135.

3.8K 184 9
                                    

Rachel w końcu wróciła do domu. Bardzo się ucieszyłem, że jej stan zdrowia poprawił się na tyle, że mogła wyjść ze szpitala. Zamierzałem ją teraz pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Może przesadziłem, ale pod moją nieobecność będzie zostawać z April, a ta nie pozwoli jej na samotne wyjście nawet do toalety. Moja siostra nie pozwoli, żeby coś stało się rudowłosej albo naszym dzieciom. Mimo wszystko April potrafiła być odpowiedzialna. Bałem się, że do porodu Rachel będzie miała nas dość. Nie chciałbym, żeby mnie odtrąciła. Miałem nadzieję, że rozumie moją nadopiekuńczość.

Jej brzuszek był już spory. Lubiłem na nią patrzeć, gdy była tak uroczo gruba. Tętno naszego dziecka było w normie. No przynajmniej było takie przez ostatni tydzień i lekarka zapewniła, że tak już pozostanie. Ufałem jej. Mogliśmy w końcu poczuć mocne kopnięcia córki. To chyba oznaczało, że nie powinniśmy na razie panikować. Zdrowie rudowłosej mieliśmy pod kontrolą. Czekaliśmy tylko na moment, gdy obie będą gotowe, byśmy mogli powitać córeczkę na świecie. Nie mogłem się doczekać, kiedy ją zobaczę i wezmę pierwszy raz na ręce.

Powinniśmy pomyśleć o imieniu dla córeczki. Do tej pory nawet nie rozmawialiśmy na ten temat. Pokoik udało nam się powoli przygotować. Nawet Ant z Luciem pomagali ustawiać zabawki, książeczki i chować ubranka. Byli zachwyceni, że mogli pomóc. Wydawało mi się, że pokochają swoją siostrzyczkę. Miło było patrzeć na Rachel, która zadowolona dyktowała, gdzie miałem ustawiać mebelki. Nie musiała się martwić o to sama. W końcu miała faceta, który wszystkim się zajął, a ona mogła odpoczywać, ile potrzebowała. Wierzyłem, że będziemy wspaniałą rodziną. Przede wszystkim szczęśliwą.

– Jest mi coraz ciężej chodzić. - Oparła się na moim ramieniu.

Chciałem skomentować, że zataczała się jak kulka, ale bałem się narazić. Jej hormony były zdradliwe. Chociaż przez ostatnie miesiące nie usłyszałem od niej złego słowa, mimo że, byłem na to przygotowany. W poradnikach pisali, że kobieta w ciąży mogła być wściekła bez powodu. Szczególnie na swojego faceta. Widać zadbałem o żonę i jej samopoczucie, że udało mi się tego ominąć. Oby tak już pozostało.

– Mógłbym cię nosić. - Uśmiechnąłem się. – Na rękach.

– Jestem za ciężka.

Ok, może i byłoby mi ciężko, ale bym się poświęcił. Chyba warto, skoro ona przez dziewięć miesięcy musiała nosić moją córkę?

– Rachel – spojrzałem na nią – jestem na każde twoje zawołanie.

Starałem się. Obiecałem jej to. I wcale nie byłem pantoflarzem, mimo że Anton wypomniał mi to w ostatnich tygodniach dwa razy. Zobaczymy, jakim on będzie pantoflarzem, jak znajdzie sobie dziewczynę. Wystarczy, że się zakocha, wtedy już będzie mogła go sobie owinąć wokół palca. Oby nie była suką. Miałem nadzieję, że Lucas i Ant trafią na tak wspaniałe dziewczyny, jak ich matka. Chociaż musiałem ich zasmucić. Rachel była wyjątkowa, więc mogli mieć z tym problem.

– Wiem. - Pocałowała mnie i pogłaskała się po brzuszku. – Za miesiąc ta mała Księżniczka będzie z nami. Jesteś gotowy być na każde jej zawołanie?

Nie wiedziałem jeszcze, czy byłem gotowy wstawać w nocy i chodzić niewyspany, bo nasza Księżniczka nie będzie chciała zasnąć. Nie zamierzałem się wymigiwać od opieki nad dzieckiem. Nie było mowy. Nie zostawię Rachel z tym samej. Będę ojcem nie tylko do zabaw, ale też będę spełniał swoje rodzicielskie obowiązki. Tak, żeby moja żona również miała czas dla siebie.

– Chyba tak.

– To dobrze, bo ja będę mogła w końcu odpocząć. - Pomogłem jej usiąść na kanapie.

– Ale... Pomożesz mi, prawda? - Zmarszczyłem brwi.

Nie dam sobie rady sam z niemowlakiem. Będzie musiała mi na początku pokazać, co miałem robić. Jak zadbać o wygodę i komfort naszego dziecka. Nie chciałbym zrobić maleństwu krzywdy.

– Dźwigam ją dziewięć miesięcy tylko po to, żebyś ty robił to przez resztę czasu. - Zaśmiała się. – Będę ją karmić.

Oczywiście, że będę nosił córeczkę całymi dniami. Czułem, że nie będę umiał się z nią rozstać na chwilę. No na pewno przez pierwsze tygodnie. Albo i nawet miesiące. Przecież będę ją nawet nosić na rękach, gdy będzie miała kilka lat.

– Rachel, proszę cię.

– Żartuję. Damy sobie radę. - Uśmiechała się. – Będę cały czas obok. Myślisz, że oddałabym ci ją? Nie ma mowy. Może tak być, że nie obejdzie się bez walki o trzymanie jej w ramionach.

Mogło tak być, ale nie zamierzałem walczyć. Będę obok. Widok Rachel z naszą córeczką też będzie cudowny. Poza tym na brak zajęcia nie będziemy mogli narzekać. Mieliśmy jeszcze dwóch synów, którzy pochłoną resztę naszego czasu. Nie zamierzałem ich odtrącić nawet na chwilę. Moje dziecko nie zmieni mojej miłości do nich. Wiedziałem o tym, gdy zgodziłem się podpisać papiery adopcyjne. Matt nie miał żadnej opieki nad dziećmi. Prawnie to ja byłem ojcem Lucasa i Antona. I ich nazwisko było teraz takie samo jak moje i Rachel.

– Kocham was. - Pocałowałem ją i krzyknąłem w stronę schodów: – Was też kocham, chłopcy!!

Miałem nadzieję, że usłyszeli.

Kilka minut później chłopcy zbiegli do nas na dół. Ant nie mógł sobie darować tekstów o grubym brzuchu mamy. Na szczęście Rachel to bawiło.

– Mamo, czy ona będzie taka mała jak Ant, jak się urodził? - Lucas się w nią wtulił.

– Mam nadzieję, że będzie mniejsza. - Uśmiechnęła się, głaskając go po głowie.

Podejrzewałem, że miała na myśli poród, dlatego chciałaby, żeby córeczka była mała. Anton był dużym niemowlakiem, co skończyło się cesarskim cięciem, bo Rachel nie była w stanie urodzić go samodzielnie. Teraz chciałaby rodzić naturalnie. To byłby pierwszy taki jej poród. Według Lorie bezpieczniejszy. Chciałbym być obecny na sali porodowej. Nie rozmawiałem jeszcze z żoną na ten temat. Rudowłosa również tego nie zaproponowała, ale miałem nadzieję, że nie miała nic przeciwko. Też chciałem zobaczyć swoje dziecko jako pierwszy.

– A dlaczego? – dopytywał Ant.

– Kiedyś ci to wyjaśnię. Paul, przyniesiesz mi coś do picia? - Spojrzała na mnie niepewnie.

Nie musiała się krępować, żeby mnie o coś prosić. Powinna to robić częściej.

– Oczywiście. - Uśmiechnąłem się.

– I nam też! – krzyknął Ant, gdy wstałem z fotela.

On akurat nie miał problemu z proszeniem o nic. Jak coś chciał, po prostu o tym mówił.

– Wy możecie sobie przynieść. - Usłyszałem głos Rachel.

– Nie muszą. - Wyjąłem z lodówki dwie puszki pepsi i butelkę wody.

Oczywiście rudowłosa nie była zadowolona z doboru napoi dla dzieci, ale nie mieliśmy nic innego. Ostatni sok wypili wczoraj, a nie byliśmy na zakupach. Uzupełnię to jutro.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz