131.

3.6K 196 29
                                    

Po wyjściu lekarza od razu zadzwoniłem do prywatnej kliniki. Nie mogłem pozwolić, żeby moją żoną zajmował się ktoś taki, jak ten przygłupi lekarz. Ona nie mogła się teraz denerwować. Zamierzałem również porozmawiać z dyrektorem tego szpitala o ludziach, których zatrudniał. Nie przyjmą trzeciego porodu mojej żony. Zadbałem wcześniej o klinikę, gdzie urodzi. Będą ją traktować dobrze, a nie jak zło konieczne. Rachel zasługiwała na najlepszą opiekę i żałowałem, że nie pomyślałem o tym, zanim pozwoliłem, żeby przywieźli ją tutaj. Jednak byłem zbyt przerażony, żeby myśleć o czymkolwiek. Ledwie zebrałem się, żeby zadzwonić na to cholerne pogotowie.

– Za godzinę przyjedzie twoja lekarka z kliniki. - Przytuliłem ją. – Nikt nie będzie tak do ciebie mówić.

Nie pozwolę na to.

– Paul, gdy przyszłam rodzić Luca, lekarze traktowali mnie gorzej. - Oparła głowę na moim ramieniu. – Byłam nastolatką i to był mój pierwszy poród. Bałam się, a oni robili tylko to, co musieli. Nie obchodziło ich moje samopoczucie, ale tylko zdrowie dziecka. I w ostateczności moje.

Lekarz powinni zrobić wszystko, że kobieta, która rodziła po raz pierwszy, dobrze wspominała poród. A zwłaszcza nastolatka. Przykro mi, że rudowłosa musiała radzić sobie z tym sam.

– Obiecałem ci, że tym razem będziesz wspominać ciążę i poród dobrze i tak będzie. - Głaskałem ją po ramieniu.

Chciałbym, żeby kiedyś sama poprosiła mnie o kolejne dziecko. Nie za rok, ale później, że będzie chciała. Marzyła mi się duża rodzina. Miałem nadzieję, że sprostam oczekiwaniom żony i będę dobrym ojcem. Na pewno będę się starał.

– Ale oni nie zrobią mi krzywdy.

W to nie wątpiłem.

– Wiem, ale stać mnie, żeby zadbać również o twoje dobre samopoczucie. - Uśmiechnąłem się. – Zapytam, czy możemy cię przewieźć, jeśli nie, zajmie się tobą również prywatna pielęgniarka.

– Kocham cię, Paul. - Spojrzała mi w oczy.

– Też cię kocham.

Po przyjeździe lekarski z kliniki okazało się, że było gorzej, niż nam powiedziano wcześniej. Dziecko miało zbyt słabe tętno, ale to nie o nie się martwiliśmy. Chodziło o Rachel. Ciąża zagrażała jej. Nie rozumiałem, co się działo.

Lorie była moją znajomą. Poznaliśmy się przez przypadek kilka lat temu. Oczywiście przez April. Polubiłem tę dziewczynę od razu. To, że prowadziła klinikę, do której zapisałem żonę to też przypadek. Wybrałem ją po opiniach. Dopiero później okazało się, że znałem tę kobietę.

– Do tej pory nic wam nie powiedziano? - Lekarka spojrzała na nas.

– Podobno wszystko było dobrze.

– Z dzieckiem tak. - Pokiwała głową. – Czy ktoś cię w ogóle badał?

– O czym ty mówisz?– spytałem.

– Były komplikacje po wypadku. To, że Rachel zaszła w ciążę i utrzymała ją do tej pory, jest cudem.

Co? Nie wierzyłem. To dlatego nie mogła wcześniej mieć dziecka. Tylko czemu, żaden lekarz nam tego nie powiedział? Robiliśmy badania, ona robiła. Coś mi tu nie grało. Musiała coś wiedzieć.

– Rachel – spojrzałem na nią – o czymś mi nie mówisz, prawda?

Widziałem jej przerażone spojrzenie. Okłamała mnie. Wiedziała wcześniej, że coś było nie tak. Dlaczego nic nie powiedziała? Mogliśmy zadbać o jej zdrowie wcześniej.

– Przepraszam – wyszeptała. – Gdy dowiedziałam się o ciąży, lekarz poinformował mnie o zagrożeniu. - Złapała mnie za dłoń. – Paul, chciałeś tego dziecka. Staraliśmy się o nie tyle czasu.

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Byłem zły. Nie na nią. Na wszystkich. Dlaczego nie mogłem mieć tego dziecka i jej? Nie chciałem wybierać.

– Czy zaproponował ci aborcję? – wtrąciła Lorie.

Na pewno. Powinna... To okropne, że o tym pomyślałem, ale nie chciałem stracić Rachel. Nie po tym wszystkim, co przeszliśmy.

– Tak. - Westchnęła ciężko.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - Przetarłem twarz dłonią.

Starałem się być opanowany, chociaż miałem ochotę krzyczeć.

– Nawet przez chwile nie pomyślałam o tym. - Spojrzała na mnie. – To nasze dziecko.

– Chodzi o ciebie.

– I wolałbyś, żeby to zrobiła? – wysyczała, gdy nie odpowiedziałem, pokręciła głową. Uznała to za odpowiedź. – Wyjdź.

Nie byłem w stanie zrobić nic więcej jak po prostu wyjść. Nie chciałem jej stracić. Chciałbym móc coś zrobić. Tylko co? Czy naprawdę myślałem, że mogłaby usunąć dziecko? Nie zmusiłbym jej do tego nigdy.

Poczekałem, jak Lorie zrobiła badania. Musiałem się uspokoić. Powinienem wspierać teraz swoją żonę. Potrzebowała tego. Cholera, jak pomyślałem, że przez jej decyzję mogłem zostać sam z dziećmi, to szlag mnie trafiał. Nie dałbym sobie rady.

– Możemy porozmawiać? - Spojrzałem na kobietę, która przed chwilą wyszła z sali.

Widziałem, że miała ochotę wrócić do domu. Lubiła swoją pracę, ale była człowiekiem i miała prawo być zmęczona. Byłem jej wdzięczny, że zgodziła się zająć moją żoną bez żadnego sprzeciwu. Po prostu przyjechała tutaj zaraz po moim telefonie.

– Tak. - Usiadła obok mnie.

Nie wiedziałem, o co tak naprawdę powinienem zapytać. Potrzebowałem chyba z kimś porozmawiać. Z kimś, kto mógłby dać mi nadzieję. Chociaż wątpiłem, że to mogła być ona. Była profesjonalistką i powie mi wszystko niezależnie, co chciałbym teraz usłyszeć.

– Czy jest szansa... – głos mi się załamał.

– Że ona przeżyje?

– I dziecko – dodałem cicho.

– Jest.

Odetchnąłem z ulgą, chociaż wiedziałem, że jej słowa nie były wielkim pocieszeniem.

– Nie pozwól jej się teraz denerwować. Będzie potrzebowała operacji. - Poklepała mnie po ramieniu. – Za kilka dni wszystko zorganizuję. Muszę mieć pewność, że znajdę najlepszych lekarzy.

Operacja. Czy to nie zaszkodzi dziecku? I czy Rachel się na nią zgodzi? Musiała. To miało ich uratować.

– Chcę, żeby przeżyła. - Spojrzałem na nią.

Jeśli dziecka nie da się uratować, trudno. Nie wierzyłem, że byłem w stanie tak myśleć. Cholera, ona miała rację. Czekałem na tego malucha. Nie mogłem teraz pozwolić, żebyśmy go stracili... Czy mogłem zrobić coś, żeby uratować ich oboje? Musiałem się dowiedzieć czy było to możliwe.

– A ja zrobię wszystko, żebyś nie musiał decydować, kto ma przeżyć. - Wstała. – Rachel mówi, że jesteś dobrym ojcem, a to znaczy, że chcesz tego dziecka tak samo, jak ona.

– Przez chwilę pomyślałem... - Przerwała mi.

– Nie. Idź do niej i powiedz jej to, co czujesz, a nie to, co byś powiedział, bo się boisz.

Tak zrobiłem. Nawet płakałem i dałem się pocieszać żonie. Ona wierzyła, że będzie dobrze. Czemu ja nie mogłem?

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz