy byliśmy nastolatkami. Od tamtej pory wiele się zmieniło. My się zmieniliśmy.

– Czego chcesz? – spytała oschle.

Nie zdziwiło mnie takie przywitanie. Skrzywdziłem ją. Zawsze myślałem tylko o sobie. To się zmieniło, a ją wkurzał fakt, że wolałem być z inną kobietą.

Niechętnie wpuściła mnie do środka. Już dawno zrezygnowała z mieszkania, które pomogłem jej znaleźć. Dorobiła się w końcu większego. Byłem pewny, że doskonale dawała sobie radę bez mojej pomocy. Nie potrzebowała jej.

Wyjąłem z kieszeni zaproszenie i jej podałem. Wpatrywała się w nie przez chwilę.

– Chciałbym, żebyś się nad tym zastanowiła. Chociaż przez chwilę, dobrze?

– Zapraszasz mnie na swój ślub? – zakpiła. – Słyszysz, jak to brzmi?

Jak? Cholera, nie wiedziałem, co było stosowne w tej chwili. Gdybym jej nie zaprosił, czułbym się z tym źle i ona też. Mówiła tak, bo myślała, że mnie zrani, że jakoś się na mnie odegra. Nie zamierzałem pokazać, że było mi to obojętne. Niech przez chwilę uwierzy, że zależało mi na jej obecności tego dnia.

– Nie musisz przychodzić. Chciałem tylko... - Przerwała mi.

– Zranić mnie bardziej. - Spojrzała na mnie. – Kocham cię, a ty każesz mi cieszyć się dniem, w którym bierzesz inną kobietę za żonę, razem z wami. - Podeszła do mnie. – Paul, nie ułatwię ci tego.

W końcu się przyznała. Nigdy nie byłem w stanie odwzajemnić jej uczuć. Zabawiłem się nią. Przez chwilę może myślałem, że jeśli spróbujemy, coś z tego będzie. Już wtedy powinna sobie dać ze mną spokój.

– Co to ma znaczyć? - Zmarszczyłem brwi.

– Nie przyjdę – westchnęła. – Możesz wyjść.

I tyle? Miałem uwierzyć, że to koniec? Zraniona kobieta była w stanie zrobić wiele głupstw. Mogła odegrać się na mnie, ale nie pozwolę, żeby skrzywdziła Rachel. Ona na to nie zasłużyła.

– Ivy, nie chciałem cię zranić – powiedziałem szczerze i nieważne czy mi wierzyła.

– Nie? - Zaśmiała się. – Kiedy? Gdy odrzuciłam dla ciebie Billa? Gdy poszedłeś ze mną do łóżka, będąc z inną kobietą?

To był błąd. Żałowałem tego do dziś. Nie tyle, że się z nią przespałem, a że nie pomyślałem wtedy o uczuciach rudowłosej. Nie oczekiwałem, że dla naszej przyjaźni odejdzie od Billiego. Przecież później wyszła za niego za mąż. Wybrała dobrze. Kochał ją, a jego złość wynikała z cholernej zazdrości o mnie. W końcu jego żona kochała innego faceta. Też byłbym zły.

– Nie byłem wtedy z Rachel.

Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a seks był dla mnie jedynym sposobem na radzenie sobie z problemami. Przykro mi, że trafiło na nią.

– Przez ile? Kilka dni?

– Pozwoliłaś mi na to – powiedziałem z wyrzutem.

Gdyby mnie wtedy odtrąciła, nie byłoby tej afery. Nadal moglibyśmy się przyjaźnić. Tamten seks przekreślił to, co nas do tej pory łączyło.

– A czego się spodziewałeś po zakochanej kobiecie? Myślałam, że może to coś między nami zmieni.

Oczywiście. Zdawałem sobie z tego sprawę. Wykorzystałem ją, ale wtedy miałem wszystko gdzieś.

– Nic nie było w stanie już tego zmienić.

– Pomagałam ci, ale ty nie umiałeś sobie poradzić ze swoimi wyrzutami sumienia i mnie odrzuciłeś. Swoją przyjaciółkę. Myślałeś, że ci to zniszczę?

Chciała to zrobić. Niby po co przychodziła do mojego domu? Myślała, że spokojnie będziemy mogli rozmawiać przy mojej kobiecie, co nas kiedyś łączyło.

– Tak – westchnąłem. – Tak, zachowywałaś się, jakbyś miała to zrobić.

– Może powinnam. - Skrzyżowała ręce na piersiach.

– Nie rób tego.

– Czemu? - Spojrzała na mnie. – Problem polega na tym, że nadal uważasz mnie za wroga, Paul. Nie będę życzyć ci szczęścia.

– Nie oczekuję tego.

– Wyjdź.

Posłusznie opuściłem jej mieszkanie. To koniec. Nasza przyjaźń została wystawiona na próbę. Nie mogliśmy się spotykać, dopóki nie ułoży sobie życia i o mnie nie zapomni, ale wtedy już nie będziemy musieli się spotykać.

Pojechałem do Brada zapytać, czy zostanie moim świadkiem na ślubie. Mój przyjaciel na nowo układał sobie życie z inną kobietą. Rozwiódł się niedawno. Rozwód orzeczono z jego winny. Żona zabrała mieszkanie i połowę pieniędzy. Toczyli o to niezłą batalię, ale uważałem, że jej się należało za to, że zniszczył jej kilka lat życia.

– Cześć.

Chyba powinienem go uprzedzić o swojej wizycie.

– Hej. - Uśmiechnęła się jego dziewczyna, idąc w moją stronę.

Nie rozumiałem, z czego się tak cieszyła, przecież właśnie im przeszkodziłem. Kilka minut, a mój kumpel zacząłby ją rozbierać. Dziewczyna była może o dwa lata starsza od April. Wyglądała na słodką idiotkę, tylko kolor włosów nie pasował. Zamiast platynowego blondu był jakiś brąz. Od kiedy mojemu przyjacielowi podobały się kobiety, z krótkimi włosami?

– Co chcesz? - Spojrzał na mnie.

– Porozmawiać. - Podszedłem do niego, ignorując dziewczynę.

Nie miałem z nią, o czym rozmawiać, a przywitałem się już na wejściu. Niezniechęcona moim zachowaniem, przysiadła się obok. Chyba nie zrozumiała, że chciałem porozmawiać z Bradem sam na sam.

– Laura, możesz na chwilę wyjść? - Uśmiechnął się do niej.

– Jasne. - Pocałowała go. – Pójdę na jakieś zakupy. - Podniosła się z kanapy.

Miałem wrażenie, że była z nim tylko dla kasy, ale nie moja sprawa. Skoro był w stanie ranić swoją byłą żonę, czemu inna kobieta miałaby go nie wykorzystać? Zasłużył na to.

– Potrzebuję świadka. - Spojrzałem na niego.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że się żenisz. - Uśmiechnął się. – I nie chcesz kawalerskiego.

– Nie uważasz, że wystarczająco długo bawiłem się jak kawaler?

Miałem wrażenie, że całe dorosłe życie. Wystarczyło, że ostatnią noc przed ślubem spędzę z Rachel sam. Prawie jak noc poślubną. Nic więcej mi nie potrzeba.

Spytałem swoją narzeczoną czy chciałaby mieć wieczór panieński, który zorganizowałaby jej April. Zgodziła się, czym mnie zaskoczyła. Jednak wytłumaczyła, że wcześniej go nie miała, a ja chciałbym, żeby tym razem wspominała przygotowania do ślubu dobrze. Byłem pewny, że siostra nie zamówi striptizerów. Poza tym jeszcze nie wiedziały, że zamierzałem je pilnować tego dnia.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz